Fit for 55. Weto, budowanie koalicji? "Polska nie ma zbyt wielu przyjaciół na arenie europejskiej"

Maria Mazurek
Politycy rządzącej w Polsce koalicji grożą wysadzeniem unijnego pakietu klimatycznego Fit for 55. Niektórzy mówią o wecie, choć tu trzeba powiedzieć od razu: pakietu zawetować się nie da. Zaszkodzić można, ale to też nie będzie łatwe. - Jest sporo państw, którym elementy tego pakietu się nie podobają. Tyle że my, Polska, mówimy, że jesteśmy przeciwnikami pakietu w ogóle, bo jesteśmy przeciwni polityce klimatycznej UE - mówi Paweł Wiejski, analityk Instytutu Zielonej Gospodarki. To nie jest dobra strategia. Co możemy stracić?

Siema! Gazeta.pl kolejny już raz gra #JedenDzieńDłużej dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każde dodatkowe wsparcie dla tej akcji jest bezcenne. Licytujcie i kwestujcie razem z nami.

Zobacz wideo Energia w Europie drożeje z kilku powodów. Trzy pytania do eksperta

Maria Mazurek: Polscy politycy coraz głośniej mówią o sprzeciwie rządzących wobec unijnej polityki klimatycznej, a w szczególności pakietu Fit for 55, który jest obecnie negocjowany. Pojawia się nawet słowo: weto. Tyle że w tym przypadku ono nie zadziała do końca. Dlaczego?  

Paweł Wiejski, Instytut Zielonej Gospodarki: W wypowiedziach rządzących przebijają się dwa przekazy. Jeden: wetujemy pakiet Fit for 55. Drugi, nieco bardziej zniuansowany, który było widać na przykład we wtorkowej wypowiedzi Piotra Müllera: nie zgadzamy się na pakiet Fit for 55, ale nie da się go zawetować, więc będziemy budować koalicję, żeby go zablokować w jak największym stopniu. Od razu trzeba powiedzieć, że pakietu zawetować się nie da. Składa się z kilkunastu propozycji legislacyjnych, których zdecydowana większość jest przyjmowana większością kwalifikowaną w Radzie Unii Europejskiej. Czyli Polska sama nie może zawetować większości tych propozycji.  

Co w takim razie może polski rząd zrobić, jeśli będzie bardzo chciał się sprzeciwić projektowi?  

Jest kilka pojedynczych pomysłów, które może zawetować. Jeden z nich to reforma dyrektywy o opodatkowaniu energii. Dotyczy kwestii podatkowych, w których UE podejmuje decyzje jednomyślnie. To ważna kwestia, w największym w skrócie wyznacza minimalną stawkę opodatkowania paliw. Chodzi o to, by nie dochodziło do sytuacji, w których jedno unijne państwo ustala sobie stawkę zerową, co ściąga do niego chętnych na paliwa z innych krajów.  

Kolejnymi tematami, które możemy zablokować, są elementy reformy ETS i podatku od importu emisji [Carbon Border Adjustment Mechanism - CBAM - red.]. KE proponuje, by część wpływów z ETSu i wpływy z CBAM trafiały do budżetu UE. Środki te miałyby zostać przeznaczone na spłatę długów zaciągniętych na rzecz pocovidowego Funduszu Odbudowy. Jeśli chodzi o drugi element, czyli podatek od importu emisji, to mówimy o rozwiązaniu, które jeszcze nie istnieje, według planów miałoby wejść w życie w 2026 roku. Zresztą także ściąganie części wpływów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 jest odłożone w czasie. Obie te kwestie nie są specjalnie istotne w całym pakiecie Fit for 55, na pewno nie tak jak dyrektywa o opodatkowaniu energii. 

Akurat z systemu EU ETS Polska zbiera do swojego budżetu całkiem sporo - tylko w ubiegłym roku ponad 25 miliardów złotych.  

A w przypadku ETS do budżetu UE przechodziłaby tylko 25 procent wpływów. Do budżetu UE miałyby też trafiać część wpływów z drugiego ETS, dla transportu i budynków.  

Ten drugi ETS to na razie tylko propozycja, która już w momencie ogłoszenia planu Komisji Europejskiej była przez przedstawicieli Polski mocno krytykowana. To chyba też mocno kontrowersyjny element Fit for 55?  

Tak, to jedna z najbardziej kontrowersyjnych propozycji. Dosłownie teraz trwają negocjacje w tej sprawie, kilka dni temu toczyła się dyskusja na ten temat na poziomie ministrów odpowiedzialnych za środowisko w państwach unijnych. Na razie nic nie wskazuje na to, by Polska w tym obszarze przewracała stolik, tylko pamiętajmy, że mówimy o wciąż bardzo wstępnych rozmowach.  

No dobrze, polski głos mocno słychać - na pewno w Polsce. A inni? Nasz rząd znalazłby sojuszników do sprzeciwu wobec Fit for 55?  

Jest sporo państw, którym elementy tego pakietu się nie podobają. Tyle że my, Polska, mówimy, że jesteśmy przeciwnikami tego pakietu w ogóle, bo jesteśmy przeciwni polityce klimatycznej UE. Problem z takim podejściem polega na tym, że Polska zgodziła się na wyznaczenie unijnego celu osiągnięcia 55 proc. redukcji emisji do 2030 roku. Oczywiście, chodzi o cel dla całej Unii, ten dla nas będzie z pewnością mniejszy - tutaj też jeszcze nie wiadomo, o ile. Jednak jeśli zgodziliśmy się na ten cel, a jednocześnie chcemy zablokować wszystkie propozycje, które mają służyć jego osiągnięciu, to wydaje mi się, że na poziomie unijnym nie jest to najlepsza strategia. Nie tylko jest nieskuteczna, ale może być dla nas niekorzystna.  

To jak ta strategia powinna wyglądać?  

Pamiętajmy, że w Fit for 55 są elementy, które nam się bardzo opłacają i nam się podobają. Na przykład nowy Fundusz Społeczno-Klimatyczny, który ma zapewniać wsparcie dla osób najbardziej dotkniętych wyższymi cenami związanymi z transformacją energetyczną. Jesteśmy na etapie negocjacji i to jest moment, kiedy możemy coś ugrać dla siebie. Pakiet raczej nie wejdzie w tej formie, w której został przedstawiony przez KE. Komisja zawsze zajmuje taką pozycję negocjacyjną, żeby mieć z czego zrezygnować i państwa mogły pokazać, że coś dla siebie wywalczyły. To normalna strategia negocjacyjna i tak robią wszyscy. Kolejną rzeczą, którą robią wszyscy, jest tworzenie koalicji. Polska w tym momencie nie ma jednak zbyt wielu przyjaciół na arenie europejskiej. Teoretycznie mamy sporo wspólnych interesów w regionie, ale nie jest nam łatwo się dogadywać na przykład z Czechami, skoro wciąż niewyjaśniona jest kwestia Turowa. O ile z wchodzeniem w koalicje z innymi państwami nie będzie problemu, to gdyby to Polska chciała wychodzić z jakimiś inicjatywami, budowanie wokół nich grupy poparcia będzie trudniejsze. Od zawsze jest dysonans między tym, co politycy mówią w kraju, do swoich wyborców, na temat spraw europejskich, a tym, co mówią na arenie europejskiej. I to jest w porządku, tak robią wszyscy. Tyle że Polska idzie parę kroków dalej i potem trudno jest z nami rozmawiać na poziomie europejskim.  

