Komisja Europejska chce obowiązkowego zmniejszenia zużycia energii elektrycznej w państwach europejskich w godzinach szczytu o dodatkowe 5 proc. To jedna z propozycji zawartych w pięciopunktowym planie na kryzys energetyczny, który przedstawiła w tym tygodniu szefowa KE, Ursula von der Leyen.
Będą o nim dziś, w piątek 9 września, rozmawiać ministrowie ds. energii z krajów unijnych. Już wiadomo, że Polsce takie obowiązkowe oszczędności się nie podobają - Warszawa chciałaby, by państwa UE mogły dobrowolnie takie ograniczenia wprowadzać. Na ten temat rozmawialiśmy w "Zielonym poranku" z Moniką Morawiecką, ekspertką Regulatory Assistance Project i współzałożycielką Eksperckiej Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu.
Nie spodziewam się, żeby zapadły rozstrzygające decyzje. Dużo będzie zależało od tego, jaka będzie podaż surowców. Czy kraje, które produkują surowce, wypełnią lukę powstałą po odcięciu dostaw z Rosji i wyślą je do Europy
- przyznała Monika Morawiecka. Uzupełniła, że istotne będzie, czy jesteśmy w stanie zmniejszyć popyt i czy potrafimy oraz jak szybko podejmiemy działania w sprawie odnawialnych źródeł energii. - Nie wygląda to optymistycznie, chwiejność cen na rynku jest bardzo duża. To jest wróżenie z fusów, należy inwestować w wiatrowe i słoneczne elektrownie, pompy ciepła, ocieplanie domów - wymieniała w rozmowie z Marią Mazurek.
Komisja Europejska zaproponowała też wprowadzenie limitów cenowych na importowany z Rosji gaz. I ten pomysł nie jest popierany przez wszystkie unijne państwa. Według Polski taki limit należałoby wprowadzić także na gaz importowany z innych niż Rosja państw. Inni podają w wątpliwość skuteczność takiego rozwiązania w sytuacji, gdy z Gazpromu do Europy płyną teraz niewielkie ilości gazu. Zgodnie z danymi Refinitiv, które przywołuje Agencja Reutera, w ciągu ostatnich 12 miesięcy przesył gazu z Rosji do Europy trzema głównymi drogami zmniejszył się o blisko 90 proc. Według Moskwy winne są sankcje nałożone przez Zachód po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. Według Zachodu to jedynie wymówka. Tak jak w przypadku kolejnego już zupełnego wstrzymania przesyłu gazociągiem Nord Stream 1 - najpierw przerwa miała trwać jedynie trzy dni, ale Gazprom zawiesił pompowanie surowca jak na razie bezterminowo.
Plan przedstawiony przez Ursulę von der Leyen zakłada też wsparcie odbiorców energii z zysków firm energetycznych, które zarabiają na rosnących cenach. Chodzi o limity cenowe nałożone na producentów energii ze źródeł odnawialnych oraz o tak zwany wkład solidarnościowy, który płaciłyby firmy naftowe i gazowe.
Ekspercka Rada ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu opublikowała rekomendacje na temat kroków niezbędnych do złagodzenia wpływ kryzysu energetycznego na odbiorców energii i na gospodarkę.
Wśród nich Monika Morawiecka na pierwszym miejscu wymieniła rzetelną i transparentną informację. - Brakuje jednego miejsca, gdzie będą wszystkie informacje i tym, jaka jest sytuacja energetyczna Polski. Brakuje np. informacji, ile surowców mamy, jakie są i jakie będą ich ceny. Transparentna informacja będzie budować zaufanie - podkreśliła gościni Marii Mazurek.
Dodała, że równie ważne jest oszczędzanie energii, szczególnie to dobrowolne. - To pozwoli nam uniknąć wysokiego zapotrzebowania. Przykład powinna dawać administracja publiczna. Czy jej gmachy muszą być oświetlone i ogrzewane przez całą dobę? Ostatnio Niemcy wprowadzili zapis, jaka ma być temperatura latem i zimą w budynkach publicznych - wyjaśniała Monika Morawiecka.
Ważne jest przygotowanie scenariuszy kryzysowych. Zakładam, że one są. Możemy mieć konieczność wyłączania dostaw energii, Sytuacja jest niezwykle trudna, gazu może brakować miesiącami
- oceniła członkini Regulatory Assistance Project (RAP). Zaznaczyła, że kolejnym kluczowym aspektem jest ochrona odbiorców przed wzrostem cen. Sceptycznie odniosła się jednak do zapowiedzi nowej premierki Wielkiej Brytanii. Liz Truss chce zamrożenia cen dla gospodarstw domowych na dwa lata. - Nie należy tego pochwalać, choć ceny rosną tam w tempie 80 proc. To tak naprawdę zachęca do większego zużycia, a nie oszczędzania. Chociaż nie powiedziałabym, że to ostatnie słowo w Wielkiej Brytanii. Ja mam takie doświadczenia, że Wielka Brytania zawsze wprowadza dobre rozwiązania energetyczne jako pierwsza w Europie, zatem zaczekajmy - powiedziała Monika Morawiecka.