Za wcześniej mówić, czy kongres programowy PO "Energetyka i Klimat" przełoży się na sukces partii, ale na pewno jest to sukces osób działających w sprawie ochrony klimatu. Na kongresie wybrzmiał i głos nauki, i organizacji pozarządowych, i aktywistek klimatycznych.
Donald Tusk w głównym przemówieniu bezpośrednio odniósł się do listu aktywistek Dominiki Lasoty i Wiktorii Jędroszkowiak, który ukazał się przed kongresem w "Rzeczpospolitej". Apelowały, by liderzy PO przyznali się do błędów i pokazali konkrety. I Tusk zrobił dokładnie to.
- Dzisiaj ukazał się artykuł młodych aktywistek zatytułowany "Myliliśmy się". Trzeba powiedzieć to wyraźnie. Tak, myliliśmy się, nie doceniając kwestii ochrony klimatu ochrony środowiska
- powiedział i wspomniał o potrzebie "rachunku sumienia" w tej sprawie. - To zrozumienie trochę czasu nam zabrało, że walka z katastrofą klimatyczną to nie są romantyczne fanaberie, to kwestia bezpieczeństwa - stwierdził później. - Moje wnuki, kiedy będą w moim wieku, naszego rodzinnego Sopotu nie zobaczą. Ta katastrofa to jest coś, co dotyka nas wszystkich już bezpośrednio. To jest kwestia ich życia i śmierci, ich fundamentalnego bezpieczeństwa - mówił.
Tusk, podobnie jak inni mówcy, podkreślał, że trzeba odejść od myślenia "albo ochrona klimatu, albo interes" i podkreślał, że są w niej szanse na rozwój. To jedna z rzeczy, które od dawna powtarzają działacze i ekolodzy - i przekonany do tego zdawał się Donald Tusk, który podawał przykłady, jak wspólnoty dzięki termomodernizacji i energii odnawialnej mają niższe rachunki. Słów zgodnych z ich oczekiwaniami było więcej, a poza politykami wypowiedzieli się też eksperci, w tym fizyk prof. Szymon Malinowski.
Co, jeśli chodzi o konkrety? Postulaty i propozycje PO były porozrzucane w kilku wystąpieniach, ale zebrano je w trzy grupy tematyczne.
W energetyce podstawowym punktem jest obniżenie do 2030 roku produkcji energii z węgla "o co najmniej połowę". To oznaczałoby zejście z obecnych ponad 70 proc. do około 35 proc. Tak plan byłby znacznie bardziej ambitny niż obecne plany rządu, ale jednocześnie nie tak śmiały jak to, czego chcą aktywiści - i co ma być możliwe wg. niektórych analiz. Poza tym znalazły się punkty, które są absolutnie niezbędne do wykonania - modernizacja sieci energetycznych i ciepłowniczych i odblokowanie i rozwój energetyki wiatrowej na lądzie.
Osobno ujęto ochronę klimatu, do której zaliczono m.in. rozwój energii odnawialnej, szczególnie rozproszonej - mówiono o klastrach energetycznych, fotowoltaice na dachach. Do tego zaliczono też "walkę z betonozą" i ochronę oraz odtwarzanie mokradeł.
W kwestii ochrony środowiska PO chce m.in. wyłączenia 20 proc. lasów z wycinek, monitoringu środowiska, w tym rzek (było nawiązanie do Odry), nowych parków narodowych, a także większej społecznej kontroli nad Lasami Państwowymi oraz zakazu spalania drzew w elektrowniach. Szczególnie te dwa ostatnie postulaty bardzo mocno wybrzmiewają w tym, co mówią organizacje ekologiczne.
W czasie wystąpienia Tuska na scenę weszła aktywistka Agnieszka Kula z transparentem "Gaz ziemny to broń dyktatorów". Ochrona początkowo chciała ją zabrać, ale lider PO powiedział, by pozwolili jej zostać - i stała obok niego ze swoim transparentem. Jakiś czas później próbowała zadać Tuskowi pytanie, ten poprosił, by pozwoliła mu dokończyć wystąpienie i zapewnił, że po nim "chętnie z nią porozmawia". - Proszę mi zaufać - dodał. To zaufanie może być dla PO kluczową kwestią. Bo przedstawienie planów zgodnych z tym, czego wymaga nauka i aktywiści to jedno - a zbudowanie zaufania, że rzeczywiście je zrealizują, to drugie.
Dotychczasowe działania PO nie dają wielu powodów do zaufania. Partia zgodziła się co prawda na unijne pakiety klimatyczne, ale niewiele robiła, by realnie realizować takie postulaty w kraju.
W 2013 roku Koalicja Klimatyczna krytykowała politykę rządu Donalda Tuska za to, że "prowadzi nie tylko do dalszego uzależnienia Polski od węgla, ale grozi izolacją kraju na świecie", a do tego blokuje politykę klimatyczną na poziomie globalnym i europejskim
Oczywiście Tusk przyznał w wystąpieniu, że "mylili się" i nie docenili kwestii klimatu i środowiska. Jednak wątpliwości dotyczą nie tylko poprzednich rządów PO - które, szczególnie z perspektywy młodych wyborców, mogą wydawać się prehistorią. Konkrety widać też w kontrolowanych przez Platformę samorządach i nie zawsze jest to kolorowy obraz.
Rafał Trzaskowski w swoim przemówieniu robił dokładnie to, za co krytykują go nieraz aktywiści - sporo mówił o "świecidełkach" podczas gdy mało spektakularne, ale efektywne działania pozostawiają wiele do życzenia. Chwalił się pierwszym autobusem wodorowym w Warszawie i mówiło planach "hubów wodorowych", tymczasem - wg aktywistów - tym, co realnie poprawiłoby ruch i zmniejszyło emisje, byłoby więcej buspasów i dróg dla rowerów.
Prezydent Warszawy mówił też o wymianie kopciuchów, ale ten program jest krytykowany jako zbyt wolno wdrażany. Trwa od 2017 roku i w tym czasie wymieniono 4800 kopciuchów, a do wymiany pozostało jeszcze 5852. A więc przez prawie sześć lat nie udało się wymienić wszystkich najgorszych pieców, a liczba wciąż używanych jest wyższa od tych wymienionych.
Warszawa buduje kładkę pieszo-rowerową przez Wisłę, ale istniejące mosty są fatalne, o ile nie śmiertelnie niebezpieczne dla rowerzystów. Niektóre miejsca są zazieleniane, ale brakuje odwagi do odbetonowania takich miejsc, jak Plac Konstytucji czy - znajdujący się przed samym ratuszem - Plac Bankowy, który placem jest tylko z nazwy, bo w rzeczywistości to betonowo-asfaltowa patelnia dla samochodów.
Niewykluczone, że PO (i reszta opozycji, która ma podobne postulaty) będzie mogła liczyć na pewien kredyt zaufania od wyborców. Mają za sobą lata w najlepszym razie chaotycznej, a w najgorszym - przeciwskutecznej polityki klimatycznej PiS, a do tego większość zgadza się z tym, co PO postuluje. Ale bez odważnej realizacji tych obietnicy to zaufanie może wyparować jak woda z wysychających polskich rzek.