Rdzawa ziemia, po której idzie Gan Bingdong, widoczna także na głównym zdjęciu tego tekstu, to tak naprawdę dno rezerwuaru wodnego, z którego zaopatrywała się wioska Longquan położona w obrębie administracji miasta Chongqing, w południowo zachodnich Chinach. Ze zbiornika została już zaledwie kałuża. Najpierw woda zaczęła wyciekać przez jedną z nieszczelnych ścian. Proces wysychania przyspieszyła potem upalna pogoda i brak opadów - opisuje Associated Press.
Chiny. Dramatyczna susza. Na zdjęciu Gan Bingdong stojący na dnie niewielkiego zbiornika retencyjnego, z którego korzystała wioska Longquan, w południowo-zachodniej części kraju. Fot. Mark Schiefelbein / AP Photo
Mężczyzna widoczny na zdjęciu niedaleko zbiornika ma farmę. Uprawiane przez niego warzywa - papryki, pomidory i bakłażany - są mocno przywiędnięte, dużą część zbiorów już można spisać na straty.
Chiny. Dramatyczna susza. Na zdjęciu z 20 sierpnia 2022 zwiędnięte uprawy warzyw rolnika spod Chongqing w południowo-zachodnich Chinach. Fot. Mark Schiefelbein / AP Photo
Sytuacja mieszkańców tej wioski jest wyjątkowo trudna, nie tylko ze względu na ekstremalne warunki pogodowe. Tam, gdzie zbiorniki retencyjne nie przeciekają, również brakuje wody. I to niesie ze sobą poważne konsekwencje. Susza zagraża ważnym dla kraju uprawom zbóż i ryżu. Najbliższe 10 dni mają być kluczowe dla przetrwania upraw ryżowych w południowych Chinach - mówił w piątek minister rolnictwa Tang Renjian w gazecie "Global Times" (omawiamy za tekstem AP). Zapewnił jednocześnie, że władze podejmą odpowiednie kroki, by "zapewnić jesienne zbiory zbóż". Na razie pola ryżowe na dotkniętych suszą terenach wyglądają tak:
Chiny. Rolnik stoi na wyschniętym polu ryżowym, pod miastem Chongqing. Zdjęcie z 21 sierpnia 2022 r. Fot. Mark Schiefelbein / AP Photo
Inny z rolników z tego samego regionu Chongqing w rozmowie z Agencją Reutera stwierdził, że ostatni raz podobnie dotkliwa susza niszczyła plony w okolicy ponad 60 lat temu. "W tym roku jest bardziej sucho niż w 1960. Temperatura jest wyższa" - powiedział Chen Xiaohua. Jego pole położone jest niedaleko rzeki Jangcy. Rolnik nawadnia je zwykle wodą z pobliskich niewielkich górskich strumieni, ale w ostatnim czasie wyschły one zupełnie.
Fala upałów w dorzeczu rzeki Jangcy trwa już od ponad dwóch miesięcy. Skwar jest wręcz niewyobrażalny. Jak podaje meteorolog Scott Duncan, śledzący ekstremalne zjawiska pogodowe i ich powiązania ze zmianami klimatu, w mieście Beibei (to wciąż ten sam region Chongqing) temperatura przekroczyła 45 stopni Celsjusza przez dwa dni z rzędu, a w niektórych miejscach w nocy nie spadała poniżej 34 stopni - podkreślamy: w nocy. Według meteorologów wygląda na to, że jest to nowy rekord dziennej temperatury minimalnej dla sierpnia w całych Chinach.
Rekordy temperatur bite są niemal codziennie, w wielu miejscach jednocześnie.
Jak podawały w piątek rządowe media chińskie, tylko w tym jednym, przywoływanym tutaj, najgorętszym ostatnio rejonie kraju wyschło 66 rzek. Opady deszczu są o 60 proc. niższe niż zwykle o tej porze roku, poważnie ucierpiały uprawy w 10 okręgach. I nie tylko tam. W prowincji Hubei na straty spisano już tysiące hektarów upraw.
