"Czeka nas bardzo zły sezon smogowy". Rząd namawia do palenia drewnem, które może być nielegalne

Rosnące ceny węgla grożą nie tylko ubóstwem energetycznym, ale też pogorszeniem problemu smogu. Rządowe "rozwiązania", jak zachęcanie do palenia drewnem, mogą tylko pogorszyć sprawę. Jak tłumaczy Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego, zebrane dziś drewno będzie jesienią zbyt wilgotne, żeby nim palić - i wyemituje jeszcze więcej zanieczyszczeń. Trzeba natychmiast stawiać na ocieplenie budynków i pompy ciepła, mówi.
Zobacz wideo Czym się różni pogoda od klimatu? „Są jak nastrój kontra charakter"

- Pojęcie gałęzi jest dość szerokie - mówił minister rolnictwa Henryk Kowalczyk w RMF FM. Jako kolejny przedstawiciel rządu przekonywał, że odpowiedzią na ekstremalnie wysokie ceny węgla może być palenie drewnem. - Jest dobrym materiałem do opalania i ja bym tak nie obśmiewał tego - stwierdził. 

Wcześniej wiceminister klimatu przypominał o możliwości zbierania chrustu na opał w obliczu wysokich cen energii. Leśnicy potwierdzają, że rośnie zainteresowanie tzw. "gałęziówką", czyli niewielkimi pozostałościami po prowadzonych w lesie zrywkach. Gałęzie, czubki drzew i ścinki trzeba zebrać samemu, a leśnik wyceni, ile należy za nie zapłacić. 

Wysokie ceny węgla oraz energii i szukanie rozwiązań, by uchronić się przed zimnem w domu, mogą mieć poważny skutek uboczny - zanieczyszczenie powietrza i smog. Co roku przyczyniają się one do śmierci nawet 50 tys. ludzi w Polsce.

- Zagrożenie zanieczyszczeniem powietrza na najbliższą zimę jest bardzo duże. Obawiam się, że czeka nas bardzo zły sezon smogowy - chyba że uratuje nas pogoda i będzie wiało całą zimę i jesień. Jeśli pogoda będzie niesprzyjająca, będziemy mieli bardzo złą jakość powietrza - powiedział nam Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego. 

Jednym z największych zagrożeń może być to, że bardzo wiele osób przerzuca się na spalanie drewna - do czego zachęcają zresztą rządzący. Jednak według Siergieja nie chodzi wale tylko o "zbieranie chrustu" z lasu. - Mamy doniesienia z gmin o coraz częstszych wycinkach. Pojawiają się informacje o kradzieżach, wycinaniu drzew z prywatnych lasów, drzew z terenów gmin, np. przy drogach. I to czasem kilkadziesiąt sztuk za jednym razem - powiedział.

Wycinki takich drzew nie tylko są kradzieżą, ale też mogą mieć potencjalnie fatalne skutki dla zanieczyszczenia powietrza. - Drewno ścięte dziś, jest w listopadzie czy październiku wciąż wilgotne. Palenie wilgotnym drewnem - o wilgotności powyżej 20 proc. - jest zakazane w 13 województwach - powiedział i dodał, że aby osiągnąć ten poziom, drewno musi leżeć i schnąć 1,5-2 lata. Dotyczy to zarówno ściętych drzew, jak i zebranych gałęzi i odpadów pozrębowych. 

Palenie wilgotnym drewnem jest z jednej strony nieefektywne - daje mniej energii, więc trzeba spalić go więcej - a z drugiej emituje więcej szkodliwych substancji. Przez obecność wody temperatura spalania jest mniejsza, wytwarza się więcej dymu i sadzy. To może zapychać komin i zwiększać zanieczyszczenie powietrza. 

"Spalanie odpadów jest poza kontrolą"

Drugim problemem zdaniem rzecznika Alarmu Smogowego jest to, że drewno będzie palone w tzw. kopciuchach, czyli kotłach, które emitują najwyższe ilości zanieczyszczeń. - Gałęzie, konary, klocki drewniane najczęściej spala się w takich kopciuchach - stwierdził. 

Kolejne zagrożenie - szczególnie w przypadku osób, które nie mają w okolicy dostępu do lasu i możliwości zebrania tam resztek po wycinkach - jest palenie odpadami. Alarm Smogowy już wcześniej zwracał uwagę, że w większości kraju nie ma nad tym żadnej kontroli.

- W 80 proc. polskich gmin spalanie śmieci jest w praktyce poza kontrolą. Tylko w co piątej gminie mamy straż miejską. W pozostałych gminach ten monitoring w praktyce nie istnieje. Bardzo rzadko wykonuje się kontrole, prawie nie wystawia się mandatów - powiedział Piotr Siergiej.

Spalanie odpadów zapewne się pojawi. Ale jeśli chodzi o skalę, to wydaje mi się, że nasza świadomość ekologii i smogu jest wyższa, a proceder spalania śmieci ma złą opinię. Liczę, że Polacy wykażą się rozsądkiem i nie będziemy spalać toksycznych śmieci

- stwierdził. Ekspert podkreślił, że gazy ze spalania plastiku, płyt paździerzowych i innych śmieci nie są "jedynie" szkodliwe, jak smog, a wręcz trujące. - Nie dość, że jest to nielegalne, to jest to bardzo duże zagrożenie dla zdrowia tych, którzy to robią - dodał. 

Apel do rządu. "To jest do zrobienia dzisiaj"

Drogi węgiel i inne paliwa już teraz są odczuwalne dla tych, którzy robią zapasy na zimę i potrzebują ich do podgrzewania wody. Nadejście zimy może spotęgować te problemy. Na działania zapobiegawcze zostało kilka miesięcy i - jak mówią eksperci - trzeba zacząć je natychmiast. 

- Jeśli mamy taką możliwość, to warto zdecydować się na ocieplenie domu - powiedział Piotr Siergiej.  Pełna termomodernizacja domu może zmniejszyć zużycie energii o 60-70 proc. Aktywiści widzą tu rolę rządu w zachęcaniu i ułatwianiu tego. 

- Mówimy do Ministerstwa Klimatu i Środowiska: Należy natychmiast włączyć program Czyste Powietrze w formie, w której będzie bardzo mocno dopłacać do termomodernizacji domów. Teraz w programie są dopłaty do ocieplenia domów, ale to jest niewystarczające - powiedział. Zwrócił uwagę, że kwoty na termomodernizację nie zmieniły się od o 2018 roku, nawet o indeksowanie inflacyjne. 

Apelujemy do ministerstwa, żeby znacząco podnieść kwoty na ocieplenie domów. Jeśli jutro Ministerstwo Klimatu ogłosiłoby taką decyzję, to może przyspieszyć proces termomodernizacji, co przełoży się na mniejsze rachunki i mniejsze zanieczyszczenie powietrza. To jest do zrobienia teraz, dzisiaj, w tym momencie

- powiedział. Poza termomodernizacją dobrym rozwiązaniem jest też zainstalowanie pompy ciepła - nawet w formie klimatyzatora, którym można ogrzewać dom, gdy temperatura na zewnątrz jest powyżej zera. Dodatkowe źródło ciepła, jak piec na węgiel czy gaz, byłoby wciąż potrzebne, ale pozwoliłoby zmniejszyć zużycie - a jesienią i nawet przez sporą część zimy temperatura może utrzymywać się powyżej zera. 

- To można zrobić szybko, ale to jest decyzja na teraz. Terminy instalacji są odległe. Więc warto teraz rozważyć taką inwestycję, by jeszcze przed jesienią zainstalować pompę ciepła. I potraktować to właśnie jako inwestycję, ponieważ na początku poniesiemy koszt, ale on będzie się zwracać - stwierdził. 

Niebezpieczne dla przyrody

Piotr Siergiej stwierdził, że "jedyne, co można powiedzieć na pocieszenie", to to, że nie mamy takiego drewna aż tyle, żeby ogrzewać nim wszystkie domy.

Także Augustyn Mikos z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot zwraca uwagę, że drewno nie zastąpi węgla - choć widzi zagrożenia dla przyrody. - Tego drewna nie będzie tyle, żeby wystarczyło na potrzeby ogrzewania. Tym chrustem nie uda się zasypać dziury, która pojawiła się na rynku węgla - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl aktywista zajmujący się działaniem na rzecz ochrony lasów w Polsce.

- Im więcej drewna zostaje w lesie, tym lepiej z punktu widzenia ochrony klimatu i przyrody - powiedział. Spalenie pozostałości po zrębach jak konary, gałęzie, czubki drzew będzie oznaczać dodatkowe emitowanie dwutlenku węgla. Brak martwego drewna to też zagrożenie dla przyrody i różnorodności biologicznej. 

Już same wycinki i zabieranie drzew z lasu mają negatywne skutki, ale to zrozumiałe, że go potrzebujemy. Jednak jeśli dodatkowo ogołocimy ten zrąb nawet z resztek drzew, to wiele owadów, grzybów i innych gatunków będzie miało trudności z przetrwaniem w tym miejscu. Bez martwego drewna ta część lasu staje się wyjałowiona

- powiedział ekspert. Podkreślił, że wiele gatunków żywi się martwym drewnem, znajduje schronienie i jest od niego zależna. 

Mikos stwierdził, że zbieranie odpadów po zrębach zawsze było możliwe, ale teraz rząd do tego zachęca i ułatwia. - Pytanie, czy teraz nie nabierze to takiej skali, że będzie istotnym zagrożeniem dla lasów. To nie jest kierunek, jaki powinniśmy obierać w próbach radzenia sobie z kryzysem energetycznym - dodał.

Podkreślił, że obecny kryzys jest m.in. efektem tego, że w przeszłości "nie odrobiono lekcji" dotyczącej energii. - Nie przeprowadzono potrzebnych reform, nie było wsparcia w termomodernizacji budynków, instalowaniu pomp ciepła. Mogliśmy mieć teraz więcej wiatraków, więcej energii odnawialnej i wtedy problem byłby mniejszy - stwierdził. 

Kolejnym zagrożeniem może być to, że w obliczu kryzysu zaczną pojawiać się osoby chcące nielegalnie pozyskiwać drewno z lasu, nawet wycinając je na własną rękę. 

- Dwa tygodnie temu powołano rządowy zespół ds. "zwiększenia udziału zrównoważonej biomasy w krajowym systemie elektroenergetycznym". A więc poza tym, że zaleca się osobom prywatnym pozyskiwanie tego drewna z lasu, to też rząd pracuje nad zwiększeniem spalania drewna w energetyce. Pomysł rządu na to, jak radzić sobie z kryzysem energetycznym, to wyciąganie biomasy z lasu i palenie jej. To niebezpieczny dla przyrody kierunek - ocenił. 

Więcej o: