Tysiące martwych ryb w jednym zakolu. Pomiędzy nimi bóbr. "Zdychały nam na rękach. Ludzie boją się o siebie"

Najbardziej śmierdzą największe ryby. W Gostchorzu wciąż gniją ich tysiące. - Taka ryba pęcznieje, potem wystrzeli. Zwierzęta i ptactwo to jedzą - mówią nam członkowie Straży Rybackiej z Krośna Odrzańskiego.

Płyniemy motorówką przez Odrę na wysokości Gostchorza. W czwartek wyłowiono tutaj 3,3 tony martwych ryb. W dwa poprzednie dni - w sumie około 4 ton. A to tylko jeden z kilku punktów na niewielkim odcinku drugiej największej polskiej rzeki.

- Za tamtą główkę popłyniemy, tego nie chcieli w telewizji pokazać - mówią Adam i Wojciech ze Straży Rybackiej w Krośnie Odrzańskim.

Za główką jest zatoczka, unosi się w niej kilkadziesiąt martwych ryb. Wysiadamy, obchodzimy główkę. Po drugiej stronie ryb są setki. A może i więcej? Pomiędzy nimi pływa bóbr.

- Może tego nie przeżyć - mówią mężczyźni. - Sandacze, leszcze, sumy, brzany, wszystko padło, żadna ryba sobie nie poradziła. Są ich setki, może tysiące, w jednym zakolu. A oni mówią, że to są pojedyncze ryby. Słów brakuje.

Zakola są co sto metrów. Ryby gniją od paru dni, wciąż umierają następne. - Popłynęliśmy w górę rzeki, wzburzyliśmy silnikiem wodę, ryby ciągle wypływają z dna - mówi Marcin Berger ze Staży Rybackiej w Krośnie Odrzańskim.

Pęcznieje i wybucha

Największy smród jest z tych dużych. Puchną, wybuchają, rozpadają się i opadają na dno. - Tam jest taka jedna, widzi pan? Pęcznieje. Potem wystrzeli. Najgorzej kiedy gniją przy brzegu. Zwierzęta i ptactwo to jedzą - opowiadają strażnicy rybaccy.

- Słyszałam, że jednej pani już pozdychały kury - opowiada kobieta, która przyszła nad Odrę pierwszy raz od wielu dni. - A więc to prawda. Nikt nam o niczym nie powiedział. A dopiero co mieliśmy bakterie w studniach, przez dwa tygodnie nie mogliśmy czerpać z nich wody. Czy ta zaraza nam nie zagrozi? - kobieta ma łzy w oczach.

W piątek rano w Gostchorzu dowiedzieli się, że Niemcy znaleźli w Odrze rtęć. - Podobno zabrakło skali i muszą powtórzyć badanie. Pilnujemy, żeby miejscowi nie podchodzili nad wodę. Jest dużo ciekawskich. Pomagali nam w zbieraniu, ale od dziś mają zakaz. Mamy ich tu nie dopuszczać. Sprawą ma się zająć wojsko i straż pożarna - opowiada Adam.

Wojsko nadjechało około południa. Wcześniej musieli radzić sobie sami, bo Wody Polskie i rząd długo utrzymywały, że na Odrze nie dzieje się nic złego. Pływali więc po rzece i ostrzegali wędkarzy - żeby już nie łowić, a na pewno nie zabierać do domu.

- Brzany, klenie, jazie, szczupaki. Znajdujemy wszystko. Nad wszystkim latają muchy. Smród jest ogromny.

Okłamywali nas

- A słyszeliście panowie o przydusze?

Tak na początku Wody Polskie i rząd tłumaczyły to, co dzieje się z Odrą. Przyducha to stan, w którym w wodzie brakuje tlenu.

- Myśmy tu wyciągnęli w ostatnich dniach ponad siedem ton ryb. Jaka przyducha?

- Macie do kogoś pretensje za to, co się stało?

- Ogromne. I wielki żal. To, co opowiadały władze, to były kłamstwa. Mówili, że martwe są pojedyncze sztuki. Aż się nam nie chciało wierzyć, że tak można mówić  - wspomina Adam.

Zanim rzeka została zatruta, żartowali sobie, że woda w niej płynąca jest prawie krystalicznie czysta. - Braliśmy ją do butelki i śmialiśmy się, że mamy tutaj już prawie górski potok. A potem poszła fala mazi - wspomina Adam.

Mówi, że woda była bardzo ciemna. - Ryb nie było w niej widać. A potem wyskakiwały i zdychały nam na rękach. 

Na początku wielu wędkarzy wyciągało je z wody bez rękawiczek. - Ale zaczęły ich swędzieć ręce. Mieli podrażnioną skórę, dostali białych plam. Próbowali to smarować jakimś kremem. Woda była czarna. - Jeśli to rzeczywiście rtęć, to tragedia. Boimy się już nie tylko o ryby, ale też o ludzi, którzy przy tym pracowali. Miejscowi się boją. Żyją w strachu - mówi Berger.

W czwartek kilkadziesiąt kilometrów dalej odbyła się konferencja prasowa rządu i Wód Polskich. Wiceminister Infrastruktury powiedział, że nad Odrą jest bezpiecznie. - Mogę wejść do rzeki, pozwólcie mi się tylko państwo przebrać - mówił Witkowski. Ostatecznie do wody nie wszedł. 

Niemcy wykryli rtęć, domagają się procedury raportowania

Według informacji niemieckiej telewizji RBB w próbkach wody z Odry wykryto rtęć. Odczytana wartość jej stężenia była tak wysoka, że nie można było wyświetlić wyniku testu i koniecznie jest powtórzenie badania. Brandenburski departament środowiska zwrócił się do polskich władz o uruchomienie procedury raportowania na temat sytuacji nad Odrą. Jednocześnie niemieckie media zaznaczają, że nie jest jeszcze pewne, czy to właśnie rtęć przyczyniła się do zgonów ryb, które od wielu dni można obserwować w Odrze. 

Wciąż też nie wiadomo, gdzie znajduje się źródło zatrucia, tropów jest kilka. W Oławie, na granicy woj. dolnośląskiego mieszkańcy od lat alarmują na temat ścieków przemysłowych zrzucanych do kanału Odry.

Gdzie występuje skażenie wód?

Rzeka miała zostać zanieczyszczona w województwie dolnośląskim w okolicach Oławy, pomiędzy 26 a 27 lipca. Woda stała się mętna i cuchnąca, a na powierzchni unoszą się tysiące śniętych ryb. Mieszkańcy regionu nie powinni bez potrzeby zbliżać się do Odry, wchodzić do zanieczyszczonej wody czy dotykać śniętych ryb.

Problem dotyczy Dolnego Śląska i woj. lubuskiego, skażenie miało dotrzeć również do wrót Pomorza Zachodniego. Marszałkini woj. lubuskiego Elżbieta Anna Polak poinformowała, że w piątek złoży wniosek o ogłoszenie klęski żywiołowej

Więcej o: