Trwa kampania "Nie karm Putina" Gazeta.pl, Ukrayina.pl oraz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Europa musi zdecydować o embargu na rosyjskie paliwa, ale już teraz każdy z nas może wziąć sprawy w swoje ręce. Zobacz, co możesz zrobić.
Arina Bilai, 16-letnia aktywistka, podchodzi z Kijowa. Już w wieku 13 lat zaczęła działania na rzecz praw zwierząt, a później również klimatu. Uciekła przed wojną do Polski, ale tu kontynuuje nie tylko naukę w szkole, lecz także swój aktywizm. 9 kwietnia przemawiała obok Ursuli von der Leyen i Justina Trudeau na konferencji ws. pomocy Ukraińcom. Mówiła tam o znaczeniu embarga na rosyjskie paliwa i odejścia od paliw kopalnych w ogóle. Zapytaliśmy jej, dlaczego embargo ma tak duże znaczenie i co myśli o postawie państw Unii Europejskiej.
Arina Bilai: Wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Myśleliśmy tylko o tym, jak przetrwać w tych warunkach lub jak wydostać się z kraju. Na chwilę zapomnieliśmy o klimacie, polityce i wszystkim innym.
Po 12 dniach wojny wyjechałam z Ukrainy i dotarłam do Warszawy. Najpierw nie myślałam aktywizmie. Ale gdy trochę doszłam do siebie, zdałam sobie sprawę, że mam zbyt dużo emocji i wkurzenia: na ignorancję, na brak działania i udawanie przez polityków, że coś robią. I skupiam się na politykach, bo społeczeństwu nie mam nic do zarzucenia. Wszędzie, szczególnie w Polsce, ludzie są wspaniali. Jestem wdzięczna i nie mam nic do zarzucenia. Ale wobec polityków mam zarzuty. Dlatego działam tu, razem z polskimi aktywistkami i aktywistami.
Paliwa kopalne to 40 proc. rosyjskiej gospodarki. Kiedy płacisz za ropę czy gaz, to wiele z tego trafia do Kremla i oligarchów. A oni są fundamentem reżimu Putina. I kupując paliwa, Europa bezpośrednio ich wspiera.
Jeśli UE odetnie to źródło pieniędzy, to oligarchowie stracą zyski. A Putin straci ich poparcie, straci fundamenty swojej władzy.
Oczywiście, te pieniądze trafiają nie tylko do oligarchów i firm, lecz także do rosyjskiego budżetu. Wspierają stabilizację gospodarki. I opłacają ich wojsko. Te pieniądze bezpośrednio finansują wojnę.
Wojna w Ukrainie trwa od 2014 roku. Gdy się zaczęła, miałam osiem lat. A więc połowa mojego życia to wojna w moim kraju. Przez ten czas w pewien sposób przyzwyczailiśmy się do wojny. Ale wiedzieliśmy, że Rosja się nie zatrzyma. Że Putin - wiedząc, że ma pieniądze, że jest zabezpieczony - pójdzie dalej. On powtarzał to wprost: że nie jesteśmy prawdziwym krajem, że jesteśmy niczym, że z łatwością nas pokona.
Nie mogłam zrozumieć, jak politycy wciąż znajdowali wymówki, by nie przestać kupować paliw kopalnych przez te osiem lat. Tym bardziej że nie był to jedyny przypadek, kiedy Rosja zaatakowała inny kraj. Wcześniej była Gruzja, Czeczenia, Mołdawia. I nie wiem, jak można było zignorować 2014 rok i dalej zrobić z nimi interesy.
Razem z grupą aktywistek i aktywistów spotkaliśmy się z politykami w Brukseli, w Parlamencie Europejskim. Niektórzy z nich mówili: prosimy, bądźcie cierpliwi. Walczcie, a nam dajcie pół roku lub więcej, żebyśmy byli gotowi na embargo.
To błąd Europy, nie Ukrainy, że uzależniła się od rosyjskich paliw. Dlaczego to my mamy płacić naszym życiem za czyjś błąd i ignorancję?
Najlepsze, co mogę powiedzieć, to że nie próbowała znaleźć wymówek. Gdy mówiliśmy, że Europa popełniła błąd, przyznała nam rację. To było ważne. Poza tym była niedawno w Kijowie, w Buczy, i widziała to wszystko na własne oczy. Zobaczyła, czym jest wojna. Wielu polityków, szczególnie na zachodzie, tego nie rozumie.
Mam nadzieję, że to zrobią i że to na nich wpłynie. Widok zabitych, dźwięk syren. To ma wpływ, zobaczenie tego wszystkiego nie pozwala ignorować rzeczywistości wojny. Ursula von der Leyen też jest człowiekiem, też ma emocje i to było widać.
Jako aktywistka, jako osoba starająca się zrozumieć polityków - rozumiem, o co im chodzi. Rozumiem - w pewien sposób - kiedy politycy mówią, że takie embargo wywoła problemy gospodarcze w Europie. Ale nie jestem tylko aktywistką, jestem też Ukrainką. Widziałam tę wojnę. Słyszałam tę wojnę. I dla mnie nie ma żadnych wymówek. Europa od ponad 60 lat buduje gospodarkę, dywersyfikuje ją - i gdzie są efekty, skoro miałaby się zawalić bez rosyjskich paliw? Najpewniej się nie zawali. I oczywiście nie chciałabym, żeby to się stało! Chcę tylko, żeby przestali płacić rosyjskiemu reżimowi.
Najbardziej zagadkowe jest dla mnie zachowanie Niemiec. Ich gospodarka jest zróżnicowana, ich produkcja energii jest zróżnicowana, mają dużo odnawialnych źródeł. A jednak nie podejmują konkretnych działań.
Absolutnie! Trzeba rozwiązać problem, a nie tylko zaradzać jego skutkom. I problemem jest to, że Rosja może i chce napadać na inne kraje. Ich imperialistyczne, kolonialne działania. I brak konserwacji ze strony innych państw.
Nie chcę kłaść na to największego nacisku, bo problem jest systemowy. Odpowiedzialność jest po stronie tych, których podejmują decyzje - polityków i rządzących. Ludzie mają władzę w tym, że mogą na nich naciskać i domagać się działań. Jeśli miałabym poprosić o jedną rzecz, to byłoby to domaganie się od polityków embarga na rosyjskie paliwa. Biorąc też pod uwagę wyjątkowe okoliczności, nie chciałabym prosić Polaków o więcej osobistych działań, bo i tak wykonują wielką pracę, goszcząc uchodźców. Może w krajach na zachodzie Europy, gdzie nie odczuwają wojny tak bardzo, mogą zrobić więcej.
Oczywiście jeśli ktoś ma odwagę i możliwość, żeby samemu odejść od paliw kopalnych - to jasne, niech to robi. Ale nie chcę, aby pojedyncze osoby czuły się za to odpowiedzialne. Moje główne przesłanie jest takie: miejcie odwagę. Na spotkaniach w Brukseli wiele osób mówiło mi, że ja jestem dzielna. Ale to, co jest odwagą, zależy od warunków, w jakich się znajdujesz.
Jako aktywistka - tak. Jako Ukrainka - nie. Bo to decyzja, którą trzeba było podjąć osiem lat temu. Albo wcześniej. Było wystarczająco powodów. I żadnego powodu, żeby to ignorować.
Co jeszcze możesz zrobić? 22 kwietnia, w Dzień Ziemi, odbędą się manifestacje "Stop finansowaniu wojen" organizowane przez polskich i ukraińskich aktywistów klimatycznych. Protest w Warszawie zaczyna się o 18 przed ambasadą Niemiec.