Polska, przedłużając o sześć lat ważność koncesji na wydobywanie węgla brunatnego w kopalni Turów bez przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko, naruszyła prawo unijne. Taka jest opublikowana w czwartek opinia Rzecznika Generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jego zdanie nie jest prawnie wiążące - TSUE sprawą ma zająć się wiosną - niemniej wskazuje kierunek, w który może pójść orzecznictwo.
Z drugiej strony, strona polska i czeska od kilku miesięcy prowadziły negocjacje, które nareszcie zakończyły się porozumieniem. Polska strona zobowiązała się do zapłaty Czechom 45 mln euro, a dodatkowo m.in. do budowy podziemnej bariery, która ograniczy straty środowiskowe. Czesi zapowiedzieli wycofanie skargi do TSUE, gdy Polska przekaże środki finansowe.
Jak połączyć te dwie informacje? Czy porozumienie oznacza, że zasadniczo problem kopalni w Turowie znika? A jeśli tak, to jak to możliwe, skoro podobno działa na podstawie nielegalnej koncesji (na razie według niewiążącego stanowiska Rzecznika Generalnego TSUE)? Pytamy o to Huberta Smolińskiego, prawnika z Fundacji Frank Bold.
Rzecznik TSUE stwierdził (a najprawdopodobniej - jeśli ten wyrok w ogóle dojdzie do skutku - TSUE też by tak orzekł), że wydobycie do 2026 r. odbywa się na mocy koncesji wydanej niezgodnie z prawem unijnym, a więc najprawdopodobniej powinna zostać uchylona
- mówi Smoliński.
Z drugiej strony, jak zauważa ekspert, mamy postępowanie o przedłużenie wydobycia w Turowie do 2044 r. W tym przypadku wydana została pierwsza decyzja koncesyjna, ale odwołanie od niej jeszcze nie zostało rozpatrzone. Koncesja więc na razie nie obowiązuje.
Mamy więc sytuację, w której Turów działa, bo ma koncesję do 2026 r. Ona nie została jeszcze wzruszona. Natomiast wiemy, że ona jest de facto niezgodna z prawem. A koncesji do 2044 r. nie ma. Porozumienie między Polską a Czechami doprowadzi do tego, że Czesi wycofają skargi z TSUE. Jeśli to zrobią, to rozstrzygnięcia końcowego TSUE nie będzie, będziemy znać tylko niewiążącą opinię rzecznika generalnego
- podsumowuje Smoliński.
Będziemy więc mieć sytuację, że Turów będzie kopał do 2026 r. na podstawie koncesji, która jest zapewne niezgodna z prawem, ale nikt w wiążący sposób tego nie orzekł. Czesi de facto przymkną na ten fakt oko. Co dalej?
Jedyne co możemy zrobić, to w postępowaniach krajowych, jako społeczeństwo, próbować wzruszyć tę koncesję. I to się dzieje, postępowania się toczą, także w przypadku koncesji '26. Mimo, że jest ona ostateczna, to są jeszcze jakieś możliwości jej wzruszenia
- mówi prawnik z Fundacji Frank Bold. Jak dodaje, alternatywą może być działanie Komisji Europejskiej. Po wycofaniu skargi przez Czechów to ona może wszcząć nową procedurę naruszeniową.
Od 20 września 2021 r. Polsce nalicza się kara za niewdrożenie środków tymczasowych w sprawie kopalni Turów - 500 tys. euro dziennie. Przekroczyła ona już 68 mln euro, czyli ponad 300 mln złotych. Polska nie chce jej zapłacić, pojawia się realna groźba obcięcia o tę kwotę funduszy unijnych. Czy porozumienie Polski i Czech oznacza, że kara pójdzie w zapomnienie?
Według nas gdyby postępowanie w TSUE upadło, to nie byłyby naliczane dalsze kary. Ale te naliczone są wymagalne i mogą być przez KE potrącone z funduszy dla Polski
- nie pozostawia wątpliwości Smoliński.