Już na początku listopada aktywiści z koalicji "Czas na Odrę" ostrzegali, że katastrofa na Odrze się jeszcze nie zakończyła. Jak wynikało z badań, poziom zasolenia znacznie przekroczył normy. Ich zdaniem nie można wykluczyć ponownego zanieczyszczenia rzeki.
Na początku miesiąca także niemieckie służby ponownie wykryły zwiększone zasolenie w Odrze. Informacje te potwierdziło Ministerstwo Środowiska w Poczdamie, powołując się na ustalenia Krajowego Urzędu Ochrony Środowiska w Brandenburgii.
Podobnego zdania co aktywiści, jest prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska. Zdaniem hydrobiolog z Wydziału Nauk Ścisłych i Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego kolejnych problemów można było spodziewać się wiosną, jednak zaobserwowano je już teraz.
W dniach od 5 do 7 listopada w rejonie Cedyni i Bielinka na południu województwa zachodniopomorskiego przeprowadzono badania. Zaangażowano w nie nurka, który schodził na dno Odry w poszukiwaniu żywych małży. Na miejscu odkryto dno rzeki zasypane muszlami. Prof. relacjonuje, że nurek w poszukiwaniu żywych małż musiał przeszukać kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów kwadratowych.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza" część małż, które przeżyła sierpniową katastrofę, znów coś zaczęło zabijać. Informacje te potwierdziła prof. Szlauer-Łukaszewska - Te niedobitki zostały teraz przez jakiś czynnik zdziesiątkowane - mówiła hydrobiolog.
Prof. Szlauer-Łukaszewska przekazała, że w rejonie Cedyni znaleziono trzy martwe małże, a w okolicach Bielinka ta liczba była znacznie większa.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Profesor poinformowała, że pod koniec października w rejonie Opola na Odrze była widziana fala piany. - Być może w tej fali było coś, co później spowodowało śmierć małży - mówiła. Dodała, że nie ma się temu co dziwić, skoro od czasu katastrofy nic się nie zmieniło i zasolona, zanieczyszczona woda wciąż trafia do rzeki.
O efektach swoich badan profesor poinformowała Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Szczecinie.
Szczeciński WIOŚ potwierdził "Wyborczej", że alarm podniesiony przez naukowczynię został potraktowany bardzo poważnie. "GW" donosi, że inspekcja może spróbować wyjaśnić, co się stało z małżami, ponieważ dwa razy w tygodniu bada stan Odry.
- To pierwszy niepokojący sygnał. Na razie to, co zostało odkryte, pozostaje zagadką - mówi rzeczniczka WIOŚ, Agnieszka Muchla.
Artykuł pochodzi z serwisu Wyborcza.pl
Przypomnijmy, że martwe ryby pojawiły się w Odrze pod koniec lipca. W sierpniu doszło do masowej śmierci ryb, a z rzeki wydobyto ich kilkadziesiąt ton. Według wstępnego raportu dotyczącego katstrofy, który ukazał się pod koniec września "przyczyną śnięcia ryb prawdopodobnie było toksyczne działanie zakwitu glonów Prymnesium parvum" (tzw. złota alga - red.).
Nad raportem pracowało 14 ośrodków naukowych i instytucji państwowych i 49 ekspertów. Przeanalizowano ok. 2,7 tys. próbek. Wstępny raport liczy ok. 300 stron i dotyczy on obserwacji śnięcia ryb w Odrze prowadzonych od końca lipca na terenie województw śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego. Łącznie naliczono 249 ton martwych ryb.
Więcej na ten temat: