Amphibolis antarctica jest zwana inaczej nimfą wodną. Naukowcy z University of Western Australia badali ten gatunek w Zatoce Rekina w Australii. Chcieli opisać różnice genetyczne między gatunkami z różnych rejonów akwenu. W tym celu pobrali 10 szczepek nimfy wodnej i poddali je badaniu, którego wyniki ich zszokowały - pisze "The New York Times".
Po zbadaniu DNA próbek okazało się, że kod genetyczny każdej z nich jest identyczny. Dotyczyło to również szczepek, które nie były ze sobą połączone systemem korzeniowym. To oznacza, że jest to jedna i ta sama roślina, która rozmnaża się przez klonowanie, a jej korzenie kiedyś tworzyły jedność. Nimfa wodna z Zatoki Rekina rozciąga się na przestrzeni 180 km. Naukowcy obliczyli, że roślina jest w tym miejscu od 4,5 tys. lat, jest więc równie stara co egipskie piramidy.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Ponadto ten konkretny okaz, który badali, jest efektem genetycznego krzyżowania się dwóch gatunków. Posiada dwa kompletne zestawy chromosomów, co w biologii nazywane jest poliploidalnością. Dla królestwa zwierząt taka mieszanka jest zazwyczaj śmiertelna, ale roślinom nie szkodzi, a nawet czasem im pomaga.
Naukowcy podejrzewają, że to właśnie dzięki swoim unikalnym cechom roślina zdołała przetrwać zmiany klimatu w starożytności. Klonowanie eliminuje konieczność znalezienia partnera do rozmnażania. Natomiast dodatkowe geny mogły zwiększyć możliwości adaptacyjne w różnych warunkach.
Rozmiary nimfy wodnej z Australii czynią ją najpewniej największym organizmem żywym. O to miano walczy z Pando, czyli kolonią klonów osiki drżącej z Utah w USA oraz grzybnią Homongous Fungus z Lasu Narodowego Malheur w Oregonie. Drzewa rozpościerają się na powierzchni 80 boisk piłkarskich. Grzybnia z kolei rośnie na obszarze 9 kilometrów kwadratowych. Nimfa wodna bije je jednak na głowę. Jej powierzchnia to nawet 200 kilometrów kwadratowych, mniej więcej tyle, co Świnoujście.