W ubiegły piątek do bazy operacyjnej przybyli strażacy z Hiszpanii, Włoszech, Niemiec, Holandii, Irlandii, Wali i Polski. Dołączyli do nich również polscy leśnicy. Po podziale na drużyny uczestnicy otrzymali koordynaty punktów, na których czekały dla nich zadania. Do samego końca były one objęte tajemnicą tak, aby jak najlepiej odtworzyć sytuację panującą podczas rzeczywistych działań. Uczestnicy wiedzieli tylko jedno – mieli opanować rozpowszechniający się pożar.
Na każdej stacji ratownicy uczyli się, jak - korzystając z niewielkiej ilości wody i ręcznych narzędzi - można skutecznie prowadzić walkę z dużymi pożarami. Chociaż w Polsce pożary leśne są wciąż dużo mniejsze niż w Stanach Zjednoczonych czy krajach basenu Morza Śródziemnego, sytuacja z roku na rok coraz bardziej się pogarsza. Jak stwierdziła Honorata Galczewska, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu: Już w tym roku, w całych Lasach Państwowych mieliśmy ponad 1100 pożarów, a na terenie tej dyrekcji, czyli toruńskiej, było ich już ponad 100. Jest to sporo. Widzimy, że w porównaniu do ubiegłego roku jest to trzy razy więcej.
- Dlatego kluczowa jest zmiana podejścia do gaszenia pożarów oraz międzynarodowa wymiana doświadczeń. Organizując takie manewry mamy na celu zwrócenie uwagi polskiej społeczności strażackiej na istotę problem, a zarazem zbudowanie pola do współpracy z naszymi europejskimi kolegami - wyjaśnia Bartosz Klich, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Ekspertów Pożarnictwa, współtwórca polskich modułów leśnych, które brały udział w zagranicznych misjach w Szwecji i Grecji.
- Przez lata zbudowaliśmy wiele nawyków, które powoli stają się nieaktualne, właśnie z powodu zmian klimatycznych – wtóruje Emil Albrychiewicz, członek stowarzyszenia a na co dzień doktorant na wydziale fizyki Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. W trakcie ćwiczeń wielu uczestników przeżyło szok, kiedy nagle okazało się, że do walki z dużym pożarem leśnym wystarczy kilkadziesiąt litrów wody zamiast setek tysięcy. Ponadto uczestnicy mieli okazję zapoznać się z wykorzystaniem ognia wstecznego, rozpalanego przez strażaków, do walki z pożarem. - To praktyki, które amerykańscy strażacy wykorzystują na co dzień - dodaje Emil Albrychiewicz.
Wykorzystanie ognia do walki z pożarami, choć dla osób postronnych wydaje się zupełnie nieintuicyjnie, staje się normalną praktyką w wielu krajach. Jak tłumaczy Jan Kaczmarowski, uczestnik manewrów: Pożar, żeby się rozprzestrzeniał, potrzebuje paliwa. Eliminując paliwo poprzez kontrolowane wypalanie, zmniejszamy ryzyko dużych i gwałtownych pożarów, a badania ekologów leśnych wprost wskazują, że takie spokojne wypalanie jest korzystne dla środowiska.
Manewry zakończyły się sukcesem, uczestnicy, pomimo zmęczenia, byli zadowoleni z możliwości wzięcia udziału w takim wydarzeniu. Zwieńczeniem był przylot samolotu gaśniczego Dromader, dla wielu gości widok, który na zawsze utkwi w pamięci. "Bazując na odbiorze tej edycji, jesteśmy pewni, że za rok powrócimy, nawet na większą skalę. W międzyczasie będziemy dalej działać na rzecz propagowania dobrych nawyków w pożarnictwie leśnym" konkluduje Bartosz Klich.