Do Rybnika, gdzie normy rakotwórczego benzopirenu zostały w 2019 r. przekroczone trzynastokrotnie, jest z Palowic 14 km. Ludzie przyjeżdżają tu odetchnąć z całego Śląska. - W naszym województwie cierpimy na deficyt miejsc cennych przyrodniczo. Stają się dla nas powoli dobrem luksusowym. I teraz chcą nam zabrać kolejne. To czysta arogancja w czasie, gdy wszędzie wokół wyrasta betonowa dżungla - mówi Gazeta.pl sołtyska Palowic, Dominika Baranowicz.
Park Krajobrazowy Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych Rud Wielkich o powierzchni prawie 50 tys. hektarów porastają głównie lasy. Można tu wypocząć nad stawami, pojeździć na rowerze, zatopić się w zieleni, bo w głębi parku nie słychać samochodów.
Nadleśnictwo Rybnik opisuje palowickie lasy jako przeważnie dzikie, minimalnie dotknięte ingerencją człowieka. Wewnątrz utworzyły się rzadkie w skali Europy ekosystemy. Żyje tutaj wymierający motyl osadnik wielkooki i ściśle chroniony europejskim prawem chrząszcz pachnica dębowa. Występują tu bobry europejskie, czaple, bociany czarne, kumaki nizinne, traszki grzebieniaste i wilki, a nadleśnictwo nie upublicznia miejsc, w których rosną rzadkie gatunki roślin.
W każdym z siedmiu wariantów przebiegu kolei łączącej Śląsk z Centralnym Portem Komunikacyjnym tory przecinają park na kilka części i niszczą istniejącą sieć dróg pożarowych, która powstała po tragicznym w skutkach pożarze lasów raciborskich z początku lat 90., jednym z największych w Europie po II wojnie światowej.
Przebieg tras kolei do CPK przez park krajobrazowy i okolice Palowic fot. Gazeta.pl
Pod koniec maja RDLP w Katowicach informowała, że w tym roku w 143 pożarach spłonęło ponad 110 ha zarządzanych przez nią lasów. W całym poprzednim roku pożarów było 96.
- Nie rozumiem, jak w można chcieć zniszczyć unikalne ekosystemy i duży kompleks leśny w chwili, gdy tyle mówi się o zmianach klimaty, złej jakości powietrza, problemach z dostępem do wody. Nie rozumiem, jak można zaprojektować tory tak, żeby szły środkiem stawu - mówi Łukasz Blinda, mieszkaniec półtoratysięcznych Palowic.
Kolej sprawi, że z Palowic zniknie przynajmniej 10 proc. lasów oraz obszarów zielonych, a tory podzielą istniejącą od przynajmniej 700 lat wieś na pół.
- Uwarunkowania projektowe i geologiczne sprawiają, że w tym przypadku nie ma możliwości wytyczenia przebiegu nieprzecinającego obszaru parku krajobrazowego - poinformował Gazeta.pl Konrad Majszyk, rzecznik prasowy CPK.
To kolejne miejsce, gdzie budowa szprych do nieistniejącego Centralnego Portu Komunikacyjnego zagraża terenom cennym przyrodniczo - w czerwcu pisaliśmy o planach przecięcia torami największego lasu między Warszawą a Łodzią.
Spółka CPK istnieje od 2018 roku, nie przynosi dochodów, a bilans strat wynosi 243 mln zł. Pod koniec 2021 r. zatrudniała 490 osób. Pracownicy CPK zarabiają średnio 13,2 tys. zł brutto. Wciąż nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu - i czy ogóle - powstanie lotnisko.
- Odkąd usłyszeliśmy o ośmiu szynach i kilkudziesięciu pociągach dziennie, nasze życie wywróciło się do góry nogami. Niektóre z nich mają osiągać prędkość 250 km/godz.- mówi Blinda.
Od kilku miesięcy wstaje wcześnie rano i przed pracą wysyła e-maile - do CPK, do firmy Egis Poland, która opracowuje plany inwestycji dla CPK, do samorządów, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Lasów Państwowych.
W kwietniu wspólnie z innymi mieszkańcami Palowic przygotował 100-stronicowy dokument zawierający wpływ oddziaływania inwestycji na miejscową przyrodę i same Palowice, a także ponad 400 podpisów osób sprzeciwiających się budowie kolei.
Wysłał pismo CPK, usłyszał nawet, że wykonał porządną robotę, ale nikt do wsi nie przyjechał. - Zapraszamy ludzi z CPK do Palowic, bo zależy nam na rozmowie. Chcemy im pokazać, co zamierzają zniszczyć. Czasem ktoś odbierze telefon, nawet się umówimy na odwiedziny, ale ciągle przekładają wizytę. Ostatnio z lipca na sierpień. Potem pewnie przełożą na wrzesień, a we wrześniu ogłoszą gotowy plan. Najgorsze jest, że nawet nie krytykują merytorycznie naszych opracowań. Tyle pracy i żadnej odpowiedzi. To podcina skrzydła - martwi się Blinda.
W ciągu kilku miesięcy dowiedział się wiele o projektowaniu linii kolejowych, zagrożonych wyginięciem gatunkach zwierząt i roślin, ochronie cennych siedlisk, pomiarach zanieczyszczeń powietrza i hałasu.
- Grupa mieszkańców Palowic stała się ekspertami w wielu dziedzinach. Niedługo będą mogli bronić doktoraty - żartuje gorzko sołtyska.
- Rzeczywiście zaszła niezręczność, za którą bardzo przepraszamy. Kilka razy przekładaliśmy zaplanowane już spotkania, a wynika to po prostu z dużego obciążenia naszego zespołu, który pracuje nad kilkoma dużymi studiami wykonalności jednocześnie - przekazał Gazeta.pl rzecznik prasowy CPK.
W odpowiedzi na nasze pytania napisał również, że "organizowanie spotkań z mieszkańcami na tym etapie nie jest obowiązkowe ani wymagane przez prawo", a torów w Palowicach będzie cztery lub sześć.
Przez wieś ma przejeżdżać 120 pociągów dziennie.
Według planów tory zostaną poprowadzone przez dom Blindy.
- Dom budujemy powoli, na ile środki pozwalają. Zaczęliśmy, gdy żona była w ciąży, dziś Aleks ma 11 lat. Wychował się przy betoniarce. Już się wprowadziliśmy, wciąż mamy trochę do zrobienia, tylko nie wiem, czy jest sens, bo w każdej chwili mogą nas stąd wyrzucić. Rodzice mieszkają obok, ocieplili dwie ściany, nie wiedzą, czy dalej ocieplać, czy wymieniać piec. Na starość mają się wynosić? Rozgrywają się u nas tragedie - opowiada Blinda.
Mieszkańcy Palowic obliczyli, że jeśli ziści się najgorszy scenariusz, to kolej i strefy buforowe zniszczą prawie połowę zurbanizowanej części wsi. "Powyższe wskaźniki są porażające, podkreślają jeszcze bardziej dewastacyjny pod względem społecznym, ekologicznym, zabytkowym, infrastrukturalnym i ekonomicznym charakter tej inwestycji. Zaprezentowany udział powierzchniowy powinien dyskwalifikować już na pierwszym etapie prac projektowych ten wariant z dalszego procedowania" - napisali w piśmie do CPK.
Plany kolei CPK przez Pojezierze Palowickie materiały mieszkańców Palowic
Całkowicie ma zniknąć ulica Woszczyka, co zagrozi mieszkańcom innych ulic, bo to tędy można ewakuować się w razie potrzeby. Tędy przyjeżdżają karetki i straż pożarna.
Nie wiadomo, co stanie się z zabytkowym kościołem Trójcy Przenajświętszej pochodzącym z końcówki XVI wieku. Pociągi mają jeździć 30 metrów od niego.
W sumie wyburzyć trzeba będzie 15 domów, 21 budynków gospodarczych, szkołę, nową salę gimnastyczną, wywłaszczyć całkowicie 76 nieruchomości i częściowo 68.
Mieszkańcy Palowic uważają, że będzie się to równało likwidacji wsi. - Ludzie są zagubieni, nie wiedzą, co zrobić ze swoim podwórkiem. W mojej ocenie większość z nich powinna mieć opiekę psychologiczną - mówi sołtyska Palowic.
Pojezierze Palowickie fot. archiwum mieszkańców Palowic
Oboje z Blindą proszą, aby nie postrzegać ich jako przeciwników postępu. - Szybka kolej zapewne jest potrzebna, jednak projekty tak głęboko ingerujące w życie społeczeństwa powinny być tworzone racjonalnie - mówią.
Blinda wskazuje, że w okolicy trwa modernizacja istniejącej linii E65 łączącej Katowice ze Zebrzydowicami, po której pociągi mają jeździć z prędkością 160 km/godz. Pyta, czy to nie wystarczy.
W Palowicach boją się wywłaszczeń. - Widzimy, jak CPK zmienia prawo. Rozumiem, mamy pecha, bo ktoś zaplanował tu tory, ale kiedyś mówili o pieniądzach, za które zbudujemy sobie dom w innym miejscu. Teraz mają nam zaproponować równowartość czegoś podobnego w okolicy. Ale od kiedy padło hasło "CPK", to w rejonie nic się nie sprzedaje. Jeśli wypłacą nam pieniądze za działkę, która jest tania, bo nikt jej nie chce, to co my sobie za to zbudujemy? - pyta Blinda.
- Nie wiemy, co nas czeka. Niedawno niedaleko powstawała autostrada A1, ale tam proces wywłaszczeń wyglądał całkiem inaczej. Strategię, którą przyjęło teraz CPK mogę określić jako niegodne traktowanie człowieka - mówi Baranowicz.
Chodzi o przyjętą na początku czerwca nowelizację ustawy o gospodarce nieruchomościami. Wcześniej wywłaszczeni mogli korzystać z tzw. zasady korzyści, dzięki której rzeczoznawcy wyceniali nieruchomość w sposób korzystniejszy dla poszkodowanego. Po nowelizacji wywłaszczeni mają otrzymać rekompensatę na podstawie wartości rynkowej.
- Chcę wierzyć, że w tym państwie jest jeszcze jakieś prawo. Może to naiwne, ale co mi zostało? To jest nasze miejsce na świecie, dom, który sobie wymarzyliśmy, efekt wieloletniej pracy i mnóstwa wyrzeczeń. Tego się po prostu ludziom nie odbiera. Będziemy bronić naszej małej wioski - mówi Blinda.
Baranowicz przywołuje sytuację z tegorocznej komisji senackiej. - Pojechaliśmy na nią za własne pieniądze, poświęcając urlopy. Pan Horała zabrał głos na pięć minut przed końcem i wytłumaczył, że skoro zostało mu tak niewiele czasu, to on to szybko załatwi i będzie teraz strzelał do nas jak z karabinu. Jeśli nawet chodziło mu tempo wypowiedzi, to nie potrafię zrozumieć, jak można tak potraktować drugiego człowieka, któremu świat właśnie wali się na głowę - mówi sołtyska Palowic.
Napisz do autora: dominik.szczepanski@agora.pl