Wysokie ceny energii powodują pewien renesans energetyki jądrowej. Atom jest chętniej postrzegany jako alternatywa dla dużych bloków konwencjonalnych, która wspierałaby i stabilizowała odnawialne źródła. Nie wszyscy się z tym zgadzają, ale na przykład Komisja Europejska proponuje uznać energetykę jądrową za zrównoważoną i włącza ją do projektu nowej taksonomii - spisu technologii, które mogą być uważane za zrównoważone środowiskowo. Jeśli atom tam trafi, to łatwiej będzie na przykład o finansowanie nowych inwestycji w tym zakresie.
Nowa taksonomia ma swoich zwolenników i przeciwników w w Europie, niechętni atomowi są przede wszystkim Niemcy. Dość łatwo można się zorientować, kto jest po której stronie, patrząc na mapę inwestycji atomowych - istniejących i planowanych. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:
Polska atom chciałaby mieć i go planuje - choć jest to permanentne planowanie, bo pierwszą decyzję o budowie elektrowni jądrowej podjęto 40 lat temu. Reaktor w Żarnowcu miał być pierwotnie gotowy w 1989 roku, ale nie zdążył powstać, zanim rok później zdecydowano o rezygnacji z tego pomysłu. Pomysł wrócił w XXI wieku, elektrownia miała powstać w 2020 roku, potem, pojawiały się kolejne, coraz późniejsze terminy. Teraz: 2033 rok.
Atomu na razie nie mamy, mamy za to drogą energię. Ostatnio z różnych powodów: odbicia w gospodarce po pandemii, czy zawirowań geopolitycznych, ale na przestrzeni kilku lat coraz mocniej działa polityka klimatyczna - to, że chcemy odchodzić od węgla i innych paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii i nisko- lub najlepiej zeroemisyjności. Przyspieszeniu tego procesu i zahamowaniu zmian klimatu ma służyć unijny pakiet Fit for 55, który niektórym polskim politykom bardzo się nie podoba. Czy Polski naprawdę na niego nie stać i czy możemy sobie pozwolić na jego wypowiedzenie? Oto trzy pytania do eksperta:
A jeśli chodzi o sam raport Pekao SA, to rozmowę z jego autorami można przeczytać w poniższym tekście: