Rosyjska wojna i kryzys klimatyczny wpędzają miliony w głód. "Naturalny kalendarz jest zachwiany"

Sudan Południowy - najmłodsze państwo świata - z trudnością podnosi się z lat wojny domowej. Teraz uderzenia kolejnych kryzysów - zmian klimatu, pandemii i skutków wojny w Ukrainie - mogą wpędzić jeszcze więcej mieszkańców w głód. A środków na pomoc humanitarną jest mniej niż wcześniej. - W napięciu czekamy na to, co przyniesie przyszłość - mówi Maria Piotrowska z Polskiej Akcji Humanitarnej.
Zobacz wideo Tracz: Jeśli chodzi o nienawiść do OZE to podziały w Zjednoczonej Prawicy są bardzo wyraźne

Na pierwszy rzut oka widać kłosy zboża na tle błękitnego nieba. Dłuższe przyjrzenie się ujawnia przerażający szczegół: zamiast nasion, na grafice widać czaszki. Tytuł nad nimi ostrzega: nadciąga klęska głodu. To nowa okładka "The Economist", która w dobitny sposób pokazuje zagrożenie, przed którym stoi świat. 

I jak przy wielu ostatnich kryzysach, od klęsk klimatycznych po pandemię, najbardziej narażeni są ci, którzy i tak są najsłabsi. Brak żywności, napędzany zmianami klimatu, rosyjską wojną przeciwko Ukrainie i sytuacji gospodarczej, może szczególnie dotknąć kraje Afryki Wschodniej. 

- ONZ w opublikowanym w marcu 2022 roku dokumencie ‘Humanitarian Response Plan’ dla Sudanu Południowego oceniła, że 8,9 mln ludzi - w tym 4,6 mln dzieci - z ponad 11 mln mieszkańców będzie potrzebowała w tym roku jakiejś formy wsparcia humanitarnego - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl Maria Piotrowska, koordynatorka programów PAH w Sudanie Południowym.

- Z danych opublikowanych w kwietniu przez IPC (światowa skala bezpieczeństwa żywnościowego - red.) wynika, że w okresie od kwietnia do lipca 2022, aż 87 000 osób znajdzie się w piątym - najwyższym - poziomie zagrożenia głodem oznaczającym katastrofę humanitarną, a 7,7 miliona osób znajdzie się w sytuacji ostrego kryzysu żywnościowego - powiedziała Piotrowska. Jak widać na mapie poniżej, już na początku roku prawie cały kraj był objęty trzecim (kolor pomarańczowy) lub czwartym (kolor czerwony)  poziomem zagrożenia głodem. Od kwietnia liczba "czerwonych" regionów jeszcze wzrosła. Żaden cały region nie jest objęty poziomem najwyższym - klęski głodu - ale są takie, gdzie dotyka ona od kilku do kilkunastu procent mieszkańców. 

embed

Kryzys uderza z każdej strony

Kryzys dostępu do żywności w Sudanie Płd. nie ma jednej przyczyny. Składa się na to z jednej strony burzliwa historia najmłodszego państwa na świecie, jak i globalne wydarzenia, na które mieszkańcy nie mają wpływu - kryzys klimatyczny, pandemia i wojna Rosji z Ukrainą. 

Jak wyjaśnia przedstawicielka PAH, ogłoszenie niepodległości w 2011 roku było końcem dwóch długich wojen o niepodległość, które toczone były od 1955 roku z rządem centralnym Sudanu w Chartumie. - Ale niestety niepodległość nie zakończyła problemów kraju. Od początku funkcjonowały tam będące w opozycji do siebie ugrupowania polityczne i już dwa lata po ogłoszeniu niepodległości doszło do wojny domowej - mówiła

- Przyczyny konfliktu były złożone - w tym brak demilitaryzacji, niewłączenie opozycji do rządu, silna i scentralizowana władza - a konsekwencje okazały się koszmarne. Przez lata trwały kolejne zaognienia konfliktu i zawieszenia broni. Wreszcie 2018 roku podpisano porozumienie pokojowe, ale jest to bardzo kruchy pokój. Cały czas są tarcia polityczne, którym towarzyszą lokalne konflikty, rozwiązywane często przy użyciu siły. To oznacza brak bezpieczeństwa w różnych częściach kraju. 

Sudan Południowy cały czas jest w "permanentnym kryzysie humanitarnym", co prowadzi też do wysiedleń mieszkańców. Ponad 2,3 mln to uchodźcy poza granicami kraju, a jedna piąta ludzi w kraju jest wysiedlonych wewnętrznie. - Do powodów migracji zarówno wewnętrznej jak i tej na zewnątrz kraju należy brak bezpieczeństwa wynikający z niestabilności politycznej, ale też skutki zmian klimatu - powiedział

- Teraz jest czwarty rok z rzędu, kiedy naturalny kalendarz pogodowy jest zachwiany. Występują gigantyczne powodzie, które UNHCR ocenia jako najpoważniejsze od 60 lat w tym regionie - powiedziała Piotrowska - Brak stabilności uderza w gospodarkę na wielu poziomach. Trudno uprawiać pola, trudno prowadzić drobny biznes, który zapewnia rodzinom samodzielność i możliwość utrzymania się. Ludzie, nie mając nawet małych dochodów, stają się uzależnieni od pomocy humanitarnej.