Można sobie chyba wyobrazić, skąd to się teraz bierze: mamy kryzys energetyczny, wysokie rachunki za prąd i gaz, podbijające inflację, rządzący szukają winnych. Takim "winnym" w ostatnich tygodniach jest polityka klimatyczna UE. Czy - tak jak argumentują przedstawiciele władz - ta polityka i pakiet Fit for 55 jest dla Polski zbyt kosztowny i nas na niego nie stać?  

Myślę, że dobrą odpowiedzią na to jest słynny raport banku Pekao SA, na który powoływali się przedstawiciele rządu. W treści tego raportu można jednak przeczytać, że choć rzeczywiście chodzi o duże pieniądze, to wcale nie jest tak, że bez polityki klimatycznej wydatków na transformację energetyczną by nie było. Te pieniądze byłyby i tak ogromne, nawet jeśli nie bralibyśmy pod uwagę kosztów środowiskowych, zdrowotnych itp. Transformację energetyczną po prostu musimy przeprowadzić. Jeżeli chcemy, żeby była opłacalna i dobra dla środowiska, powinniśmy ją robić w kierunku odnawialnych źródeł energii, co dodatkowo uniezależniłoby nas od szantaży politycznych sprzedawców energii, jak ostatnio Rosji. Problem z argumentem, że to ta "zła Unia" sprawia, że mam wysokie rachunki, jest taki, że jest nieprawdziwy, ale wystarczająco często powtarzany może doprowadzić do sytuacji, w której część społeczeństwa obróci się przeciwko UE w ogóle. Ta retoryka antyunijna jest bardzo niebezpieczna.  

Na jakim etapie jest pakiet Fit for 55?  

Przez ostatnie pół roku to, co działo się na poziomie unijnym, to przebijanie się przez treść propozycji i obecnie jesteśmy na wstępnym etapie negocjacji. Prezydencja francuska chce posunąć te negocjacje do przodu, ale w ciągu najbliższych sześciu miesięcy na pewno żaden z elementów pakietu nie zostanie uzgodniony, być może w przypadku jednego lub dwa uda się osiągnąć jakieś porozumienie polityczne co do kierunku. W czasie kolejnej prezydencji, czeskiej, może będziemy mieli porozumienie w Radzie co do niektórych elementów pakietu i zaczną się pierwsze negocjacje z Parlamentem Europejskim. Dopiero w 2023 roku ruszy najbardziej gorący etap rozmów i być może w kolejnym, 2024 roku, część elementów pakietu wejdzie w życie.  

Jak już mówiliśmy, raczej nie w formie, jaką zaproponowała Komisja. To wszystko dzieje się jednak w momencie, gdy w Europę uderza kryzys energetyczny. Czy widzi pan rosnące obawy, że storpeduje on częściowo europejską zieloną transformację i obniży ambicje klimatyczne?  

Na pewno jest to spore ryzyko i w wielu państwach pojawiają się głosy, że powinniśmy złagodzić politykę klimatyczną. To fałszywy dylemat, bo rozwiązaniem kryzysu energetycznego i sposobem na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego jest oduzależnienie się od paliw kopalnych. Problem z kryzysami energetycznymi w ogóle jest taki, że odpowiedzią na nie jest zawsze nadreakcja. Czyli w momencie, gdy widzimy, że zaczyna nam brakować gazu, to naszą reakcją nie jest zmniejszanie zapotrzebowania, tylko znaczne zwiększenie dostępu do tego surowca. To może oznaczać duże inwestycje w gaz, które sprawią, że później znacznie trudniej będzie się nam wycofać z tego paliwa. Na szczęście pojawiają się głosy, które dostrzegają to zagrożenie i traktują kryzys energetyczny jako impuls, by więcej zainwestować w odnawialne źródła. Problem nie polega na tym, że Polska może zawetować Fit for 55, tylko że jeśli nie będzie starać się konstruktywnie angażować w dyskusje, może być kroplą, która przelewa czarę i doprowadzi do sytuacji, w której UE uniemożliwi sobie osiągnięcie swoich celów.  

Więcej o: