O tym, że węgiel z kopalń oddalonych o kilkanaście tysięcy kilometrów płynie do Polski, nie poinformował wcale minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Zrobiła to Anna Moskwa, ministra klimatu i środowiska.
Napisała na Twitterze, że Polska zabezpieczyła się i jest po bezpiecznej stronie, bo spółka PGE czeka na osiem statków z ponad 700 tys. ton węgla z Kolumbii, USA, Australii, RPA i Indonezji.
Zapytaliśmy, skąd dokładnie pochodzi ten węgiel, ale PGE nie podało listy kopalń, tłumacząc się tajemnicą handlową.
Gdy w listopadzie prosiliśmy Ministerstwo Aktywów Państwowych o listę kopalń, z których pochodzi importowany do Polski ekogroszek, dowiedzieliśmy się, że takowa nie istnieje, a "dane posiadają tylko podmioty importujące węgiel".
Węgiel z Kolumbii, Australii, RPA czy Indonezji ma dodatkową cenę, o której importujący go do Polski milczą.
W pierwszych ośmiu miesiącach 2021 r. do Polski przypłynęło z Kolumbii prawie 600 tysięcy węgla energetycznego z Kolumbii. Teraz, kiedy węgiel rosyjski został objęty embargiem, będzie go jeszcze więcej. Można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że pochodzi on przede wszystkim z El Cerrejon, największej kopalni odkrywkowej w Ameryce Południowej.
Miejscowi nazywają ją „Potworem". Kopalnia rozciąga się na powierzchni 69 tys. ha i codziennie wypompowuje 50 mln litrów wody z suchej ziemi departamentu La Guajira, podczas gdy na mieszkańca regionu przypada 0,7 litra.
La Guajira to pustynia sąsiadująca z Wenezuelą, drugi najbiedniejszy rejon w Kolumbii. Nie zmienia tego fakt, że od powstania kopalni El Cerrejon w 1976 r. wyjechało stamtąd 600 mln ton węgla. Co trzeci mieszkaniec departamentu nie ma dostępu do bieżącej wody, a z kanalizacji może korzystać tylko 35 proc. populacji. Co dziesiąte dziecko poniżej piątego roku życia umiera tam w skutek niedożywienia. Nigdzie indziej w Kolumbii nie jest tak źle.
Właścicielem kopalni El Cerrejon jest szwajcarskie przedsiębiorstwo Glencore. Jak ustalili dziennikarze Deutsche Welle, to właśnie stamtąd węgiel popłynie w tym roku do Niemiec.
Kopalnia El Cerrejon w Kolumbii fot. wikipedia
La Guajirę od przynajmniej 3 tys. lat zamieszkują Wayuu, rdzenna ludność. 500 lat temu oparli się konkwistadorom, niedawno postawili się kartelom narkotykowym - choć wcześniej pomagali im w przemycie marihuany - co wielu przypłaciło życiem. To najliczniejsza mniejszość etniczna w Kolumbii, gdzie mieszka ich prawie 400 tysięcy, a drugie tyle żyje po drugiej stronie granicy w Wenezueli.
El Cerrejon miało dać im pracę i zapewnić lepszą przyszłość, jednak zamiast tego kopalnia sprawiła, że umierają z głodu, pragnienia i w skutek chorób. Zmiany w El Cerrejon trwają 12 godzin, a pracownicy chorują z przepracowania i zatrucia kopalnianym pyłem. - Jeśli nie mogą przyjść do pracy, muszą zaskarżyć firmę, żeby dostać zasiłek, inaczej nie zobaczą pieniędzy - opowiadała niemieckim dziennikarzom mieszkanka departamentu La Guajira Dulce Cotes.
Od momentu powstania kopalni znikło 16 dopływów największej rzeki w regionie - Río Rancherii - a bieg kolejnych dwóch został zmieniony. Z głodu i pragnienia okolicy El Cerrejon zmarło 5 tys. dzieci oraz 14 tys. kobiet i osób starszych, a 35 lokalnych społeczności zostało wysiedlonych. - Brakuje wody, bo rzeki i strumienie wyschły albo są zanieczyszczone. Brakuje jedzenia, bo węgiel wydobywa się dziś na ziemiach, gdzie wcześniej lokalne społeczności uprawiały warzywa. Dzieci, które nie umierają, cierpią na wysypki i choroby układu oddechowego. Wszystko to udowodniliśmy w sądzie - mówi w rozmowie z Deutsche Welle Rosa Maria Mateus Parra, prawniczka zajmująca się obroną praw człowieka. Władze departamentu La Guajira nazywa jednymi z najbardziej skorumpowanych w kraju.
Być może coś zmieni się po wyborach. Pierwszą turę wygrał lewicowiec Gustavo Petro, chyba jedyny ze wszystkich kandydatów, który zwraca uwagę na katastrofę klimatyczną, podczas gdy reszta widzi szansę na poprawę kolumbijskiej ekonomii w jeszcze większym eksporcie węgla. Petro w drugiej turze (19 czerwca) zmierzy się z prawicowcem Rodolfo Hernándezem.
Węgiel do Polski płynie również z RPA i prawdopodobnie pochodzi z Higveldu, największego regionu górniczego w kraju. To płaskowyż zamieszkiwany przez prawie 5 mln ludzi. Kopalnie sąsiadują tam z 12 elektrowniami, zakładami petrochemicznymi i hutami metalu i innymi zakładami.
