Nowa ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa pełni tę funkcję niespełna dwa miesiące, a już miała okazję pochwalić się poważnym "sukcesem"(?). W ubiegłym tygodniu poinformowała, że Polska w 2020 roku osiągnęła unijny cel udziału energii odnawialnej (OZE) - i to z zapasem.
Według danych podanych przez GUS i cytowanych przez Moskwę, w ubiegłym roku wskaźnik udziału energii ze źródeł odnawialnych wzrósł do 16,13 proc. Tymczasem unijny cel dla Polski to 15 proc. Ministra podkreśliła, że to "efekt konsekwentnie realizowanej polityki rządu w zakresie stabilnego rozwoju tego sektora".
Jednak w rzeczywistości Polska przekroczyła pułap 15 proc., bo Główny Urząd Statystyczny inaczej przeliczył m.in. zużycie drewna do ogrzewania domów. Spalanie drewna jest klasyfikowane jako "energia odnawialna" w Polsce i reszcie UE. To jednak kontrowersyjna klasyfikacja: emisje gazów cieplarnianych mogą być w jego przypadku wyższe niż z węgla. Osobnym problemem jest też groźne dla zdrowia zanieczyszczenie powietrza.
- Dwie rzeczy pomogły polskiemu rządowi wykazać, że spełnił cel OZE na 2020 roku. Pierwsza to spadek zapotrzebowania na energię w związku z pandemią. Przy stałej produkcji energii z OZE, a nawet rosnącej dzięki rozbudowie fotowoltaiki (2,5-krotny wzrost), udział źródeł odnawialnych w produkcji energii elektrycznej wzrósł z 14,4 proc. do 16,3 proc. - mówi nam Michał Hetmański, prezes think tanku Instrat.
Jednak największy wkład na wypełnienie celu OZE w trzech sektorach - transporcie, energetyce i ciepłownictwie - miała zmiana metodologii w tym ostatnim. Powiedzieć, że wzrost udziału OZE w ciepłownictwie to kreatywna księgowość, to jak nic nie powiedzieć. Polski rząd zmanipulował statystyką i wykazał więcej drewna kominkowego. Dzięki temu dziś - w 2021 r. wyszło, że już 4 lata temu na przełomie 2017 i 2018 r. wskoczyliśmy z poziomu 14,8 proc. na 21,5 proc. udziału OZE w ciepłownictwie – to skok o połowę, bez fundamentalnej zmiany w polityce państwa
O nowych danych i zmianie sposobu liczenia GUS pisze o informacji nt. energii ze źródeł odnawialnych w 2020 r. Od tego roku urząd zaczął inaczej liczyć zużycie biopaliw stałych przez gospodarstwa domowe. Do tego, używając nowej metodologii, skorygowano dane za rok 2018 i 2019.
Według wcześniejszej metody liczenia w 2019 roku odsetek OZE wynosił w Polsce niespełna 12,2 proc. Tymczasem po korekcie ten poziom wzrósł do 15,4 proc., a w 2020 roku wyniósł 16,1 proc. To pokazuje, że gdyby nie zaczęto inaczej liczyć ilości spalanej biomasy, to polska nie spełniłaby 15-procentowego celu i naraziła się na miliardowe kary. Dlaczego GUS zaczął inaczej liczyć zużycie "biopaliw stałych" - czym właściwie one są?
(Grafika - wysokienapiecie.pl, CC BY 4.0)
O energii odnawialnej mówi się najczęściej w kontekście energetyki, czyli wytwarzania prądu. Tam spalanie biomasy stanowi mniejszą część w porównaniu do innych źródeł, jak elektrownie wiatrowe. Ale wspomniane statystyki dotyczą też energii odnawialnej w ogrzewaniu i transporcie. Tam zaś główną rolę odgrywają biopaliwa, opisuje branżowy portal wysokienapiecie.pl. Biopaliwa płynne mogą być dodatkiem do paliw w samochodach. Biopaliwa stałe to w dużej mierze po prostu drewno, w tym odpady z przemysłu drzewnego. Poza nim mogą to być też odpady rolnicze lub rośliny uprawiane specjalne w celach energetycznych.
(Grafika - wysokienapiecie.pl, CC BY 4.0)
Biopaliwa stałe - w więc w dużej mierze drewno - stanowią ogromną większość źródeł energii odnawialnej w Polsce (biorąc pod uwagę produkcję prądu, ciepła i transport) - to blisko 72 proc. w 2020 roku. Na drugim miejscu jest energetyka wiatrowa, która odpowiada za 10 proc. OZE. Energia słoneczna to niespełna 2 proc.
Jak opisuje wysokienapiecie.pl, Polska wcale nie jest w UE w czołówce krajów pod względem spalanie drewna. A dotychczasowe dane GUS dot. spalanie drewna w kotłach, kominkach i kuchnia rzeczywiście mogły być zaniżone.
W cytowanej przez portal odpowiedzi GUS czytamy, że korektę umożliwiły dodatkowe źródła danych m. in. nt. pozyskania drewna, w tym drewna opałowego w 2020 r. W ten sposób, dzięki nowym informacjom o tym, ile drewna spalamy w kominkach czy piecach, Polska poprawiła swoje statystyki dot. OZE.
- Niestety, w przypadku ciepłownictwa indywidualnego spalanie biomasy w praktyce oznacza współspalanie z węglem, co z racji na praktykę mieszania tych paliw oznacza produkcję smogu - ocenia Hetmański. - To zatem oznacza, że istnieje konflikt pomiędzy tym rzekomo klimatycznym celem (wzrostu OZE przez popularyzację drewna) a środowiskowym (poprawą jakości powietrza). Międzynarodowe instytucje takie jak IRENA czy Komisja Europejska powinny się w długim terminie przyjrzeć takim zabiegom metodologicznym, a wygląda na to, że je firmują na razie - dodaje.
Jest jeszcze jeden bardzo poważny problem - czy spalanie drewna jest według przepisów polskich i unijnych uznawane za odnawialne źródło energii. Jednak w rzeczywistości jego wpływ na zmiany klimatu może być bardzo dużo.
Choć palenie drewnem w domowych piecach to z punktu widzenia emisji gazów cieplarnianych dużo mniejszy problem niż paliwa kopalne, to dane wskazują, że trudno mówić o nim jako "źródle odnawialnym".
Jak opisuje chathamhouse.org, drewno ma niższą gęstość energii od paliw kopalnych. By uzyskać tę samą ilość energii, trzeba spalić więcej drewna niż np. węgla. W konsekwencji spalanie drewna może uwalniać więcej dwutlenku węgla niż spalanie węgla (na tę samą ilość energii). Dlaczego więc jest to uznawane za energię odnawialną? Bierze się to z założenia, że rośliny - w tym przypadku drzewa - pochłaniają CO2 z powietrza. Więc na każdą wyemitowaną tonę CO2, tona zostanie pochłonięta. Jest to prawda - problemem jest jednak czas.
O tym, że spalanie drewna nie jest "zielone" opowiadał Gazeta.pl prof. Tomasz Wesołowski z Pracowni Biologii Lasu Uniwersytetu Wrocławskiego. - Mówi się, że spalając drewno, uzyskujemy zieloną energię, bo drewno jest odnawialne. To samooszukiwanie się na olbrzymią skalę. Drzewo rośnie kilkadziesiąt lat i gromadzi węgiel z atmosfery w swoich tkankach. Jeśli zostanie w lesie, to ten węgiel jest uwalniany częściowo w trakcie rozkładu, a częściowo jest przejmowany przez inne organizmy. Pozostaje w lesie. A co się dzieje, gdy wytnie się drzewo i je spali? Cały dwutlenek węgla z np. 50 lat uwalnia się w ciągu minut i pozostaje w atmosferze przez dziesiątki lat. A jeśli w miejscu wyciętego drzewa posadzimy nowe, to usunie te dodatkowe CO2 z atmosfery dopiero za 50 lat - mówił prof. Wesołowski.
Aby zatrzymać zmiany klimatu na relatywnie bezpiecznym poziomie, musimy obniżyć nasze emisje o połowię do końca tej dekady i dojść do poziomu zero netto do połowy wieku. Węgiel ze spalonego dziś 50-letniego drzewa zostanie zaś pochłonięty w całości dużo później. Więc choć teoretycznie jest to zamknięty cykl, to w praktyce przyczynia się to do zmian klimatu teraz, w kluczowym momencie.
Z tych powodów problematyczne jest też zastosowanie drewna jako paliwa w produkcji energii. - Można się kłócić, czy drewno jest odnawialnym źródłem energii, bo rzeczywiście - drzewa odrastają. Jednak to bardzo długa perspektywa, a wyemitowany podczas spalania drewna dwutlenek węgla uwalnia się do atmosfery natychmiast - zgadza się Augustyn Mikos, koordynator kampanii leśnych Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. - W związku z tym pozyskiwanie energii z drewna nie zbliża nas do osiągnięcia neutralności klimatycznej. W dodatku - palimy nim coraz częściej. Jeszcze 15 lat temu spalaliśmy w Polsce w sektorze energetycznym kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych rocznie. Dziś to ok. 5 mln metrów sześciennych. Wzrost stukrotny, a może być jeszcze większy - mówi.
Zastanawiające jest również pochodzenie drewna, które służy celom energetycznym. Ile z tych 5 mln metrów sześciennych rocznie to odpady, których nie można wykorzystać w żaden inny sposób? - Jeśli zapotrzebowanie na drewno energetyczne będzie rosło, to nie ma szans, by odpady mogły temu sprostać. Ich po prostu jest za mało - mówi Mikos. I dodaje, że niepokojące jest tegoroczne rozporządzenie dyrektora Lasów Państwowych Józefa Kubicy. - Nowe zapisy mówią, że drewno do elektrowni może trafiać z tzw. wieloobszarowych zaburzeń. Czyli np. kiedy w lesie pojawia się kornik drukarz. Albo kiedy las jest powalony przez nawałnicę, co w dobie kryzysu klimatycznego będzie zdarzało się coraz częściej. Słowem, jeśli zemrze nam duża ilość lasu, jak to miało miejsce np. w Puszczy Białowieskiej, to dzięki temu rozporządzeniu można usunąć takie drewno i spalić je w elektrowni. To rachunek ekonomiczny. Bez niego takie drewno mogłoby się rozkładać przez dziesięciolecia, wzbogacać ekosystem lasu i sprawić, że nowe drzewa będą silniejsze.
Drewno, którym palimy w domach, jest problemem także ze względu na smog. Nowe badania przeprowadzone w Atenach wskazują, że opalanie domowych kominków drewnem jest odpowiedzialne za większą emisję radioaktywnych związków (wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych - np. rakotwórczego benzo(a)pirenu) niż spaliny samochodowe. - Ateny to nie wyjątek. Z jednej strony ktoś powie: mój boże, to straszne. Ale z drugiej - ten przykład wskazuje na coś konkretnego, co każdy człowiek może zrobić bez wielkiego wysiłku. Wystarczy, że przestanie palić drewnem - mówi Athanasios Nenes z Foundation for Research and Technology Hellas.
Raport z podobnych badań opublikowano rok temu w Wielkiej Brytanii - okazało się, że drewno spalane w brytyjskich domach jest największym źródłem pyłów zawieszonych, trzykrotnie większym niż spaliny samochodowe. Żeby dobrze zrozumieć te proporcje, wystarczy dodać, że drewnem pali się w zaledwie 8 proc. brytyjskich domów. Pyły zawieszone trafiają do powietrza mimo korzystania z nowych pieców spełniających normy "ecodesign". Jak z kolei policzyli Duńczycy, z takiego pieca wydobywa się 750 razy więcej cząsteczek pyłów zawieszonych niż ze spalin wyprodukowanych przez duże auto dostawcze o masie powyżej 3,5 tony. I jeszcze jedno badanie, przeprowadzone przez naukowców w Sheffield w Anglii: domowe piece na drewno zwiększają trzykrotnie liczbę groźnych dla zdrowia pyłów w pomieszczeniach.
Wielka Brytania nie jest wyjątkiem. Jak wynika z raportu przygotowanego przez holenderski Krajowy Instytut Zdrowia Publicznego i Środowiska, dym z kominków opalanych drewnem odpowiada za 23 proc. emisji pyłów zawieszonych w kraju. Wcześniej sądzono, że za 10 proc. Rada miejska w Utrechcie zaoferowała mieszkańcom tego miasta nawet 2 tys. euro za rezygnację z tej formy ogrzewania lub wymianę pieca na lepszy. Najbiedniejsi mieszkańcy Utrechtu mogą starać się o dwukrotność tej sumy.
Dane GUS, które poprawił wynik polskiego OZE, dotyczą m.in. "drewna kominkowego". Jednak nie chodzi tylko o rekreacyjne palenie nim w kominku, a przede wszystkim o wykorzystanie drewna jako głównego lub dodatkowego paliwa do ogrzewania. To wynika nieraz z tego, że tylko na nie można sobie pozwolić.
Dominik Owczarek i Agata Miazga, którzy przeprowadzili badania na temat ubóstwa energetycznego Polaków, definiują je jako zjawisko polegające na doświadczeniu trudności w zaspokojeniu podstawowych potrzeb energetycznych w miejscu zamieszkania za rozsądną cenę. W pandemii ubóstwo energetyczne Polaków powiększyło się i dziś dotyka nawet co piątą osobę. To znaczy, że w z ubóstwem energetycznym mierzy się 1,3 mln polskich gospodarstw domowych. Jak wyliczyli twórcy raportu "Jak poprawić jakość życia osób ubogich energetycznie", prawie 400 tys. ubogich energetycznie gospodarstw domowych w Polsce ogrzewa mieszkania piecami na węgiel lub drewno. "Blisko 40 proc. osób posiadających piec na węgiel lub drewno cierpi na choroby układu oddechowego" - piszą twórcy raportu.
- Problemu ubóstwa energetycznego nie da się rozwiązać z dnia na dzień, więc drewno szybko nie zniknie z polskich domów. To nie oznacza jednak, że powinniśmy subwencjonować energetykę opartą na drewnie. A to ma dziś miejsce. W ciągu ostatnich kilku lat w Unii Europejskiej pomoc publiczna dla bioenergetyki wynosiła ok. 17 mld euro rocznie. To pieniądze, które sprawiają, że w elektrowniach opłaca palić się drewnem. W Polsce program Czyste Powietrze pozwala wymienić piec na węgiel na piec na biomasę drzewną, choć moglibyśmy przeznaczyć te pieniądze na termoizolację domów, panele fotowoltaiczne, pomagać ludziom w zakupie pomp ciepła. Inwestować w prawdziwie nieemisyjne źródła energii. Po prostu wydać te pieniądze lepiej - mówi Mikos.