"Miesięcznie robię ok. 40 lotów ostatnio. Ale pomału mówię stop. Nikomu nie polecam. Absolutnie nikomu. Jedno mi jednak zostanie na zawsze. Umiejętność pakowania. To moja torba na 3 dni. Kosmetyki. Piżama. Dresik cienki. Bielizna. Elektronika. Resztę mam na sobie lub kupuję" - napisał na Twitterze Maciej Kawecki, prawnik, wcześniej urzędnik Ministerstwa Cyfryzacji i GIODO oraz autor bloga o innowacjach.
Choć Kawecki nie precyzuje, dokąd lata, można śmiało założyć, że są to podróże po kontynencie - loty do Stanów Zjednoczonych są na tyle długie, że nie udałoby się ich zmieścić w tym napiętym rozkładzie, który zakłada przecież więcej niż jeden lot dziennie.
Z kalkulatora Carbon Footprint dowiadujemy się, ile CO2 emitujemy przy lotach po Europie - 0,07 tony do Berlina, 0,16 do Brukseli i Paryża, 0,22 do Londynu czy 0,39 do Lizbony. Zakładając, że Kawecki lata 40 razy w tę i z powrotem między Warszawą a stosunkowo niedaleką Brukselą, w miesiąc produkuje ponad 6 ton CO2. Przeciętny Polak emituje nieco ponad 8 ton. Ale rocznie.
Właśnie to wytknął Kaweckiemu socjolog Dominik Batorski. "Nawet gdyby to były tylko najkrótsze loty, to i tak wychodzi kilka ton dwutlenku węgla miesięcznie. Nie wstyd się czymś takim chwalić?" - napisał. Prawnik na zarzuty Batorskiego odpowiedział, że "grunt w tym, co się z tymi lotami robi". "Nie można tak oceniać świata. Proszę zakazać lotów humanitarnych, bo emitują CO2. Chyba wie Pan, czym się zajmuję i że nie są to loty na rajskie wyspy" - stwierdził.
Można by wnioskować, że Kawecki jest uczestnikiem lotów humanitarnych 40 razy w miesiącu, ale to raczej dalekie od prawdy.
Nie chodzi o jednego ekscentrycznego twitterowicza. Jest kroplą w morzu emisji. Sporą, jak na polskie możliwości, ale nadal kroplą. Problemem są wszyscy ci, którzy stwierdzają, że stać ich, więc mogą, że ich komfort i czas są ważniejsze od klimatu, a co za tym idzie - życia tych, którzy już niedługo będą musieli opuścić swoje miejsca zamieszkania, bo będzie w nich zbyt gorąco.
Agencja marketingowa Yard opublikowała latem raport o największych celebrytach-szkodnikach i ich prywatnych odrzutowcach. Przeanalizowano w tym celu ponad 1500 lotów od początku 2022 roku. Pomysł narodził się po wrzutce Kylie Jenner na instagramie - influencerka opublikowała zdjęcie z partnerem i ich prywatnymi odrzutowcami, z podpisem "bierzemy twój czy mój?". Jenner w rankingu znalazła się dopiero na 19 miejscu, daleko poza czołówką.
Badania Yard wykazały, że celebryci w pierwszej połowie 2022 roku emitowali średnio 3376 ton CO2. To tyle, co około stu osób latających jak Kawecki, i prawie 850 przeciętnych Polaków. Niecałe 3,5 tysiąca ton to i tak nic przy tym, ile wyemitowała czołówka. Taylor Swift wylatała 8293 tony CO2. Jej najkrótszy lot trwał 36 minut. Czyli tyle, ile mi zajmuje komunikacją miejską dojazd z domu do pracy.
Drugie miejsce zajął Floyd Mayweather, który wyemitował ponad siedem tysięcy ton CO2, latał średnio 25 razy w miesiącu (słabo), a jego najkrótszy lot trwał 10 minut. Tym ostatnim lotem bokser wyemitował jednorazowo tonę CO2.
Na dalszych miejscach jest podobnie - tysiące ton CO2, podróże trwające pół godziny, a niekiedy nawet tylko kilkanaście minut (Steven Spielberg, Oprah Winfrey). Zamykający stawkę Travis Scott wyemitował przez pół roku ponad trzy tysiące ton CO2. Jego najkrótszą podróż opisano tym razem dystansem. A było to niecałe 12 km. Czyli znów - jakbym latała samolotem do pracy z Woli na Mokotów.
Wydawać by się mogło, że przynajmniej ci celebryci z pierwszej dziesiątki po publikacji takiego raportu powinni przeprosić, przekazać jakąś drobną sumę na ochronę klimatu, albo chociaż fałszywie zadeklarować, że zmienią nawyki. Królowa emisji Taylor Swift, a w zasadzie jej team, poinformował jeden z magazynów muzycznych, że wokalistka użycza swojego odrzutowca innym, więc to nie ona tyle wylatała. Z kolei prawnicy ostatniego na podium Jaya-Z podali, że raper nie ma prywatnego samolotu, a z odrzutowca korzysta w ramach kontraktu z PUMĄ (choć numer ogonowy maszyny zawiera jego inicjały i tytuł płyty).
I tyle. Konto Celebrity Jets, które śledzi loty znanych osób, wciąż ma mnóstwo pracy. Być może jedyne, co się zmieni, to większa ostrożność celebrytów w chwaleniu się prywatnymi odrzutowcami, żeby uniknąć takich komentarzy, jak Kylie Jenner - o tym, że jest "klimatyczną kryminalistką na pełen etat".
Nie brakuje głosów, że oni wszyscy używają samolotów do pracy, a ostatecznie prywatne odrzutowce są odpowiedzialne za zaledwie kilka procent emisji całego lotnictwa. Co więcej, lotnictwo i tak produkuje ułamek tego, co choćby wielki przemysł.
Ale kiedy gwiazdy bez chwili zawahania wsiadają do swoich luksusowych samolotów, a prawnik ten czy inny robi dwudziesty, trzydziesty czy czterdziesty lot w miesiącu, wielu z nas stara się swój ślad węglowy zmniejszać - ograniczamy mięso, jeździmy komunikacją zbiorową, kupujemy energooszczędne sprzęty, segregujemy śmierci i podróżujemy pociągiem, by wyemitować 0,01, a nie 0,07 tony CO2. I kiedy wielu z nas ma wyrzuty sumienia, gdy za długo bierze prysznic i raz w roku poleci czarterem na wakacje, "klimatyczni kryminaliści" śmieją nam się w twarz.