Szkoły, także te wyższe, zamknięto do odwołania. Podobnie jak sześć z 11 działających w stolicy Indii elektrowni na węgiel. Do 21 listopada zakazane są prace budowlane, z wyjątkiem niezbędnych inwestycji związanych z transportem i obronnością. Do tego czasu do Nowego Delhi i okolicznych stanów nie mogą wjeżdżać ciężarówki poza tymi przewożącymi najpotrzebniejsze towary. Pracodawców zachęcono, by umożliwili połowie zatrudnionych pracę zdalną. To wszystko dlatego, że miasto spowija toksyczny smog.
Indyjski sąd najwyższy zastanawia się teraz, czy stolicy nie powinno się objąć całkowitym lockdownem, czyli wstrzymać w niej działalność gospodarczą i przemieszczanie się ludzi, podobnie, jak w czasie pandemii robiono to w wielu miastach i państwach świata, choć z zupełnie innego powodu rzecz jasna.
Jakość powietrza w New Delhi od wielu dni jest dramatyczna. W środę rano wprawdzie się poprawiła, ale i tak poziom PM2,5, czyli pyłów, które według Światowej Organizacji Zdrowia są najgroźniejsze dla człowieka, przekraczał 300 mikrogramów na metr sześcienny. Poziom, który WHO uważa za bezpieczny, to 25. To i tak jeszcze nic, bo na przedmieściach było to 500. A jakiś czas temu sytuacja w całej aglomeracji była jeszcze gorsza, sięgając 499 punktów na indeksie Air Quality, który kończy się na poziomie 500.
Nowe Delhi (jak i inne indyjskie miasta zresztą) regularnie trafia na pierwsze miejsce w rankingach najbardziej zanieczyszczonych miast świata. Przyczynia się do działalność ludzi w samej aglomeracji - zakładów przemysłowych, elektrowni, a także ruchu pojazdów - i jej okolicach. I tych bliższych, i nieco dalszych, także spoza przemysłu. Rolnicy z sąsiednich stanów w zimowych miesiącach podpalają ścierniska pozostałe po uprawach. Dym z tych pożarów także ściąga nad Delhi, a zimne powietrze go utrzymuje w ograniczonym obszarze. To dlatego o tej porze roku jakoś powietrza jest tam najgorsza. Sytuacja pogarsza się w czasie święta Diwali (miało miejsce 4 listopada), kiedy w niebo wypuszczane są duże ilości fajerwerków.
Delhi cierpi też z powodu swojego położenia, które ułatwia utrzymywanie się smogu. Poprawę może przynieść dopiero solidny wiatr, który spodziewany jest w przyszłym tygodniu.
Smog to nie jedyny środowiskowy problem, z jakim mierzy się miasto. Na zdjęciach opublikowanych przez agencję Associated Press, które pokazują zanieczyszczone powietrze, widać jeszcze coś innego. W rzece pływają ogromne ilości białej substancji, wyglądem przypominającej zaśnieżony lód. To chemiczna piana, pochodząca między innymi z zakładów przemysłowych otaczających New Delhi. Miasto wysłało na Jamunę łodzie, które mają tę pianę zbierać - już tydzień temu, jak widać (najnowsze zdjęcia pochodzą z 17 listopada), z niewielkim chyba skutkiem.
Nie odstraszało to zagorzałych wyznawców hinduizmu, którzy w ubiegłym tygodniu, z okazji religijnego festiwalu Chhath Puja, wchodzili do świętej rzeki, by się w niej rytualnie obmyć.
Młodzi wyznawcy hinduizmu bawią się w pokrytej chemiczną pianą wodzie świętej rzeki Jamuny. 10 listopada 2021 r. Fot. Altaf Qadri / AP Photo