Problem dostępu do bezpiecznej wody - czyli zdatnej do picia, położonej blisko miejsca zamieszkania, stale dostępnej - nie jest nowy w krajach Afryki Wschodniej. Jednak wraz ze zmianami klimatu postępuje coraz szybciej. Skutki globalnego ocieplenia są w Sudanie Południowym i Somalii analogiczne do tych, które obserwujemy w Polsce: mniej umiarkowanej pogody, więcej ekstremów - ulew, suszy, fal upałów. Jednak mieszkańcy państw Afryki Wschodniej są dużo bardziej narażeni na ich skutki z powodu braku środków na adaptację, słabą infrastrukturę i gospodarkę, brak monitoringu i możliwości reagowania na zmiany. 

 Często jedyną możliwością ratowania się przed powodziami jest porzucenie domów i ucieczka na wyżej położone tereny. Takim regionem jest południe kraju. To rodzi nowe problemy. - Można sobie wyobrazić, że kiedy tysiące społeczności przenosi się do innych regionów i nagle pojawia się więcej mieszkańców, następuje większe zapotrzebowanie na wodę, na jedzenie. I to generuje dodatkowe konflikty. Szczodrość i chęć pomocy ma swoje granice - podkreśla Piotrowska. Szczególnie gdy społeczność przyjmująca jest w tylko trochę lepszej sytuacji. 

- Dodatkowo tracą na tym dzieci, które muszą przerwać edukację. I tracą nie tylko szansę na wykształcenie, ale też na codzienny posiłek. Bo szkoła to też często punkty dożywiana. Mniej więcej 2/3 dzieci w Sudanie Południowym jest niedożywionych - podkreśla przedstawicielka PAH.

Brak zboża i pieniędzy 

Kryzys klimatyczny uderza w kraj od lat. Ale teraz sytuacja rysuje się jeszcze bardziej dramatycznie z powodu innych globalnych problemów, jak kryzys gospodarczy po pandemii i skutki wojny Rosji z Ukrainą.

- W napięciu czekamy na to, co przyniesie przyszłość. Konflikt w Ukrainie sprawia, że uwaga największych organizacji i darczyńców jest skierowana tam. I boimy się, że zostaną odcięte fundusze i trudno będzie o finansowanie działań w innych państwach. Już widzimy pierwsze sygnały. Budżety agend ONZ-owskich na działania w Sudanie Płd. są zmniejszane o 20-30 proc. - powiedziała Piotrowska. 

Widać to w całym regionie Afryki Wschodniej. Jak wymienia przedstawicielka PAH, np. w Somalii cena 50-kilogramowego worka mąki podskoczyła z 26 do 32 dolarów. Dotyczy to nie tylko importowanej żywności, ale też paliw i nawozów potrzebnych do upraw na miejscu. - W Kenii ceny nawozów wzrosły o 50 proc. Taki wzrost cen kompletnie sparaliżuje tamtejsze rolnictwo - ostrzegła. 

- Sam Sudan Płd. nie importuje pszenicy bezpośrednio z Rosji czy Ukrainy, nie jest ona też najbardziej popularnym produktem – są nimi kukurydza czy sorgo. Ale państwa, od których Sudan Płd. zboże kupuje – przede wszystkim Kenia i Uganda –  są już importerami żywności z Rosji i Ukrainy. Brak pszenicy u nich sprawi, że nie będzie jej w Sudanie Płd. A jeśli w całym regionie zabraknie pszenicy lub będzie ona bardzo droga, to wzrośnie też cena innych produktów

- wyjaśniła Piotrowska. To wszystko może przełożyć się na klęskę głodu na niespotykaną skalę. 

- Skala zagrożenia głodem osiągnęła nowy poziom. W ciągu zaledwie dwóch lat liczba osób poważnie zagrożonych pod względem bezpieczeństwa żywnościowego podwoiła się ze 135 milionów przed pandemią do 276 milionów obecnie - mówił przed tygodniem António Guterres, sekretarz generalny ONZ. Ponad pół miliona ludzi żyje w warunkach klęski głodu - to wzrost o ponad 500 proc. od 2016 roku.

Guterres rysował ponurą perspektywę tego, co stanie się, jeśli świat nie rozwiąże problemu wysokich cen i braku żywności. - Grozi to wepchnięciem dziesiątek milionów ludzi na granicę bezpieczeństwa żywnościowego, po czym nastąpi niedożywienie, głód i kryzys, który może potrwać lata - powiedział.

Pomoc i adaptacja do zmian klimatu

W Sudanie Południowym Polska Akcja Humanitarna widzi potrzeby humanitarne "w każdym sektorze". - Jako PAH będziemy kontynuować to, w czym mamy największe doświadczenie i co przynosi realne zmiany, czyli m.in. wsparcie w dostępie do czystej wody i sanitariatów. To przede wszystkim budowa lub naprawa istniejących studni, punktów ujęć wody oraz toalet - powiedziała Piotrowska.

Polska organizacja - jak wyjaśniła - skupia się na tym, co pozwala lepiej mierzyć ze skutkami zmian klimatu, jak powodzie.

- Na przykład budujemy podwyższenia studni i punktów ujęć wody, żeby w przypadku powodzi ludzie nie tracili dostępu do czystej wody i nie musieli decydować się na migrację. To samo dotyczy toalet – budujemy je na  podwyższeniu, żeby w przypadku powodzi mieszkańcy nie tracili możliwości korzystania z podstawowej infrastruktury sanitarnej - stwierdziła. 

Możesz wesprzeć działania Polskiej Akcji Humanitarnej w Sudanie Południowym przez stronę pah.org.pl/sudan-poludniowy

Zobacz wideo Jak wojna w Ukrainie wpłynęła na światowe łańcuchy dostaw żywności? Pytamy eksperta
Więcej o: