Niemcy zbadali Odrę. W rzece mało ryb, a zanieczyszczenie prawie takie jak w momencie katastrofy

Po kilku miesiącach wciąż widać skutki katastrofy ekologicznej w Odrze. W rzece jest znacznej mniej ryb, chociaż według niemieckich badaczy jest nadzieja na odrodzenie populacji. Bardzo niepokojące jest to, że w rzece poziom zanieczyszczeń jest prawie tak wysoki jak czasie katastrofy.
Zobacz wideo Przepłynęliśmy Odrą ze Strażą Rybacką. "Ryby zdychały na rękach"

Skutki katastrofy ekologicznej w Odrze są dalej wyraźnie widoczne, a zagrożenie najprawdopodobniej nie minęło - to dwa główne wnioski z nowych badań, które przeprowadzili na rzece niemieccy naukowcy. 

Na przełomie lipca i sierpnia na Odrze doszło do masowego wymierania ryb. Przez długi czas przyczyna katastrofy pozostawała nieznana. W końcu niemieccy, a później także polscy eksperci ustalili, że doszło do zakwitu tzw. złotej algi i wydzielenia substancji, które są śmiertelnie groźne dla ryb (i nieszkodliwe dla człowieka). Same algi są obcym gatunkiem, a do tego naturalnie funkcjonująca rzeka nie byłaby środowiskiem dobrym do ich rozwoju. Jednak wysokie zasolenie - ze ścieków i innych źródeł - wraz z niskim poziomem, wysoką temperaturą i stojącą z powodu regulacji wodą stworzył dla nich idealne warunki. Dlatego eksperci mówią o wywołanej przez człowieka katastrofie - choć konkretnych winnych nie ma.

Badacze z Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego im. Leibniza prowadzą regularne badania wody i żywych organizmów w Odrze. W tym tygodniu - opisuje niemiecki portal rbb24.de - pobierali próbki wody, a także prowadzili rutynową kontrolę populacji ryb. Wnioski nie są optymistyczne, ale dają też "powody do nadziei". 

W Odrze dużo mniej ryb niż normalnie

Jak opisuje rbb24.de, w ramach badania naukowcy łapią do sieci ryby na odcinku kilometra, w 20 różnych punktach. Później liczą je, mierzą, opisują i wrzucają do rzeki. 

- Niestety jest tak, jak się spodziewaliśmy. Złapaliśmy o wiele mniej ryb niż normalnie - powiedział cytowany przez portal Christian Wolter. 

Tym, co według naukowców "daje nadzieję" na poprawę życia w Odrze jest obecność osobników składających ikrę, w tym gatunków takich jak sandacz czy szczupak. To pozwala myśleć, że w kolejnym roku populacja zacznie się odradzać. Znaleziono też osobniki miętusa - który został szczególnie dotknięty zatruciem rzeki. To znaczy, że także ten gatunek ma szanse na odbudowę. 

Powtórka z katastrofy?

Badacze będą też sprawdzać próbki samej wody. Jednak i bez tego wiemy, że sytuacja jest niepokojąca. Automatyczne stacje badawcze po stronie Niemiec (Polska takimi nie dysponuje) pokazują bardzo wysoki poziom przewodności (która zależy od zasolenia). To około 1900-2000 jednostek, a więc prawie tyle, co w momencie katastrofy.

Nie wiadomo, co było źródłem skoku poziomu zasolenia na przełomie sierpnia i lipca - i czy w ogóle był jeden winny. Sole trafiają do rzeki ze ściekami komunalnymi i przemysłowymi z kopalń i innych źródeł.

Samo zasolenie na takim poziomie nie jest natychmiastowym zagrożeniem dla ryb. Jednak najbardziej niepokojące jest to, że niewykluczona jest powtórka z katastrofy. Złote algi potrzebują do rozwoju właśnie m.in. wysokiego zasolenia i jeśli latem problem zanieczyszczenia pozostanie, a dojdą do tego upały i niskim poziom wody, niewykluczone, że ryby znów zaczną umierać.

O zagrożeniu alarmuje koalicja "Czas na Odrę!". Jak podaje koalicja za "Gazetą Wyborczą", poziom zanieczyszczenia jest taki, jakby do rzeki codziennie trafiało 120 wagonów soli. 

Więcej o: