Ani jeden ze 196 krajów nie spełnił przez pół roku jednej z kluczowych obietnic, jakie świat podjął na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow - pisze serwis "New Scientist".
Szczyt był najważniejszym dorocznym spotkaniem światowej polityki klimatycznej. Jego znaczenie dodatkowo zwiększył fakt, że spotkanie przesunięto o rok z powodu pandemii. Jednocześnie pilność kryzysu klimatycznego tylko narasta. Ze względu na to kraje zgodziły się, że do kolejnego spotkania w Egipcie w 2022 roku "zrewidują i wzmocnią" swoje plany klimatyczne.
Było to kluczowe zobowiązanie szczytu. Każdy kraj samodzielnie określa, co dokładnie zrobi i jak ograniczy emisje, by mieć swój wkład w zatrzymanie globalnego ocieplenia. Plany przedstawione przed i na szczycie w Glasgow przełożyłyby się na ocieplenie o ok. 2,4 stopnia Celsjusza - wysoce ponad umiarkowanie bezpieczną granicę 1,5 stopnia. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, nowe obietnice miały paść do 2025 roku. Negocjatorzy zgodzili się jednak, że nie możemy tyle czekać i ustalono nowy termin na jesień 2022 roku, czyli kolejny szczyt - COP27.
Teraz do spotkania w Egipcie zostało pół roku i - jak poinformowało pismo "New Scientist" - żadne państwo nie przedłożyło jeszcze nowego, wzmocnionego planu ograniczania emisji do 2030 roku.
Więcej o ustaleniach szczytu w Glasgow przeczytasz w poniższym artykule:
Cytowany przez "The Guardian" Alok Sharma, brytyjski minister i przewodniczący szczytu COP26 powiedział, że porażka krajów w dotrzymaniu ubiegłorocznej obietnicy byłaby "potwornym ciosem" w samych siebie.
Sharma przyznał, że Rosyjska inwazja na Ukrainę z wszystkimi konsekwencjami, wzrost cen energii i inflacja drastycznie zmieniły warunki na świecie. Ale - podkreślił - dostosowanie się do tych nowych warunków przez osłabienie działań wobec zmian klimatu spowoduje tylko jeszcze większe szkody. - Ten kryzys powinien wzmocnić, a nie osłabić naszą determinację w spełnieniu zobowiązań z COP26. Przywódcy muszą pokazać, że o ile świat się zmienił, o tyle nasze zdecydowanie - nie - powiedział. Dodał, że zmiany klimatu są "chronicznym zagrożeniem", którego nie można ignorować nawet w sytuacji, gdy mierzymy się z nowymi kryzysami.
Sharma powiedział, że Wielka Brytania "szuka sposobów", żeby wzmocnić swój plan klimatyczny i cel na rok 2030. Jednym z pierwszych państw, które to zrobią, może być gospodarz kolejnego szczytu - Egipt. Jak informował Reuters, w ciągu tygodni kraj planuje wysłać nowy plan z bardziej ambitnymi celami.
Co z pozostałymi? "New Scientist" opisuje, że eksperci nie spodziewają się pojawienia nowych planów jeszcze długo. Część krajów może złożyć je krótko przed lub na samym szczycie COP27, ale nie wiadomo, ile z nich rzeczywiście pokaże bardziej ambitne cele. Możliwe, że "najlepsze", na co można liczyć, to zwiększone cele dla niektórych sektorów gospodarki.
- Obawiam się, że już na szczycie w Glasgow było dość jasne, że nie jest wielce prawdopodobne, iż ujrzymy te bardziej ambitne plany w 2022 roku - powiedział w "New Scientist" Pete Betts z London School of Economics. Dodał, że są "wszelkie sygnały", iż - pomimo obietnicy - w Egipcie nie zostaną znacząco wzmocnione globalne plany walki ze zmianami klimatu.
Egipt może chcieć wysłać do świata sygnał, składając własny zaktualizowany plan klimatyczny. Jednak według analityków nie widać wysiłków dyplomatycznych, które skłaniałyby kraje do działania.
Polityka klimatyczna i globalny ruch na rzecz ratowania klimatu, w tym młodzieżowe strajki, nabierały rozpędu w latach 2018-2019. Jednak kolejny rok przyniósł pandemię i to odwróciło uwagę od kryzysu klimatycznego. Teraz (lub na razie) COVID jest mniejszym problemem w dużej części świata, ale rosyjska wojna z Ukrainą i jej globalne konsekwencje pochłaniają polityków, media i społeczeństwa.
Być może jeszcze większym znakiem zapytania od nowych planów jest realizacja tych istniejących. Eksperci powtarzają, że wobec rosyjskiej agresji i kryzysu na rynkach energii rozwiązaniem są inwestycje w zielone, odnawialne źródła energii. Ale wiele państw i firm i tak rozważa lub planuje nowe inwestycje w paliwa kopalne, by zastąpić nimi to, co kupowały od Rosji. To kierunek przeciwny do tego, który musimy obrać, żeby zatrzymać zmiany klimatu.
W Glasgow państwa świata zobowiązały się do odchodzenia od węgla, ale w tym roku w niektórych państwach - np. USA - wydobycie ma urosnąć, a nie zmaleć.
Największe firmy z branży ropy naftowej i gazu planują "dziesiątki wielkich projektów", które zniweczą cel zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia. "Jeśli władze państw nie zaczną działać, to te firmy będą liczyć zyski, podczas gdy świat będzie płonął" - piszą dziennikarze "Guardiana", którzy ujawnili plany i dane.
Między innymi gospodarze szczytu w Glasgow mówili przed nim, że podstawowym celem jest utrzymanie w zasięgu - lub "przy życiu" - celu ograniczenia wzrostu temperatury globu do 1,5 stopnia. Już po jego zakończeniu zajmujący się polityką klimatyczną prof. Michael Jacobs napisał, że na szczycie zrobiono tyle, ile było w praktyce możliwe. I cel jest "przy życiu", ale "leży pod respiratorem" - napisał ekonomista. I podkreślił, że "wszystko zależy od tego, ile presji uda się wywrzeć na rządy w 2022 roku". Połowa tego czasu już upłynęła, a w walce ze zmianami klimatu nie tylko nie widać przyspieszenia, lecz wręcz spowolnienie.
A wkrótce na niektóre działania będzie już za późno - przynajmniej jeśli miałyby one zapewnić zatrzymanie zmian klimatu na możliwie najbardziej bezpiecznym poziomie. - Dowody naukowe są jednoznaczne: zmiany klimatu stanowią zagrożenie dla ludzi i planety. Każda dalsza zwłoka w podjęciu wspólnych działań na skalę światową spowoduje, że przegapimy małą i szybko niknącą szansę na zapewnienie zdatnej do życia przyszłości (na Ziemi - red) - mówił prof. Hans-Otto Pörtner, jeden z autorów najnowszego raportu ONZ-owskiego panelu naukowców ds. zmian klimatu.