Największy polski ogród botaniczny zagrożony przez CPK. "Zniszczą przyrodę, a 250 tys. osób zrobią bezdomnymi''

Dominik Szczepański
50 mln zł inwestycji, szansa na europejską przyszłość, ponad setka chronionych gatunków roślin i zwierząt. CPK może przekreślić przyszłość Śląskiego Ogrodu Botanicznego. I mieszkańców Mikołowa. ''Pytaliśmy w gminach, nie ma miejsc dla wywłaszczonych. Pójdą pod most?'', ''Co ze starszymi? Przecież nie dostaną kredytu'' - mówią na Śląsku. Oto kolejne #EkoŚledztwo Gazeta.pl.
  • Tory CPK mogą przeciąć 400 hektarów wąwozów i starodrzewi, gdzie rosną drzewa o wymiarach pomników przyrody.
  • Teren ma w przyszłości zostać przyłączony do największego ogrodu botanicznego w Polsce. To dom dla ponad 100 chronionych gatunków roślin i zwierząt.
  • Kolej wpłynie też na przyrodę samego ogrodu - pociągi mają jechać z prędkością ponad 200 km/godz zaledwie 200 metrów od jego płotu.
  • To kolejny plan uderzający w cenną przyrodę wysoce zurbanizowanego Śląska - niedaleko od Mikołowa kolej CPK może zniszczyć "zielone płuca Śląska", czyli Pojezierze Palowickie.
  • "Dołączymy do 250 tys. bezdomnych, którzy stracą swoje gospodarstwa. To może stać się niedługo. O to walczyliśmy po odzyskaniu niepodległości?" - pytają mieszkańcy Mikołowa.
  • To kolejne #EkoŚledztwo. Poprzednie znajdziesz tutaj

Obywatel Leszek Trząski nazywa działania pracowników Centralnego Portu Komunikacyjnego chciejstwem niepowstrzymanym. Zupełnie jakby dziecko weszło do piaskownicy i stwierdziło, że ma szczególną zachciankę, a rodzice poczuli się w obowiązku zrobienia wszystkiego, aby spełnić kaprys.  

- Gdzie jest analiza kosztów i korzyści dla całości przedsięwzięcia, która powinna zostać przeprowadzona przed podjęciem decyzji o budowie CPK? Jak skalkulowano korzyści i koszty społeczne? Co wiadomo o kosztach środowiskowych? Bo ekonomicznie tego na Śląsku nie rozumiemy - stwierdza Trząski prywatnie. 

Natomiast jako wicedyrektor największego polskiego ogrodu botanicznego, Trząski obawia się, że poprowadzenie nowej linii w wariancie 71 (tzw. czerwonym) bardzo negatywnie wpłynie nie tylko na przyszłość ogrodu, ale także ograniczy szanse na rozwój Mikołowa.

Początkowo pociągi miały w jeździć tuż za płotem ogrodu. Po korekcie oddaliły się od niego na 200 metrów, ale wciąż przecinają ok. 400-hektarowy teren, który w przyszłości mógłby zostać do ogrodu przyłączony. W tej chwili ogród ma ok. 100 hektarów powierzchni i dzieli się na kilka części m.in. "ogród żółty" i "ogród czerwony".

Przebieg tzw. wariantu czerwonego przez przyszły teren Śląskiego Ogrodu BotanicznegoPrzebieg tzw. wariantu czerwonego przez przyszły teren Śląskiego Ogrodu Botanicznego Grafika: Marta Kondrusik

- Tory zniszczą głębokie na 20 metrów wąwozy, przepiękne starodrzewia i łąki, drzewa o wymiarach pomników przyrody, łąki suche i podmokłe, niezwykle cenny teren, którego wartości w CPK nie widzą, bo jest niezabudowany. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby w procesie inwestycyjnym istniało pojęcie mechanizmu internalizacji zewnętrznych kosztów środowiskowych - mówi Gazeta.pl Trząski. 

Pod tą skomplikowaną nazwą kryje się prosta prawda: ogromną nadającą się do wyceny pieniężnej wartość ma każdy hektar wilgotnej łąki, zarośli śródpolnych, szuwarów, starego sadu czy starodrzewia o naturalnym składzie gatunkowym. Rozumieją to Czesi czy Niemcy, i dlatego w procesie decyzyjnym każdej inwestycji uwzględniają koszty odtworzenia utraconych dóbr przyrody.

W Polsce się tego nie robi.

Trząski postanowił kiedyś obliczyć we współpracy z czeskim ekspertem koszt regulacji półkilometrowego odcinka potoku i osuszenia stu hektarów nadrzecznych łąk z uwzględnieniem strat środowiskowych. W oficjalnym kosztorysie figurowała wartość, po przeliczeniu ze złotówek, bliska 0,5 mln euro. - Ale uwzględniając stratę środowiskową, czyli koszt odtworzenia utraconych łąk, otrzymaliśmy wartość 2,5 mln euro. Czyli utrata wartości przyrody wyniosła 2 mln euro. Ciekawe, jak wyglądałaby kalkulacja kosztów realizacji CPK, gdyby uwzględniono ten element? Przypuszczam, że w ogóle nie przystąpionoby do realizacji - mówi Trząski.

To kolejny plan uderzający w cenną przyrodę wysoce zurbanizowanego Śląska - niedaleko od Mikołowa kolej CPK może zniszczyć "zielone płuca Śląska", czyli Pojezierze Palowickie.

To może być jeden z najważniejszych ogrodów botanicznych w tej części Europy

Śląski Ogród Botaniczny powstał niespełna 20 lat temu. Co roku odwiedza go ponad 100 tysięcy osób. Ma duże znaczenie nie tylko dla Mikołowian, ale także dla mieszkańców wielu innych miast i gmin, jako jedno z największych i najlepszych zielonych przestrzeni publicznych w regionie. W ogrodzie i jego sąsiedztwie rośnie 650 dzikich gatunków roślin, żyją prawie wszystkie występujące w Polsce gatunki płazów i blisko 100 gatunków ptaków. Swój dom ma tu ponad 100 gatunków chronionych roślin i zwierząt. Tędy przebiegają też lokalne korytarze ekologiczne, którymi wędrują zwierzęta. 

Na rozwój ogrodu wydano ponad 50 mln zł. Decyzji CPK spodziewają się w Mikołowie jeszcze tej jesieni.

Jakie przeczucia mają w Śląskim Ogrodzie Botanicznym?

- Złe. Ze strony CPK nikt się z nami nie komunikuje - mówi Trząski 

Opowiada, że porządne, światowe ogrody botaniczne dojrzewają przez dziesięciolecia, a pełni blasku nabierają dopiero po 70-100 latach.

- Nasz ogród ma szansę stać się jednym z najważniejszych w tej części Europy. Ale tak nie będzie, jeśli powstaną tory. To byłaby niepowetowana strata dla przyrody i dla społeczności śląskiej metropolii - mówi Trząski.

Ogród może być dźwignią rozwoju dla 40-tysięcznego Mikołowa, który do tej pory zainwestował w niego około 30 milionów złotych. - Ale jeśli teren zostanie przecięty linią kolei wielkich prędkości, podważy to całą strategię rozwoju miasta.  A przecież te nowe tory w żaden sposób nie usprawnią życia tutejszym mieszkańcom - mówi Trząski.

  • Masz temat, którym powinniśmy zająć się w #EkoŚledztwach Gazeta.pl? Chcesz przekazać ważne informacje? Napisz do autora dominik.szczepanski@agora.pl, a skontaktuje się z Tobą. Zapewniamy anonimowość.

Setki miliardów złotych i 250 tys. "bezdomnych"

Tomasz Orłowski, inżynier transportu przemysłowego, rozkleja po okolicy plakaty informujące o kolejnym proteście przeciwko CPK.

- Nie widzimy w tym projekcie żadnego uzasadnienia gospodarczego i społecznego. Czy fundowałby pan sobie nową zabawkę za 500 mld zł w chwili, gdy zadłużenie kraju jest cztery razy większe, mamy kryzys energetyczny, a na poważniejszą wizytę lekarską czeka się latami? - pyta w rozmowie z Gazeta.pl Orłowski.

I wylicza: 100-kilometrowy odcinek Kolei Dużych Prędkości łączący Katowice z Bohuminem będzie kosztował 10 mld zł. Do tego trzeba doliczyć nowy, specjalistyczny tabor kolejowy. - Mało kto zdaje sobie sprawę, że Koleje Dużych Prędkości działają na innych standardach zasilania. Aktualne pociągi potrzebują prądu stałego o napięciu 3000 V, nowe będą jeździć na prądzie zmiennym o napięciu 2x 25000V. Bujdą jest więc, że stary tabor przyda się na nowych torach. Co się z nim stanie? Niektóre pociągi mają po kilka lat, i co, pójdą na złom? - pyta Orłowski.

Śląski Ogród BotanicznyŚląski Ogród Botaniczny https://www.facebook.com/SlaskiOgrodBotaniczny

Razem z innymi mieszkańcami Mikołowa broni swojej przyszłości. A ta jest niepewna. Jeśli na początku października CPK wybierze wariant inwestorski, złoży wniosek o wydanie decyzji do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Proces może trwać ok. roku, ale istnieje obawa, że w przypadku zmiany ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami ten czas skurczy się do dwóch miesięcy. Następnie CPK złoży wniosek do wojewody, który na odpowiedź będzie miał miesiąc. - Wydanie tej decyzji automatycznie oznacza, że wszyscy właściciele działek, nieruchomości, przedsiębiorstw leżących na trasie kolei i jej powierzchni buforowej - czasami szerokiej na kilometr - będą musieli wynieść się z domu w ciągu miesiąca - mówi Orłowski.

Precyzując, jeśli wyprowadzą się w ciągu miesiąca, CPK dorzuci im 5 proc. do rekompensaty. Jeśli nie - na wyprowadzkę mają 120 dni. Spółka wypłaci pieniądze najwcześniej kilka miesięcy po wyprowadzce. Ale tylko w przypadku szybkiej decyzji wywłaszczonego. W przypadku sprzeciwu - na pieniądze prawdopodobnie trzeba będzie czekać latami.

 - Szacujemy, że wywłaszczenia mogą dotknąć 250 tys. Polaków. Rozpytywaliśmy w gminach, czy mają dla nich mieszkania zastępcze. O żadnym nie słyszeliśmy. Gdzie ci ludzie zamieszkają? Pod mostem? - mówi Orłowski.

Zadaje kolejne pytania: - Co z osobami starszymi? Pieniądze z wywłaszczeń będą niższe niż wartość domu, w którym mieszkają, bo ta wartość z każdym dniem od chwili pojawienia się pomysłu CPK leci w dół. Młodzi nie dostają teraz kredytów, a co dopiero emeryci - denerwuje się Orłowski.

A gdyby odwołać się od decyzji, zażądać większych pieniędzy?

- Wtedy nie zobaczą ani złotówki może nawet i przez dziesięć lat. Wszyscy wiemy, jak w Polsce wałkują się odwołania w kolejnych instancjach. Pragnę powtórzyć: niedługo 250 tysięcy osób ma szansę stać się bezdomnymi. Czy o to nam chodziło po odzyskaniu niepodległości? - pyta Orłowski.

Jest jeszcze coś - teren Śląska linie kolejowe pokrywają 2,5 raza gęściej niż wynosi średnia w Unii Europejskiej. - My tu naprawdę kolejnych pociągów nie potrzebujemy - słyszymy od mieszkańców Mikołowa.

Tutaj ziemia lubi się osuwać, a pod nią jest życiodajna woda

Jeśli CPK wybierze tzw. wariant czerwony, szybki pociąg będzie przejeżdżał co kwadrans 30 metrów od domu Pauliny Czajki-Francuz. Dowiedziała się o tym w Sylwestra.

- Jest jeszcze wariant zielony wytyczony w latach 70., jest też linia E-65, którą obecnie jeżdżą pociągi z Katowic do Ostrawy, wystarczyłoby ją zmodernizować, ale nie wiem, dlaczego nie chcą tego zrobić. Wtedy zapłaciliby mniej, ochronili środowisko i nikt nie musiałby opuszczać swojego domu - zastanawia się w rozmowie z Gazeta.pl Czajka-Francuz.

Z map Państwowego Instytutu Geologicznego wynika, że na terenie Mikołowa znajdują się tereny osuwiskowe. Większość z nich leży na trasie planowanej kolei - w dolinie Promnej, Jamnej i Jasienicy oraz na terenie Śląskiego Ogrodu Botanicznego, a aktywne osuwiska znajdują się też na docelowym terenie ogrodu. A także w dzielnicach Mikołowa - Śmiłowicach i Kamionce. To oznacza, że budowa torów będzie skomplikowana, kosztowna i ryzykowna.

Czajka-Francuz przypomina sobie, że kiedy mieszkańcy w trakcie konsultacji wspomnieli o osuwiskach, przedstawiciele projektującej inwestycję firmy Egis byli zaskoczeni. - Tutaj w wielu miejscach nie można budować. W dodatku tylko ok. 60 m pod nami znajduje się zbiornik należący do strategicznych zasobów podziemnych wód triasowych nr 331 Doliny Kopalnej Rzeki Kłodnicy –  jeden z głównych zasobów wody dla całego Śląska i źródło wody pitnej dla Mikołowa. Boimy się, czy prace związane z torami szybkiej kolei CPK nie zaburzą jego czystości - mówi Czajka-Francuz. 

- Nie rozumiem, dlaczego pociągi miałyby się tu rozpędzać do prędkości 250 km/godz. Na odcinku Katowice-Ostrawa w zupełności wystarczy około 150 km/godz, co można osiągnąć poprzez modernizację i rozbudowę istniejącej infrastruktury - dodaje Trząski.

Mieszkańcy Mikołowa wyliczyli, że gdyby zmodernizować istniejącą linię E-65 to pociągi dotrą do Bohumina na granicy z Czechami tylko kilka minut wolniej niż w przypadku budowy KDP.

Szanse na rozpędzenie się do tych 250 km/godz. są mocno niepewne. Z raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (2018 r.) wynika, że pociągi w ramach Kolei Dużych Prędkości poruszają się zaledwie z około 45 proc. prędkości projektowej. Tylko na dwóch z dziesięciu skontrolowanych linii jeżdżą ze średnią 200 km/godz, a na żadnej ze średnią 250 km/godz.

Jest jeszcze coś - prace nad Kolejami Dużych Prędkością prawie wszędzie się przeciągają. Zanim po torach przejedzie pierwszy pociąg z pasażerami, trzeba czekać średnio 16 lat. CPK obiecuje, że wyrobi się dwa razy szybciej i odda odcinek z Katowic do Ostrawy przed 2030 r.

Na nasze pytania dotyczące przyszłości Śląskiego Ogrodu Botanicznego, a także obaw mieszkańców Mikołowa CPK do chwili publikacji tego artykułu nie odpowiedziało.

Więcej o: