Skandaliczne decyzje i uśpione konie na Służewcu. ''Przychodzę tu od 50 lat, ale czegoś podobnego nie pamiętam''

Dominik Szczepański
Jeśli wyścigi konne są w Polsce pod kroplówką, to w tym roku zapchał się wlew. - Witamy w cyrku - słyszymy na Służewcu, gdzie trenerzy boją się mówić pod nazwiskiem o zaniedbaniach Totalizatora Sportowego. - Zostali wykastrowani przez system - uważa jeden z najlepszych polskich szkoleniowców.

Jeszcze w kwietniu pisano o Neverlandzie, że jest jak wino. Kasztanowy ogier pełnej krwi angielskiej - mimo pięciu lat na grzbiecie - niespodziewanie wygrał inaugurację sezonu na Służewcu. Cztery miesiące później już nie żył. 20 sierpnia złamał na torze treningowym nogę i trzeba było go uśpić.

Dosiadający go tego dnia Oskar Nowak przypomina sobie, że po pokonaniu prostej wjechał na suchą plamę na zakręcie - na niepolany wodą fragment toru. - Zarzuciło nami. Hamowałem w nadziei, że Neverlanda da się uratować, że pomogą mu w szpitalu. Kiedy zsiadłem, zobaczyłem otwarte złamanie. Na torze widoczny był ślad, jaki zostawiła złamana, ciągnięta po ziemi noga - mówi Nowak w rozmowie z Gazeta.pl.

Inny jeździec, który galopował tego dnia po torze treningowym, opowiada o licznych dziurach w nawierzchni. - Na końcu prostej, na wejściu w zakręt, w połowie toru - mówi nam jeździec, prosząc o anonimowość.

Neverland złamał nogę na najdłuższej z czterech treningowych bieżni. Służy ona do szybkiego galopu, w trakcie którego koń osiąga największą prędkość. Zakręt, na którym połamał się Neverland, ma dwa kolory. Na początku ziemia jest ciemna i miękka. Dalej tor staje się wysuszony, a piasek przybiera konsystencję gliny. - Gdy koń galopujący z prędkością 60 km/godz. wybiega z miękkiego podłoża w twarde, to czuje, jakby wpadł na beton - tłumaczy nam jeden z trenerów szkolących konie na Służewcu. 

Najwięcej kontuzji przydarza się koniom w wysokiej formie, bo biegają wtedy najszybciej i są narażone na największe przeciążenia. 

- Gdy koń w galopie wpadnie w dziurę, to przez moment obciążenie na tę jedną, feralną kończynę wynosi ok. 1,5 tony. 100 koniom udaje się wyjść z tego cało, ale jeden się połamie i trzeba go uśpić - mówi Gazeta.pl Adam Wyrzyk, jeden z najlepszych polskich trenerów. I dodaje: - Tory na Służewcu są w fatalnym stanie, ale niezwykle trudno jest udowodnić, że złamanie jest winą organizatora, a nie zwykłym pechem czy wynikiem zbyt mocnego obciążenia treningowego. Kiedy jednak w jeden dzień łamią się dwa, trzy konie, to dla mnie sprawa jest podejrzana.

Chwilę po Neverlandzie na Służewcu połamała się Dobra Dusza. Stało się to podczas gonitwy na torze głównym. - Stanęła krzywo sto metrów przed celownikiem [metą]. Tam są dziury. Za celownikiem zresztą też - mówi nam dżokej Konrad Mazur, który jechał tego dnia na Dobrej Duszy.

Oba konie trenował Andrzej Laskowski. Wartość Neverlanda po dobrym początku sezonu rosła. Laskowski wyceniał go na ponad 50 tys. euro. Dobra Dusza dopiero zaczynała karierę. 

- Wypadek Neverlanda był spowodowany słabym przygotowaniem toru. Dobra Dusza złamała nogę i została uśpiona z powodu ewidentnego błędu popełnionego w dniu wyścigowym - mówi Gazeta.pl Andrzej Laskowski. - Zamiast nawadniać tor przez dni poprzedzające gonitwę, zaczęto go polewać dopiero rano w dniu wyścigu - dodaje Laskowski.

Dobra Dusza połamała się w trzeciej gonitwie. Po pierwszej zażalenie na jakość toru złożył trener Janusz Kozłowski. Zapytaliśmy, czego dokładnie dotyczyła jego skarga. - Nawodnienia toru. A teraz przepraszam, nie mogę rozmawiać - rozłączył się Kozłowski.

Nie on jeden nie chce opowiadać o tym, co dzieje się na Służewcu.

Wyścigi pod kroplówką

O zaniedbaniach na służewieckim torze mówi się w środowisku wyścigów konnych od lat. Na początku XX wieku torowi groziło bankructwo. W 2001 r. uchwalono ustawę o wyścigach konnych, na mocy której powołano do życia Polski Klub Wyścigów Konnych (PKWK) podlegający Ministerstwu Rolnictwa. W 2008 r. tor na 30 lat wydzierżawił Totalizator Sportowy. 

- Zarządzający torem ludzie pochodzą z politycznego rozdania. Rozmowy z nimi są jak rzucanie grochem o ścianę. Konie i tradycje mają gdzieś - mówi trener Wyrzyk.

Z roku na rok na Służewcu maleje liczba dni wyścigowych - w 2013 r. konie ścigały się przez 56 dni, w 2018 r. - przez 54, w 2021 - 51 r., w tym roku już tylko przez 46. Podobno to minimalna liczba dni wyścigowych zapisana w umowie dzierżawy toru. Podobno - bo umowa jest tajna. 

Od lat praktycznie nie zmienia się pula nagród, która wynosi ok. 8,5 mln zł. - Pan sobie wyobraża, że zarabia tyle samo co 14 lat temu? Koszty przecież poszły w górę - mówi Wyrzyk.

Inni trenerzy jak refren powtarzają, że praca z końmi wyścigowymi wykonywana jest w Polsce na granicy opłacalności. - Przez inflację podskoczyły ceny owsa i siana. Pracujący w naszych stajniach ludzie wkrótce na pewno będą chcieli więcej zarabiać. Koszty treningu, które ponoszą właściciele koni, wzrosły w ciągu ostatnich 10 lat o ok. 40-50 proc. A nagrody - minimalnie - mówi trener Maciej Kacprzyk i dodaje, że wyścigi w Warszawie są pod kroplówką. - Nie rozwijają się, ale jeszcze nie umarły. Pieniądze Totalizatora Sportowego trzymają je przy życiu. Potrzeba wizjonerskiego planu, jak w obecnej sytuacji intensywniej stymulować ich rozwój. 

Takiego jednak nie ma.

Środków brakuje nie tylko na nagrody, ale też na remonty torów. - Frustrujący jest fakt, że pieniądze są przeznaczane na coś całkiem innego - mówią nam trenerzy.

Na terenie Służewca oprócz gonitw odbywa się też inna impreza z udziałem koni - to Warsaw Jumping, zawody w skokach przez przeszkody. W zeszłym roku miano wydać na nią 10 mln zł. Sama pula nagród wyniosła prawie prawie 2 mln. Podobno sprzedało się trochę ponad 200 biletów.

Trenerzy mówią nam, że zwolennikiem tej imprezy jest Dominik Nowacki, dyrektor służewieckiego toru z nadania Totalizatora Sportowego. Wcześniej organizował cykl Cavaliada Tour, m.in. zawodów w skokach przez przeszkody.

Krążą też opowieści o służewieckiej strefie VIP, w której przy winie, perliczkach i królikach podawanych w całości bawią się goście zapraszani przez organizatora. - Precyzując, są dwie takie strefy. Do tej drugiej trafiają ci, którzy nie chcą zniżać się do poziomu perliczek - mówi nasz informator.

Zamiast polewać, popatrzmy w niebo

Nadzieję na poprawę jakości toru dawała inwestycja z 2020 r. Wtedy Totalizator Sportowy kupił za kilka milionów złotych zautomatyzowany system do nawadniania. 

- Tor powinien być polewany non stop, każdego dnia. Zamiast tego odpowiedzialne za to osoby sprawdzają prognozy i czekają na burzę. Miało lać w środę, ale nie leje, więc czekają do czwartku. A jeśli i wtedy nie ma deszczu, w końcu włączają sprzęt. W efekcie tor jest zlany i przesiąknięty wodą po wierzchu, ale pod spodem - śliski i twardy. W niektórych miejscach jest sucho, w innych - stoi woda. Tym ludziom brakuje elementarnej wiedzy - mówi Wyrzyk i nazywa dziury w torze "wilczymi dołami". - Koń wpada do bagna, potem wyskakuje na twardszą nawierzchnię, a potem znów biegnie przez dołki z wodą - tłumaczy Wyrzyk.

Trener Kacprzyk zauważa, że - mimo profesjonalnego sprzętu - na sam koniec za decyzją o nawadnianiu toru stoi człowiek. - Ktoś decyduje, kiedy zacząć lać i ile wody zużyć. Ale nie można dbania o bieżnię wyścigową sprowadzać wyłącznie do jej nawodnienia. Trzeba wiedzieć, jak, kiedy i do jakiej wysokości przyciąć trawę, sprawdzać, czy ostrza kosiarek się nie stępiły, zdecydować o wielu zabiegach: wałowaniu, skaryfikacji, areacji, użyciu środków ochrony roślin, nawozach, dosiewaniu. Tego jest mnóstwo, to bardzo specyficzna wiedza. W czasie sezonu wyścigowego, który trwa od kwietnia do listopada trawa jest bardzo intensywnie użytkowana i do dbania o jej stan potrzebny jest profesjonalista, z dużą wiedzą i doświadczeniem - mówi Kacprzyk. 

Trenerzy przyznają zgodnie, że nikt taki nie pracuje na Służewcu.

Wyrzyk wspomina, że dzięki swoim kontaktom załatwił kiedyś na Służewcu wizytę fachowca, który zajmuje się przygotowaniem torów wyścigowych w Irlandii. - Ale temat zdechł, bo człowiek, który miał go przyjąć, miał jakieś kłopoty osobiste. I tak to tutaj zawsze wygląda - mówi Wyrzyk.

Za stan całego terenu Toru Wyścigów Konnych na Służewcu odpowiada wynajęta przez Totalizator Sportowy firma AM Partners. Na jej stronie internetowej czytamy, że "zajmuje się obsługą porządkową obiektów biurowych, handlowych, produkcyjnych, magazynowych, hotelowych, szpitalnych oraz terenów zewnętrznych. Dodatkowym atutem jest doświadczenie w pielęgnacji zieleni". Ze strony internetowej firmy wynika, że obsługuje ona biura, powierzchnie mieszkaniowe, hotele i szpitale. Projektuje ogrody, tarasy, ławki, miejsca na grilla.

A także odśnieża. W przeszłości AM Partners odpowiadało za sprzątanie na osiedlach w Żyrardowie i odśnieżanie dachów w Warszawie. Czym dokładnie zajmuje się dziś na Służewcu i jakie kompetencje w przygotowywaniu torów do wyścigów mają jej pracownicy? Do chwili publikacji artykułu ani AM Partners, ani Totalizator Sportowy nie odpowiedziały na nasze pytania.

Wykastrowani przez system

Trenerzy opowiadają nam o zaniedbaniach na Służewcu, ale wszyscy proszą o anonimowość. - Boją się, że Totalizator Sportowy wypowie im umowę. Dla nich to być albo nie być, niektórzy mieszkają na terenie toru. Gdzie się mają przenieść? Przecież wszyscy się nie spakują i nie pojadą do Wrocławia. Lepiej cicho siedzieć i nie podskakiwać. A konie? Niech się łamią. Nikt nie wyrazi swojego zdania mocno i otwarcie. Zostali wykastrowani przez system - uważa Wyrzyk, którego konie ścigają się na Służewcu od lat, ale hoduje i ćwiczy je na swoim prywatnym torze.

Od kilku lat otwarcie opowiada o zaniedbaniach służewieckiego toru za pomocą mediów społecznościowych. - Mnie też próbowali uciszyć, ale ja tam nie trenuję, nie muszę się więc bać - tłumaczy Wyrzyk.

W regulaminie toru treningowego na Służewcu znajduje się zapis, który zwalnia właściciela obiektu od odpowiedzialności za kontuzję koni.

- Przypomina to sytuację, w której oddajesz samochód do mechanika, ale on mówi, że jeśli go zepsuje, to nie jego wina. Konie zabijają się na źle przygotowanych torach, a właściciel Służewca nie ponosi za to konsekwencji - mówi nam jeden z trenerów.

Tor treningowy, czyli ten, na którym złamał nogę Neverland, składa się z czterech bieżni. W najgorszym stanie jest skrajna, najdłuższa. - Dowiozą tam czasem piasku, ale nigdy nie wymienili jej w całości. Podejrzewamy, że chcą nas zniechęcić, żebyśmy się stąd sami wynieśli. Wtedy jakoś zagospodarują tę przestrzeń i coś sobie tu wybudują. Miejsce jest niezwykle cenne - mówi nam jeden z trenerów.

Mieszkania w okolicy kosztują już po 15 tys. zł  za metr kwadratowy. Ale zdarzają się oferty powyżej 20 tys. zł.

- Mogę zaryzykować stwierdzenie, że ta bieżnia nigdy nie była remontowana. Z drugiej strony - puszczamy po niej konie, więc nie podpiszę się pod opinią, że nie nadaje się ona do treningu. Korzystamy z niej wtedy, kiedy jest w porządku. Na pewno ta bieżna wymaga gruntowego remontu, bo praktycznie po każdym deszczu jest wyłączona z użytkowania i wtedy nie mam gdzie zrobić galopów. To jest jej największy problem - mówi Kacprzyk. 

Na tym kontrowersje dotyczące służewieckiego toru się nie kończą. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca dwie gonitwy zakończyły się wynikami, które środowisko wyścigowe uważa za skandaliczne.

"Przez 50 lat czegoś takiego nie widziałem"

31 lipca odbyła się gonitwa o Nagrodę Kozienic. Komisja techniczna zatwierdziła wynik, z którego wynika, że pierwsze miejsce zajęły ex aeuqo dwa konie - Keneshya i Night Tornado. Na zdjęciu z celownika widać jednak, że Night Tornado był ok. 10 centymetrów przed Keneshyą. Za zwycięstwo przewidziano 37 tys. zł, za drugie miejsce - 14,8 tys. zł.

Night Tornado (z przodu) i Keneshya (z tyłu) na finiszu gonitwy o Nagrodę KozienicNight Tornado (z przodu) i Keneshya (z tyłu) na finiszu gonitwy o Nagrodę Kozienic orsluzewiec.pl

Właścicielem konia Keneshya jest Westminster. Niemiecka firma w kwietniu została na dwa kolejne lata sponsorem głównym toru na Służewcu.

- Czy na Służewcu rządzi mafia? - pyta trener Wyrzyk.

- Przecież to tak, jakby podyktować karnego, gdy napastnik potknął się na kępie trawy, a najbliższy obrońca był metr dalej. Pytałem o tę sytuację organizatora, ludzi z Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, ale nikt nie zareagował. Przecież wystarczy spojrzeć na to zdjęcie i zweryfikować wynik. Zachowujmy się fair, przecież to jest sport, do jasnej cholery - denerwuje się Wyrzyk.

Kacprzyk, który jest przedstawicielem trenerów w radzie PKWK mówi nam, że przyjrzą się tej sprawie w najbliższą sobotę podczas zebrania rady.

Miesiąc po gonitwie.

 

Władze wyścigów mają jednak większy problem. 28 sierpnia odbyła się gonitwa o Nagrodę St. Leger. To niezwykle prestiżowy wyścig, zaliczany do klasyków. Za zwycięstwo płaci się 61 tys. zł. Gonitwę wygrał Night Tornado. Wydawało się, że w wielkim stylu, bo do rekordu toru zabrakło tylko 0,4 sekundy.

Jednak coś się w tym biegu nie zgadzało - konie przebiegły pierwsze 300 z 2800 metrów w spacerowym tempie. Jak więc możliwe, że gonitwa zakończyła się wynikiem bliskim rekordu? 

"Czy St. Leger zostało rozegrane na niewłaściwym dystansie? Pojawia się coraz więcej głosów, że doszło do fatalnej w skutkach pomyłki i był to bieg na 2700, może 2750 m!!!" - czytamy na profilu FB "Bomba w górę".

Z naszych informacji wynika, że z powodu błędnie ustawionej maszyny startowej dystans gonitwy wynosił 2713 metrów. 

- Z pomiarów wynika, że pierwsze 300 metrów konie pokonały w czasie 15,5 sekundy. A pierwsze 500 metrów  - w 25 sekund. Żaden koń na świecie tak szybko nie biega. Gdyby w komisji technicznej pracowali kompetentni ludzie, od razu by to wyłapali. A oni zatwierdzili ten wynik. Bareja by tego nie wymyślił - komentuje trener Wyrzyk.

- Jestem związany z wyścigami od 50 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Nawet gdy puszczano konie za pomocą bata i wstęgi, potrafiono prawidłowo wyliczyć odległość - mówi Tadeusz Porębski, który przez wiele lat oceniał gonitwy na Służewcu jako ekspert, a dziś sam jest jest właścicielem trzech koni. Na torze pojawia się regularnie od 1973 r. -  Niedbalstwo, niechlujstwo, kompromitacja - wylicza Porębski.

 

- Oceniając osiągnięty czas i sposób rozegrania wyścigu, wydaje się, że gonitwa odbyła się na krótszym dystansie niż powinna. Na oko - o około 80, może 100 m krótszym. Nie za bardzo wiadomo, co teraz z tym zrobić, ale na pewno wymaga to dalszych wyjaśnień, aby podobne sytuacje nie miały miejsca - komentuje Kacprzyk. 

Co w takiej sytuacji? Regulamin zawodów mówi jasno, że wyniki gonitwy trzeba anulować. To z kolei sprawi, że o odszkodowania mogą zwrócić się właściciele startujących w niej koni. Słowem, organizatorowi wyścigu grożą sprawy sądowe.

Rozżalony może być nie tylko właściciel zwycięskiego konia, ale również drugiego na mecie - Jolly Jumpera. Finisz był zacięty, kto wie, co zdarzyłoby się na tych kilkudziesięciu metrach, o które wyścig został skrócony. Gdyby Jolly Jumper wygrał gonitwę St. Leger, zdobyłby tzw. potrójną koronę, bo wcześniej był pierwszy w gonitwach o Nagrodę Rulera i Derby i Derbach, dwóch innych klasykach. Gdyby wygrał trzeci klasyk, jego wartość ogromnie by wzrosła. 

W tej gonitwie udział miał wziąć również Neverland.

Nikt nie wie, jaką decyzję podejmie organizator wyścigów, bo podobna sytuacja nigdy nie miała w Polsce miejsca. 

- Obstawiam, że poszurają krzesłem, zatuszują odgłos pierdnięcia i nic więcej się nie wydarzy - mówi trener Wyrzyk.

Masz temat? Napisz do autora: dominik.szczepanski@agora.pl.

Pytania zadane Totalizatorowi Sportowemu:

  • Jak oceniacie państwo stan toru głównego? Czy w tym sezonie pojawiły się problemy z przygotowaniem go do gonitw? Jeśli tak - kiedy i jakie?
  • Jak oceniacie państwo stan toru treningowego - czy jego stan nie zagraża bezpieczeństwu koni i jeźdźców?
  • Kiedy odbyły się remonty bieżni na torze treningowym? Co obejmowały?
  • Czy mają państwo wiedzę na temat tego, czy na skrajnej, najdłuższej bieżni toru treningowego został wymieniony kiedykolwiek cały znajdujący się na niej piasek? Czy planujecie państwo go wymienić?
  • Kto odpowiada za przygotowanie toru głównego (zielonego) do gonitw? Proszę o informację dotyczące liczby takich osób oraz zakresu ich obowiązku oraz posiadanego przez nich doświadczenia.
  • Trenerzy, z którymi rozmawiałem, zarzucają państwu brak reakcji na wyniki tegorocznej gonitwy o Nagrodę Kozienic. Czy przychylacie się państwo do zdania komisji technicznej, że dwa konie - Night Tornado i Keneshya - zajęły ex aequo pierwsze miejsce? Jakie jest państwo stanowisko w tej sprawie?
  • Czy ostatnia gonitwa o nagrodę St. Leger przebiegła prawidłowo? Czy odbyła się ona na dystansie 2800 metrów? Jeśli nie, dlaczego jej wyniki zostały zatwierdzone przez komisję techniczną? Jak państwo, jako organizator zawodów, skomentujecie tę decyzję?
  • Kto odpowiada za prawidłowe ustawienie startu gonitwy - maszyny wypuszczającej konie? W jaki sposób ta osoba mierzy prawidłowy dystans gonitwy?
  • Czy to prawda, że w trakcie ostatniego weekendu wyścigowego (27-28 sierpnia) zepsuł się mechanizm automatycznego nawadniania toru? Czy to pierwszy taki przypadek?
  • Kto odpowiada za nawadnianie toru i jakie są państwa wytyczne w tym zakresie? Jaki jest jego zakres obowiązków? Jakie kompetencje i doświadczenie posiada ta osoba?
  • Czy prawdą jest, że główny tor wyścigowy nawadniany jest w drugiej połowie tygodnia? Jak powinna wyglądać dobra praktyka w nawadnianiu toru?
  • Za co dokładnie odpowiada firma AM Partners opiekująca się torem? Jaki jest jej zakres obowiązków? Dlaczego zdecydowaliście się państwo skorzystać z jej usług?
  • Czy to wyłącznie pracownicy firmy AM Parnters odpowiadają  za przygotowanie toru do gonitw? Czy według państwa wywiązują się ze swojej pracy?

Pytania zadane firmie AM Partners:

  • Od kiedy AM Partners zajmuje się torem wyścigów konnych na Służewcu?
  • Co należy do państwa obowiązków?
  • Ile osób z państwa firmy zajmuje się torem na Służewcu?
  • Czy odpowiadacie państwo za przygotowanie toru do zawodów? Jaki jest zakres państwa obowiązków?
  • Czy zajmujecie się państwo torem treningowym? Jaki jest zakres państwa obowiązków?
  • Czy zajmujecie się państwo nawadnianiem toru głównego i toru treningowego? Jak często nawadniacie państwo te tory? 
  • W jakie dni nawadnialiście państwo tor główny i tory treningowe w lipcu i sierpniu tego roku? Czy państwa zdaniem ich stan jest dobry? 
  • Jakie doświadczenie posiadają osoby dbające o trawę na głównym torze na Służewcu?
  • Czy w tym roku system nawadniania działał bez zarzutów? Jeśli nie, to kiedy i w jaki sposób się psuł? Proszę o opis awarii.
  • Czy państwa zdaniem stan toru treningowego zagraża bezpieczeństwu koni i jeźdźców? Czy zgłaszane były państwu tego typu obawy?
  • Czy dokonywaliście państwo remontu toru treningowego? Jeśli tak, to kiedy i na czym on polegał?
  • Czy do państwa obowiązków należy ustawianie na starcie maszyny do wypuszczania koni na początku gonitwy? Jeśli tak, to w jaki sposób osoba za to odpowiedzialna wybiera miejsca, w którym taka maszyna zostaje ustawiona?
Więcej o: