Sejm w czwartek 2 grudnia przegłosował zmiany w ustawie o OZE, które wprowadzają nowy sposób rozliczania prosumentów, czyli osób, które jednocześnie pobierają, jak i same dostarczają do systemu energetycznego energię wytworzoną przez swoje panele fotowoltaiczne. Dokładnie Sejm odrzucił uchwałę Senatu odrzucającą tę nowelizację.
Więcej wiadomości z polskiej polityki, biznesu i środowiska na stronie głównej Gazeta.pl.
Do odrzucenia senatorskiego weta potrzebna była bezwzględna większość głosów (czyli "za" potrzeba więcej niż połowę wszystkich biorących udział w głosowaniu, do których wliczani są także wstrzymujący się od głosu) - w tym przypadku chodziło o 215 posłów. I taka większość się znalazła - "za" głosowało 223 posłów (218 z PiS, trzech z Kukiz'15 i dwóch niezależnych), przeciw - 206 (m.in. 117 z Koalicji Obywatelskiej), nikt się nie wstrzymał. Nie głosowało 31 posłów. Szczegółowe wyniki prezentujemy poniżej:
Nowelizacja ustawy o OZE przegłosowana przez Sejm - wyniki. Sejm.gov
By nowelizacja weszła w życie zgodnie z planem, czyli od 1 kwietnia 2022 roku, potrzebny jest jeszcze tylko podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
- Przyjęta ustawa to cios zadany dynamicznie rozwijającej się branży mikroinstalacji prosumenckich. Zmiana przepisów spowoduje wyhamowanie prosumeryzmu. Ustawa zdejmuje ze spółek dystrybucyjnych odpowiedzialność za brak inwestycji w sieci energetyczne. Konsekwencje ich zaniedbań poniosą prosumenci - komentuje decyzję Sejmu Anna Frączyk, analityczka prawna w ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
W sytuacji rosnących cen energii własne, dodatkowe źródło zasilania to najlepszy sposób na obniżenie rachunków za prąd. Prosumenci przybliżają Polskę do realizacji unijnych celów klimatycznych w zakresie energii odnawialnej. Paradoksalnie prosumenci to jeden z największych sukcesów obecnego rządu. Dlatego trudno zrozumieć, dlaczego partia rządząca zdecydowała się na krok, który negatywnie się na nich odbije
- dodaje ekspertka.
Nowela wprowadza zmiany w sposobie rozliczania prosumentów. Teraz funkcjonuje system tzw. net meteringu, zwany systemem opustów. Panele w dzień generują energię, z której część jest wykorzystywana przez ich właściciela, czyli prosumenta, a reszta oddawana jest do sieci. W nocy czy w czasie pochmurnej pogody prosument może sobie niejako odebrać z sieci "swoją" energię, za co jest mu potrącane 20 proc. - to swego rodzaju "opłata" za przechowywanie energii w wirtualnym magazynie, jakim staje się w takiej sytuacji sieć. W tym systemie prosumenci za energię płacą mało - za jedną jednostkę energii, którą wprowadzą do sieci mogą niejako za darmo odebrać 0,8 jednostki.
W ramach nowelizacji (projekt jest poselski, ale przedstawiciele rządu publicznie go popierają i argumentują za koniecznością jego przyjęcia), system net meteringu zastąpiony zostałby net billingiem. Prosumenci nadwyżki energii mieliby sprzedawać do sieci po cenach hurtowych, a w razie potrzeby kupować po stawkach detalicznych, oczywiście wyższych, uwzględniających wszystkie opłaty. Według analizy przeprowadzonej dla Polskiego alarmu Smogowego przez dr Jana Rączkę, byłego prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, okres zwrotu z inwestycji w fotowoltaikę wzrośnie z obecnych 6-7 lat do 13-16 lat. Zmiany dotyczyłyby tylko nowych prosumentów. Ci, którzy przed wejściem ustawy w życie, czyli do 31 marca 2022 roku założą panele, przez 15 lat będą mogli rozliczać się według starych zasad.
Z tym pomysłem było trochę zamieszania. Najpierw pojawił się pomysł Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Spotkał się ze sporą krytyką i został w zasadzie porzucony. Potem dostaliśmy poselski projekt sygnowany przez byłą ministrę rozwoju Jadwigę Emilewicz. Po tym, jak do niego wprowadzono zmiany, Emilewicz go wycofała. Chwilę później jednak ten sam projekt (ze zmianami) przedstawił poseł Marek Suski. W ekspresowym tempie ustawa została przepuszczona przez sejmową machinę, korzystając z opcji umożliwiających przyspieszenie jej procedowania. W efekcie już po dobie projekt został przyjęty przez Sejm i trafił do Senatu. Tam za odrzuceniem zmian w fotowoltaice zagłosowało 49 senatorów, 47 było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu.
Proponowane zmiany już na wcześniejszych etapach były krytykowane przez ekspertów zajmujących się zieloną energią, także z powodu ich procedowania. Projekty poselskie można szybko przepuścić przez procedurę legislacyjną, nie wymagają np. konsultacji publicznych.
- Jeśli spojrzeć na to, w jakiej formule się one dzieją [zmiany - red.], no to to jest jednak dosyć skandaliczne, bez gruntownej analizy, ile to w tej chwili kosztuje, ile będzie kosztowało w przyszłości, co to spowoduje, rząd nie przedstawił tak naprawdę rzetelnego uzasadnienia - mówił Paweł Czyżak z think tanku Instrat, gość Zielonego Poranka Gazeta.pl. Całą rozmowę z ekspertem można obejrzeć pod tym linkiem.
Korzystne zasady rozliczania się prosumentów a także dopłaty do zakładania instalacji (szczególnie rządowy program Mój Prąd) przyczyniły się do prawdziwego boomu w fotowoltaice. O ile w połowie 2017 roku mikroinstalacji fotowoltaicznych było 21,5 tys., to na koniec 2019 roku już 154 tysiące, na koniec 2020 ponad 356 tysięcy, a na koniec trzeciego kwartału tego roku, czyli na koniec października już prawie 764 tysiące. Zmiany w zasadach prosumeryzmu to niejako konsekwencja popularności paneli. Przedstawiciele rządu argumentowali, że sieć nie może funkcjonować w takim zakresie jako wirtualny magazyn energii, bo rośnie ryzyko jej przeciążenia, a prosumenci powinni lepiej dopasować wielkość instalacji, które bywają zbyt duże.