Tej zimy silne wiatry przyniosły w Polsce rekordy - jeszcze nigdy nie produkowaliśmy tyle prądu z farm wiatrowych.
W styczniu produkowaliśmy z wiatry 15 proc. energii elektrycznej - prawie dwa razy więcej niż w styczniu ubiegłego roku. W poszczególne dni było to nawet ponad 30 proc. Te wartości mogłyby być dużo wyższe, gdyby nie to, że na kilka lat rozwój farm wiatrowych został w Polsce niemal zatrzymany za sprawą zmian w prawie, które wprowadziło PiS. Już wkrótce - informuje rząd - do Sejmu ma trafić projekt ustawy, która zmniejszy ograniczenia i ułatwi inwestycje. Tyle, że te zmiany, dotyczące tzw. zasady 10H, zapowiadano od dawna i wciąż są opóźniane.
Jak poinformowało w odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Rozwoju i Technologii, nowelizacja ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych ma wkrótce trafić do Sejmu.
Projekt jest "na końcowym etapie po przeprowadzonych konsultacjach społecznych, uzgodnieniach międzyresortowych i opiniowaniu, jak również po rozpatrzeniu uwag wynikających z tych procesów i naniesieniu zmian" - informuje resort. Zakłada on, że w drugim kwartale roku projekt zostanie przyjęty przez rząd i skierowany do prac Sejmu.
Jednak jeszcze w styczniu, odpowiadając na interpelację poselską, wiceminister klimatu Ireneusz Zyska przewidywał, że projekt trafi do Sejmu w pierwszym kwartale. Widać więc, że jest kolejne opóźnienie. Nawet jeśli ustawa będzie skierowana pod obrady do końca drugiego kwartału - a więc nawet do końca czerwca - to nie wiemy, ile potrwają prace parlamentarne. Do tego czasu rozwój energii wiatrowej jest zahamowany.
To, jak wprowadzenie zasady 10H wpłynęło na rozwój energii wiatrowej, widać wyraźnie na wykresie mocy zainstalowanych farm wiatrowych. Do 2015 roku ta wartość rosła dynamicznie. Aż na początku roku 2016 PiS wprowadził nowe prawo, które sprawiło, że na 99,7 proc. obszaru Polski nie można budować wiatraków - i inwestycje zostały niemal całkowicie zatrzymane. Dopiero w ostatnich latach znów zaczęły rosnąć. Jednak zdaniem branży i ekspertów dopiero zmiana prawa pozwoli na szybki rozwój. Jej brak zagrozi możliwości realizacji celów klimatycznych na 2030 rok.
Sam resort rozwoju przyznaje, że potrzeba zmiany ustaw wynika z "konieczności poprawy warunków dla budowy nowych lądowych elektrowni wiatrowych, które w wyniku obowiązywania obecnej ustawy zostały ograniczone oraz z potrzeby odblokowania budownictwa mieszkaniowego w sąsiedztwie istniejących i przyszłych elektrowni wiatrowych".
Rozwój energetyki wiatrowej ogranicza przede wszystkim wprowadzona w 2016 roku zasada 10H. Zgodnie z nią minimalna odległość między budynkami mieszkalnymi a farmą wiatrową to dziesięciokrotność całkowitej wysokości wiatraka - a więc przeciętnie od 1,5 do 2 km. Miejsc, które są na tyle oddalone od budynków i spełniają inne warunki, prawie w Polsce nie ma.
Głównym założeniem ustawy jest umożliwienie gminom odejście od zasady 10H w przypadku lokalizowania lądowych elektrowni wiatrowych przy zachowaniu odległości minimalnej - nie mniej niż 500 m. Ponadto w nowej ustawie mają być wyjątki dla budynków mieszkalnych, zapewnienie "odpowiednich procedur konsultacji społecznych" i uproszczona lokalizacja lądowych elektrowni wiatrowych w strefach przemysłowych.
Fundacja Instrat wylicza, że wprowadzenie zmian sprawi, iż obszar, gdzie można budować farmy wiatrowe, wzrośnie z 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski. Według analizy, obecnie sufit mocy zainstalowanych farm wiatrowych to 10 GW (w tej chwili mamy trochę ponad 7 GW). Zaś zmiany prawne "wraz z modernizacją istniejących turbin, umożliwi zwiększenie mocy zainstalowanej w wietrze nawet do 44 GW".
Prace rządu mają odkręcić to, co zrobił sam PiS na początku swojej kadencji. Politycy partii przez lata - jako opozycja - wyrażali sprzeciw wobec rozwoju energii wiatrowej i wzywali do wstrzymania inwestycji do czasu wprowadzenia regulacji. Posłanka Anna Zalewska mówiła o "chaosie prawnym", który "działa na szkodę ludzi i ich majątków" czy walorów krajobrazowych. Była już posłanka Józefina Hrynkiewicz mówiła w 2014 roku, że "w imieniu setek tysięcy, milionów poszkodowanych obywateli Rzeczypospolitej" apeluje do rządu PO-PSL o moratorium na budowę farm wiatrowych. W 2015 roku PiS doszło do władzy, a po nieco ponad pół roku rządów - Sejm przyjął ustawę z zasadą 10H.
Teraz, prawie sześć lat po przyjęciu ustawy, samo Ministerstwo Klimatu pisze, że na jej zmianę czekają m.in. przedsiębiorcy inwestujący w energetykę wiatrową (w tym państwowe spółki), firmy z innych branż (szczególnie energochłonnych), mieszkańcy gmin, którzy chcą u siebie elektrowni wiatrowych, samorządy i obywatele, którzy w ogromnej większości "oczekują rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce".