Co najmniej siedem osób zginęło we Włoszech w gwałtownych burzach, które przeszły przez środkową część kraju. Woda zalała drogi i domy. Służby ratownicze regionu Marche ze stolicą w Ankonie informują, że liczba ofiar może być większa.
W prowincjach Anakona oraz Pesaro i Urbino spadło 400 mm deszczu w ciągu 2-3 godzin.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W mediach społecznościowych mieszkańcy i lokalne media pokazują, jak dramatyczny przebieg miała powódź w niektórych miejscowościach.
Szef Międzynarodowego Czerwonego Krzyża Francesco Rocca napisał na Twitterze, że zespoły Czerwonego Krzyża zostały wysłane na miejsce powodzi. "Jestem bardzo zaniepokojony wzrostem przypadków ekstremalnych zdarzeń pogodowych" - dodał Rocca.
"Czy takie rzeczy zdarzały się zawsze? Oczywiście! Ale nasi dziadkowie i pradziadkowie mówili o nich 'powódź tysiąclecia', a dziś to jeden na kilkanaście przypadków - są częstsze i silniejsze" - pisze z kolei włoscy działacze Piątku dla klimatu. Podkreślają też, że nie jest to "zła pogoda" a "kryzys klimatyczny".
Najbardziej ucierpiał region Marche, ale burze przechodzą też przez Toskanię, Umbrię, Abruzję, Friulę-Wenecję Julijską, Lombardię, Ligurię i Molise.