Od kilku tygodni Polacy zastanawiają się kto i jak zatruł Odrę. Obecnie najbardziej prawdopodobną hipotezą wyjaśniającą przyczyny katastrofy ekologicznej w Odrze jest ta, dotycząca obecności w rzece złotych alg, które sprawiają, że woda stała się trująca dla zwierząt. Odpowiedzialny za ich pojawienie się jest jednak człowiek, ponieważ gdyby do rzeki nie spuszczano zasolonych wód, w których żyje złota alga, to ten glon by umarł. Policja wyznaczyła nawet nagrodę w wysokości miliona złotych za wskazanie osoby odpowiedzialnej za tę katastrofę ekologiczną lub podanie istotnych informacji pozwalających ustalić jej sprawców.
Mateusz Irmiński i Jacek Siński z kancelarii Sołtysiński Kawecki&Szlęzak wytłumaczyli w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że ponieważ nadal nie znamy ani przyczyny skażenia Odry, ani tym bardziej sprawcy, jakiekolwiek konsekwencje prawne, czy odszkodowanie przysługujące pokrzywdzonym jest jedynie hipotetyczne.
- Jakie roszczenia i komu oraz przeciwko komu mogą przysługiwać, zależy od ustalenia poszkodowanego i charakteru szkody oraz sprawcy - tłumaczą prawnicy, cytowani przez "Rzeczpospolitą".
Prawnicy wyjaśniają, że na podstawie tego co dotychczas wiemy, będzie można skorzystać z prawa cywilnego i orzecznictwa wśród narzędzi służących ochronie poszkodowanych na skutek szkód w środowisku, w tym w wodach. Sprawca może ponieść odpowiedzialność odszkodowawczą, lub prewencyjną, która prowadzi do zakazu działań szkodzących lub całkowitego zakazu działania.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
- W ramach odpowiedzialności z tytułu immisji sprawca może odpowiedzieć także za zakażenie sąsiadującej z rzeką działki, czy poparzenie skóry. (…) Dochodzenie odpowiedzialności od sprawcy będzie jednak wymagało wykazania adekwatnego związku przyczynowego między zdarzeniem szkodzącym a szkodą - wyjaśniają prawnicy w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Warto również przypomnieć, że prezydent Andrzej Duda podpisał w zeszłym tygodniu nowelizację ustawy przeciwdziałającej przestępczości środowiskowej. Ustawa zaostrza kary za wykroczenia i przestępstwa przeciwko środowisku. W skrajnych przypadkach mogą one nawet wynieść 10 mln zł.
Wcześniej m.in. Karol Ciężak z Towarzystwa na Rzecz Ziemi w rozmowie z "Wprost" mówił, że trzeba się liczyć z międzynarodowymi karami dla Polski i odszkodowaniem dla Niemiec.
- Spodziewam się, że - jeśli okaże się, że wina leży po stronie polskiej - Niemcy wystąpią o gigantyczne odszkodowanie. Doszło do zanieczyszczenia wspólnej rzeki na niewyobrażalną skalę. Koszt naprawy poniesiemy wszyscy, ponieważ instytucje będą wszczynać programy naprawcze z naszych pieniędzy. Ekosystem to nie jest kilka gatunków, ale cały układ. Jego naprawa, o ile w ogóle się to uda, potrwa wiele dekad i pochłonie miliony - tłumaczył.