Od kilku tygodni w Odrze umierają ryby. Śnięte zwierzęta znajdowane są w woj. dolnośląskim oraz lubuskim. Niemcy poinformowali, że w pierwszych badanych próbkach znaleziono rtęć - i to w w bardzo wysokim stężeniu. Teraz badania mają zostać powtórzone. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w piątek zaprzeczył jednak tym doniesieniom, wskazując, że badania wody z rzeki w dotkniętych skażeniem regionach nie wykazały obecności tego pierwiastka.
Marszałkini województwa lubuskiego zaapelowała o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej, wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki przekazał z kolei, że jeszcze w piątek ma zostać wydana formalna decyzja o zakazie dostępu do Odry.
Jak ustaliło Radio ZET, jeszcze w piątek próbki z Odry mają trafić do laboratorium Państwowego Instytutu Weterynaryjnego. Wyniki badań toksykologicznych śniętych ryb mają być znane w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
W mediach społecznościowych pojawiają się spekulacje, że Odra została skażona resztkami chemicznymi po przetwarzaniu celulozy, które miałaby wpuszczać do rzeki firma Jack-Pol. Jej nazwa pojawiała się w artykułach lokalnych mediów już w kwietniu tego roku. "Dziś znowu spuszczali ścieki, tym razem przez kanalizację deszczową do rowu SB i dalej do Odry. O jaką firmę chodzi ? Wszyscy wiemy. Już chyba tylko Burmistrz i jego garstka współtowarzyszy wierzy (bo może musi ?), że Jack-Pol nie jest trucicielem" - pisał portal Wszystko Dla Oławy (nazwa portalu pochodzi od nazwy stowarzyszenia o tej samej nazwie). "Proszę sobie wyobrazić, że w 2017 r. burmistrz wydał pozytywną decyzję określającą środowiskowe uwarunkowania realizacji przedsięwzięcia pod nazwą "ZAMKNIĘCIE OBIEGU WÓD TECHNOLOGICZNYCH DO PRODUKCJI PAPIERU DLA ZAKŁADU JACK-POL SP. Z O.O. W OŁAWIE", pomimo negatywnej opinii Sanepidu oraz Wód Polskich. Obie instytucje słusznie zwróciły uwagę na lokalizację oczyszczalni i odprowadzanie oczyszczonych - ale jednak ścieków - do wody stojącej kanału żeglugowego, co może mieć ogromny wpływ na środowisko" - wskazywano.
Sytuację firmy skomentował w rozmowie z Onetem jej prezes, Jacek Woźniak.
Trwa festiwal pomówień i hejtu pod naszym adresem. Do firmy spływają maile, w których jesteśmy wulgarnie wyzywani, określani mianem degeneratów i trucicieli. Zaczynają się też problemy z naszymi kontrahentami zaniepokojonymi tym, co w sieci dzieje się wokół naszej firmy
- stwierdził.
Jak dodał, chemicy ze straży pożarnej oraz kontrolerzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska odwiedzili jego fabrykę już na początku sierpnia i nie stwierdzili "żadnych szkodliwych substancji" w pozostałościach odprowadzanych do rzeki.
Nie mogło być inaczej, bo, po pierwsze, niczego takiego nie używamy, ani nie produkujemy, po drugie, zakład wyposażony jest w biologiczną oczyszczalnię. Dokumentację prowadzonej przez nas produkcji złożyliśmy również w prokuraturze
- podkreślił Woźniak. Jego słowa potwierdził chemik z branży papierniczej, z którym rozmawiał Onet. Jack-Pol zaprzecz również, że fabryka produkuje celulozę.
Niestety padliśmy ofiarą toczącej się w Oławie wojny politycznej. Obecny przewodniczący oławskich struktur PO, który był wcześniej szefem atakującego nas stowarzyszenia "Wszystko dla Oławy", obecną sytuację postanowił wykorzystać do odwołania rządzącego miastem burmistrza. A z nas zrobić kozła ofiarnego
- podsumowuje Jacek Woźniak. Dodaje jeszcze, że wobec osób, które powielają oskarżenia wobec jego firmy, podejmie kroki prawne.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.