Jak doniosła niemiecka telewizja RBB, w próbkach wody z Odry wykryto rtęć, i to w bardzo wysokim stężeniu. Jednocześnie stacja zaznaczyła, że nie można na razie przesądzić, że to właśnie rtęć przyczyniła się do tego, że z Odry wyławiane są tony śniętych ryb i truchła innych zwierząt.
Także prezeska Polskiego Związku Wędkarskiego Beata Olejarz mówiła w RMF FM, że w wodzie z Odry wykryto rtęć. Tym informacjom zaprzeczał natomiast w tej samej audycji Marcin Karczyński, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Niemniej specjaliści ostrzegają - jeśli rzeczywiście woda w Odrze jest skażona rtęcią, to konsekwencje zdrowotne mogą być bardzo poważne. W rozmowie z Gazeta.pl mówi o tym dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.
Dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych: Zatrucie rtęcią to bardzo poważna sprawa, nawet zagrażająca życiu.
Pierwsze objawy po kontakcie z rtęcią to podrażnienia, zaczerwienienia czy bolesność skóry. Niektórzy ludzie, który mieli styczność z wodą z Odry, opisywali coś takiego. Konieczne jest odpowiednie zabezpieczenie, np. nie wystarczą rękawiczki lateksowe. A na zdjęciach to wyglądało, jakby ludzie pracowali w rękawiczkach niezbyt przystosowanych do tego. Taka improwizacja może być niezwykle niebezpieczna.
Pierwszymi objawami może być też zmiana koloru moczu na czerwony, nudności, wymioty, bóle brzucha, bóle głowy, krwawienia z nosa.
Kolejne objawy zatrucia rtęcią mogą być już związane z uszkodzeniem mózgu, nerek, wątroby czy szpiku itd. Wszystko zależy od przyjętej dawki.
Absolutnie nie można tego lekceważyć. Należy zgłosić się na SOR albo do lekarza.
Problem z rtęcią jest taki, że to pierwiastek, który się właściwie nie wydala z organizmu. On się kumuluje - jeżeli jest to rtęć elementarna. Do końca nie wiemy jeszcze, co jest w wodzie z Odry. Może to być rtęć elementarna, ale mogą być to też inne związki rtęci. Na przykład etylen rtęci jest rozpuszczalny w wodzie i usuwa się go z organizmu. Ale inne związki, np. metylen rtęci, mogą być bardzo toksyczne ze względu na ich odkładanie się w organizmie. Objawy mogą pojawić się po wielu tygodniach albo nawet miesiącach, a nie od razu.
Oczywiście wszystko zależy też od przyjętej dawki. Jeśli ktoś raz wszedł do takiej wody, to nie ma sensu straszyć go, że umrze z powodu zatrucia rtęcią. Ale gdyby ktoś regularnie pobierał z tej rzeki wodę czy jadł ryby z niej, to zagrożenie jest znacznie większe. Rtęć może przedostać się do wód gruntowych i to także jest groźne dla ludzi i zwierząt.
Ważne jest też to, że zwierzęta, które piją taką wodę, będą tę rtęć kumulować w swoich organizmach. Potem np. mięso z tych zwierząt czy krowie mleko może być skażone rtęcią.
Rtęć jest w tym kontekście jedną z najsilniejszych toksyn, bo daje najszerszy zakres uszkodzeń organizmu i, niestety, także odległe skutki. Dlatego ostrzegam też dzieci i kobiety w ciąży, bo może dojść także np. do nieodwracalnych uszkodzeń płodu.
Na pewno gorszy jest kontakt przewlekły i "głęboki", typu picie wody czy spożywanie potraw ugotowanych na tej wodzie.
Mniejsze ryzyko jest wtedy, gdy dotykamy skażonej wody, czyli np. jednorazowa kąpiel. Ale jeszcze raz mówię - jeżeli to będzie dziecko, a jeszcze spędzi nad wodą cały dzień oddychając tymi oparami, sytuacja jest bardzo poważna. Również opary rtęci, które uwalniają się nad wodą, są bowiem toksyczne.
Uważam, że powinien zostać ogłoszony zakaz zbliżania się do rzeki na kilkadziesiąt metrów, bo po prostu nie wiemy do końca, co w tej wodzie jest. Trzeba przyjąć najgorszy scenariusz - że jest tam ta rtęć, która stanowi największe zagrożenie. Nie ma na co czekać.