Co roku zanieczyszczone powietrze powoduje w Highveldzie ok. 300 przedwczesnych zgonów, astma jest czymś normalnym, a poziom pyłów zawieszonych PM 2.5 (cząsteczka równa bądź mniejsza 2.5 mikrometra) był na zbyt wysokim poziomie przez prawie jedną trzecią roku (dane z 2018 r.). Takie cząsteczki dostają się do najgłębszych części płuc i potrafią przeniknąć do krwioobiegu, powodując choroby serca i nowotwory
Z raportu Greenpeace z 2019 r. wynika, że stężenie dwutlenku siarki i dwutlenku azotu w Higveldzie jest na jednym z najwyższych poziomów na świecie. Ale to właśnie ten region zaopatruje w prąd 90 proc. RPA.
Jest jeszcze coś - w Republice Południu Afryki z węgla produkuje się benzynę syntetyczną. Zaczęto ją wytwarzać w czasach apertheidu, by zabezpieczyć się sankcjami spowodowanymi niezgodą na system segregacji rasowej. Rządzący RPA powołali wówczas państwową firmę Sasol, która zaczęła przekształcać węgiel w syntetyczną benzynę na niespotykaną wcześniej skalę. Jako pierwsi w taki sposób z węgla korzystali Niemcy po I wojnie światowej, a w trakcie kolejnej robili to również Japończycy.
Zakład, w którym Sasol upłynnia węgiel, generuje więcej gazów cieplarnianych niż Portugalia czy Norwegia.
Australia jest jednym z trzech największych eksporterów paliw kopalnych na świecie. Węgiel wydobywa się tam metodą odkrywkową, co jest tańsze niż w przypadku drążenia głębokich kopalń.
W sumie, co roku z australijskich portów wypływa ponad 300 mln ton węgla (200 mln ton energetycznego i 100 koksującego). To właśnie na węglu Australia oparła swój rozwój.
W lipcu 2019 r. rozpoczęła się w budowa kopalni w Queensland w pobliżu Wielkiej Rafy Koralowej. Pieniądze wyłożył na nią indyjski multimiliarder Gautam Adani. Protesty trwały kilka lat, ale mimo nich kopalnia ma zostać niedługo otwarta i co roku wydobywać 10 mln ton węgla. Transportujące węgiel statki będą przepływały tuż przy granicy rafy.
Australia od lata ma też problem z niedziałającymi już kopalniami. Sześć lat temu opublikowano raport, z którego wynika, że aż w 75 proc. przypadków kopalnie zamykały się tam nagle lub w sposób niezaplanowany, zostawiając po sobie ziemię pełną dziur.
Kopalnia odkrywkowa w Hunter Valley wikipedia
Twórcy raportu wyliczyli, że w całym kraju jest 50 tys. porzuconych kopalń, z którymi nie wiadomo co zrobić, bo nikt nie poczuwa się do rewitalizacji tych ziem. Przez lata od właścicieli kopalń nie wymagano przedstawienia planów dotyczących tego, co stanie się z kopalniami po zamknięciu.
W USA taki wymóg istnieje już od lat 70.
Mimo tego wciąż pojawiają się plany budowy nowych kopalń - dwie z nich mają powstać w Nowej Południowej Walii, w regionach Hawkins i Rumker, gdzie znajduje się kilkadziesiąt świętych miejsc pierwszych mieszkańców Australii. To również obszary, na których żyją 22 zagrożone wyginięciem gatunki zwierząt.
Przeciwnicy węgla upatrują szansy na zmianę w nowych władzach - po dziewięciu latach rządzić przestaje prawicowa koalicja Scotta Morrisona, a nowym premier został Anthony Albanese z Partii Pracy. Eksperci twierdzą, że Morrison przegrał, bo wyborcy mieli już dość przywiązania rządzących do paliw kopalnych i nacisków lobby węglowego. Natomiast Albanese obiecuje uczynić z Australii kraj słynący z energii odnawialnej.
Do Polski węgiel ma też popłynąć z nowego kierunku - Indonezji. Jej przykład przeczy trendowi w reszcie świata, gdzie banki przestają finansować rynek paliw kopalnych.
Tymczasem wydobycie węgla w Indonezji rośnie od ponad 20 lat. Widać to gołym okiem, patrząc w brudne wody rzek, martwe ryby, podziurawiony krajobraz Borneo i Sumatry i czuć wdychając brudne powietrze wokół Dżakarty.
A pożyczki rosną. Na początku 2022 r. indonezyjski sektor wydobywczy został zasilony kwotą o 26,83 proc większą niż rok wcześniej. Między 2016 a 2021 r. przedsiębiorstwom górniczym z południowo-wschodniej Azji banki pożyczyły w sumie 16 mld dolarów. Najwięcej przekazały Citigroup, BNP Paribas, SMBC Group, MUFG i Standard Chartered.
Czarne serce Indonezji bije w Kalimantanie Wschodnim, gdzie w ciągu roku finansowanie wydobycia węgla wzrosło o 74,46 proc. To tam znajduje się najwięcej opuszczonych kopalń w kraju (1735 z 3092). Między 2014 a 2020 r. zginęło w nich 168 osób, głównie dzieci. W tym samym okresie przeciwko zanieczyszczeniom spowodowanym wydobyciem węgla protestowało 116 lokalnych społeczności.
To również tam ma powstać za kilka lat nowa stolica kraju, Nusantara. Stara - Dżakarta - tonie w tempie 25 cm na rok.
Indonezja zajmuje ósme miejsce w emisji dwutlenku węgla do atmosfery. W siedmiu pierwszych miesiącach 2021 r. na eksporcie węgla zarobiła 38 mld dolarów.