PILNE: Odwołano globalne ocieplenie, bo publicysta zobaczył śnieg za oknem

Patryk Strzałkowski
Ludzie kompletnie zaprzeczający zmianom klimatu to w Polsce margines - ale wciąż głośny margines. I najbardziej słychać ich, kiedy temperatura spadnie choć trochę poniżej zera i pada śnieg. Najwyraźniej to wystarczy, by zapomnieć, że za Europą najgorętsze lato w historii, a przez okno w Warszawie nie widać całej planety.
Zobacz wideo Czym się różni pogoda od klimatu? „Są jak nastrój kontra charakter"

Panika w ONZ, skandal na uczelniach, przekreślone długoletnie kariery, niepewność na rynkach - to reakcje świata po tym, jak kilku Polaków udowodniło, że wcale nie ma globalnego ocieplenia! Ich dowód: w połowie grudnia w Polsce spadł śnieg. "Przegraliście" - pisze jeden z internetowych odkrywców do ujawnionych kłamców klimatycznych. 

Oczywiście żadnej paniki, skandalu i niepewności nie ma, choć rzeczywiście zimowa pogoda sprawiła, że polski internet obrodził denialistami klimatycznymi. Sami w sobie są już praktycznie zjawiskiem przyrodniczym: tak, jak po deszczu rosną grzyby, tak po śniegu odzywa się grupa zaprzeczająca zmianom klimatu. Ludzie o takich poglądach to w Polsce margines, jednak wciąż dość głośny margines. Ich "wątpliwości" wobec tego, że klimat się zmienia i odpowiada za to człowiek, można z łatwością zbić twardymi dowodami. 

Krótka pamięć i wąska perspektywa denialistów

Wpisy o tym, że opad śniegu w grudniu dowodzi, że nie ma zmian klimatu, pojawiają się na mniej lub bardziej znanych kontach w mediach społecznościowych. Piszą o tym zarówno anonimy, jak i ludzie robiący to pod własnym nazwiskiem, jak zapraszany do telewizji i piszący do gazet Łukasz Warzecha czy radny z PiS Tomasz Stelmach:

Wniosek Warzechy i innych o tym, że globalne ocieplenie nie jest prawdą, opiera się na tym, że w Polsce w połowie grudnia spadł śnieg i mamy kilka stopni mrozu. To bzdura już na pierwszy rzut oka: globalne ocieplenie, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy całej planety, a nie tylko tego, co widać przez okno w Warszawie. Kilka śnieżnych dni w części Polski nie jest wyznacznikiem tego, co dzieje się z klimatem całej Ziemi. Na poniższej mapie z serwisu climatereanalyzer.org widać, że podczas gdy w Europie temperatura jest obecnie nieco poniżej średniej (odcienie niebieskiego), w innych częściach świata - północy Afryki, Indiach, Arktyce i Antarktydzie - jest cieplej niż zwykle (odcienie pomarańczowego). Temperatura całego globu jest o 0,5 stopnia powyżej średniej. I nawet w skali globalnej zdarzają się chłodniejsze i cieplejsze lata, ale trend jest jasny - Ziemia coraz bardziej się nagrzewa

embed

Poza wąskim spojrzeniem denialiści klimatyczni mają też krótką pamięć. Choć teraz jest zimno - co zimą jest normalne - to minione lato było najgorętszym w historii pomiarów w Europie. Mieliśmy długie i intensywne fale upałów szczególnie na zachodzie kontynentu i potężną suszę. Także jesień była wyjątkowo ciepła - w niektórych częściach Europy październik był najgorętszy w historii pomiarów.

Samozwańczy "eksperci" od klimatu mają jednak wątpliwości - bo skoro fale upałów mają być dowodem na zmiany klimatu, to dlaczego okresy zimna nie dowodzą tego, że globalnego ocieplenia wcale nie ma?  Prawdziwi eksperci mają na to odpowiedź, ponieważ ich obserwacje sięgają dalej niż widok za oknem, a archiwa danych są bardziej rzetelne od wrażeń jednej osoby. I dzięki nim wiemy, że dni chłodnych jest coraz mniej, a tych bardzo gorących - coraz więcej. Ale nie jest tak, że tych chłodniejszych nie ma zupełnie.

Wbrew temu, co piszą denialiści, nauka wcale nie mówi nam, że z powodu zmian klimatu zim nie będzie już wcale. Co więcej, mogą one oznaczać nawet bardziej intensywne epizody opadów śniegu. Ale średnio zimy w Polsce stają się krótsze i mniej ostre. Jak czytamy w serwisie klimada2.ios.gov.pl, grubość pokrywy śnieżnej w okresie 1952-1990 wynosiła średnio w Polsce od 2,5 do 12,9 cm, natomiast w latach 1991-2013 już tylko od 1,7 do 9,7 cm. Wyjątek stanowiły obszary górskie. Skrócił się również czas zalegania śniegu: w latach 1952-1990 wynosił on średnio 49 dni, a w 1991-2012 – 44 dni.

Denialistyczny margines

Według najnowszego raportu ONZ-owskiego panelu naukowców ds. zmian klimatu, "jest bezdyskusyjne, że działalność człowieka ogrzała atmosferę, oceany i lądy" i na skutek naszej działalności "wystąpiły powszechne i szybkie zmiany w atmosferze, oceanie, kriosferze i biosferze".

To fakt, który oficjalnie akceptuje praktycznie cały świat - największe i najważniejsze organizacje naukowe, uczelnie, a także wszystkie kraje świata (w tym Polska), które zaakceptowały każde zdanie ze streszczenia wspomnianego raportu.

Te fakty na temat zmian klimatu akceptuje też ogromna większość polskiego społeczeństwa. Według badania State of Science Index tylko 8 proc. Polaków zaprzecza zmianie klimatu, a ponad 2/3 z nas obawia się kryzysu klimatycznego i uważa, że dotyka on ich osobiście. Denializm jest popularny szczególnie wśród osób o skrajnych poglądach, szczególnie prawicowych.

Dowody naukowe na to, że przez człowieka ociepla się klimat, są przytłaczające. Jeśli ktoś wciąż tego nie akceptuje - to możliwe, że albo ma w tym interes, albo nie ma nadziei na przekonanie go argumentami. Dla całej reszty z nas ważne jest, żeby pamiętać, że takie osoby są marginesem i tak, jak nie ma sensu traktować poważnie płaskoziemców w rozmowie o geografii, tak nie ma sensu debatować o rozwiązaniu kryzysu klimatycznego z tymi, którzy w nie wierzą w fakty. 

Więcej o: