Grindwale to jedne z największych ssaków z rodziny delfinowatych. Mają około sześć metrów długości, ale samce mogą sięgać nawet ponad 8 metrów. Pływają w licznych grupach i to też niestety może być powodem, że tak licznie giną w wyniku wpłynięcia na mieliznę.
To właśnie - wpłynięcie na płytkie wody - było przyczyną śmierci około 250 tych zwierząt przy archipelagu Chatham, wyspach położonych około 800 kilometrów na wschód od nowozelandzkiej Wyspy Południowej.
Komunikat w tej sprawie wydał w sobotę nowozelandzki departament zajmujący się ochroną miejsc cennych przyrodniczo i historycznie. Grindwale utknęły we wtorek na północnozachodnim skraju wyspy Chatham - podaje agencja AFP.
Jednocześnie Nowozelandczycy przekazali, że nie byli w stanie przeprowadzić akcji spychania zwierząt do wody, bo istniało ryzyko ataków rekinów, zarówno na ludzi, jak i na same walenie. W związku z tym, żyjące jeszcze grindwale trzeba było poddać eutanazji, by zaoszczędzić im dalszych cierpień. AFP wyjaśnia, że zrobiła to specjalnie szkolona do takich zadań grupa ekspertów. Ciała zwierząt pozostawiono na miejscu do naturalnego rozkładu.
Nowa Zelandia jest jednym z miejsc, gdzie najczęściej dochodzi do wyrzucania waleni na mieliznę. Według oficjalnych danych w tym kraju każdego roku przy brzegach ginie około 300 grindwali. Wciąż nie do końca wiadomo, dlaczego grindwale masowo wpływają na mieliznę. Podejrzewa się, że mogą podążać za towarzyszami, którzy zbłądzili, uciekając przed niebezpieczeństwem.