Minister rolnictwa Chin obiecał wsparcie. Jak zatem politycy zamierzają pomóc? Chcą wywoływać opady deszczu. Do tzw. zasiewania chmur wykorzystuje się specjalne substancje chemiczne, rozpylane w powietrzu (często jest to na przykład jodek srebra), które działają jak jądra kondensacji w chmurach, wokół których tworzą się krople deszczu. Uprawy zaś mają być spryskiwane substancją, która wspomaga zatrzymywanie wody w roślinach.
To nie jest problem tak odległy, jakby się mogło wydawać. Potencjalnie niższe zbiory oznaczają wzrost importu spoza Chin i ryzyko wzrostu rynkowych cen surowców rolnych - wszędzie, nie tylko w Chinach. A świat zmaga się z najwyższą od dekad inflacją, którą podsyca kryzys energetyczny i powiązana z nim między innymi wojna w Ukrainie.
Zresztą problem z energią też jest. Poziom wody opada, a wodą z rzek chłodzone są reaktory jądrowe i instalacje elektrowni na paliwa kopalne. Woda zasila też hydroelektrownie. W prowincji Syczuan aż 80 proc. energii elektrycznej pochodzi z właśnie z hydroelektrowni. Na początku tygodnia nakazano tam m.in. wyłączenie oświetlenia i klimatyzacji w centrach handlowych oraz - a raczej przede wszystkim - zamknięcie na sześć dni tysięcy fabryk, w tym kluczowych produkujących mikroprocesory i - o ironio - panele fotowoltaiczne. Syczuan to nie tylko gęsto zaludniona prowincja Chin, lecz także rejon bogaty w surowce mineralne, również te niezbędne w przemyśle elektronicznym i nowych technologiach, jak lit. Teraz prąd ma być oszczędzany dla ludności. W niedzielę 21 sierpnia zarządzający tymi fabrykami z niecierpliwością czekali na decyzję w sprawie ewentualnego przedłużenia zamknięcia.
Tego typu wyłączenia mogą boleśnie ograniczyć produkcję towarów, w tym tych eksportowanych na Zachód, i podbić ich ceny. I spowolnić wzrost gospodarczy. Według rządowych chińskich danych tylko lipcowe upały spowodowały straty sięgające równowartości 400 milionów dolarów.
Prognozy dla chińskiego PKB już są obcinane. Kilka dni temu bank Nomura obniżył swoje oczekiwania wzrostu PKB w tym roku do 2,8 proc. z 3,3 proc. Goldman Sachs ściął swoją prognozę do 3 z 3,3 proc. Analitycy obu tych instytucji wśród powodów zmiany oczekiwań co do chińskiej gospodarki wymieniają kryzys energetyczny, a także obniżenie popytu i niepewność związaną z polityką zero COVID.
A warto pamiętać, że ekstremalne upały i susza męczą nie tylko Chiny. Z tym samym mamy do czynienia w Europie, w tym w największej europejskiej gospodarce - w Niemczech, o czym pisaliśmy już wielokrotnie w ostatnich dniach. W całej Europie wiele rzek ma dramatycznie niskie stany wody. Odsłaniane są tzw. kamienie głodu.
- Problem polega na tym, że czynniki naturalne nakładają się na wzrastającą globalną temperaturę. Susza w cieplejszym klimacie jest bardziej dotkliwa niż w klimacie nawet o ułamek stopnia Celsjusza chłodniejszym. Widzimy to już teraz, a według prognoz do końca obecnego wieku, przy obecnych trendach emisji gazów cieplarnianych, będziemy mieć do czynienia z takimi zjawiskami w Europie co najmniej 10 razy częściej - wyjaśniała nam Anna Sierpińska z portalu "Nauka o klimacie".
Wyjątkowo gorąco i sucho jest też na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Po falach upałów często pojawiają się nagłe nawalne deszcze, które z kolei powodują tzw. powodzie błyskawiczne, niepomagające w trwałym nawodnieniu gleby.