Polska gospodarka straci co najmniej 7 miliardów złotych w perspektywie 2030 r. z powodu wyższych cen energii, jeśli rządzący nie przyjmą pilnie nowelizacji ustawy umożliwiającej budowę wiatraków na lądzie - to wnioski z analizy firmy analitycznej Aurora i Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Przypomnijmy: już w 2016 roku PiS wprowadził zmiany w prawie, które praktycznie zablokowały możliwość inwestycji w elektrownie wiatrowe na lądzie. Tzw. ustawa 10H wprowadziła takie wymogi odległościowe, że budowa wiatraków jest niemożliwa na ponad 99 proc. powierzchni Polski. Od dawna mówi się o zniesieniu tej zasady, a w tym roku rząd sam przyjął ustawę, która zmieniłaby przepisy - jednak od miesięcy marszałkini Elżbieta Witek trzyma ją w sejmowej "zamrażarce" i nie poddaje pod obrady.
Ta i każda dalsza zwłoka ma konkretne konswknencje - wynika z analizy przedstawionej przez ClientEarth. Każdy nowy wiatrak oznaczałby mniejsze zużycie gazu i węgla, tańszą energię i niższe emisje. Jeśli ustawa nie zostanie szybko przyjęta przez Sejm, prąd przez lata będzie droższy, a rachunek zapłacimy my.
Według analizy, nowelizacja ustawy wiatrakowej w grudniu tego roku pozwoliłaby ograniczyć dodatkowy koszt dla polskiej gospodarki o 7 mld zł w porównaniu do sytuacji, w której ta decyzja zostałaby podjęta po wyborach jesienią 2023 r. To przy założeniu, że nowa większość Sejmowa dokonałaby takiej zmiany od razu. Przesuwanie nowelizacji o kolejne lata - do grudnia 2024 r. - wiązałoby się ze wzrostem kosztów produkcji energii aż o 13 mld zł w latach 2026-30 w stosunku do nowelizacji jeszcze w 2022 r.
Skąd takie straty dla gospodarki? Rachunek jest prosty. Energia produkowana węgla - i częściowo gazu - na których dziś opiera się polski miks energetyczny, jest droga. Wiatraki na lądzie produkują czterokrotnie tańszy prąd niż elektrownie węglowe. Każdy wiatrak to mniej węgla i mniejszy koszt energii dla obywateli. Eksperci podkreślają, że projekty wiatrowe są dziś opłacalne nawet bez dodatkowych systemów wsparcia.
Za 7 miliardów złotych, które udałoby się zaoszczędzić, można by dalej rozwijać energię odnawialną. Za tę kwotę można sfinansować np. prawie 90 tys. dotacji na ocieplenie domów i wyposażenie ich w pompy ciepła oraz fotowoltaikę w ramach rządowego programu Czyste Powietrze (i to przy uwzględnieniu najwyższego poziomu dotacji z prefinansowaniem, która wynosi obecnie 79 tys. zł).
Budowa nowych farm wiatrowych zajmuje ok. trzech lat, dlatego miliardowe oszczędności, których dotyczy analiza, kumulują się w latach 2026-2030. Jeśli decyzja o zniesieniu "zasady 10H" zapadnie jeszcze w grudniu, to pierwsze nowe farmy wiatrowe zaczną produkować prąd około 2026 r. Według analizy, każdy rok opóźnienia nowelizacji ustawy odległościowej oznaczać będzie, że moc polskich wiatraków zainstalowanych do końca dekady będzie niższa o 1,5 GW.
Co więcej, brak zmiany w prawie niesie jeszcze inne konsekwencje finansowe. Nowelizacja jest jednym z warunków (tzw. kamieni milowych) wypłaty Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Kamieni milowych, które wyznaczył sobie sam rząd.
Paradoksem blokowania wiatraków jest to, że w ten sposób mniejszość trzyma w szachu większość - i społeczeństwa, ale i samej Zjednoczonej Prawicy.
Zdecydowana większość Polek i Polaków popiera rozwój energii wiatrowej i widzi ją jako jedno z rozwiązań kryzysu energetycznego. Według badań Kantara z czerwca tego roku odblokowanie wiatraków na lądzie popiera aż 79 proc. Polaków, w tym 74 proc. wyborców PiS i 64 proc. wyborców Solidarnej Polski.
Pomysł ma poparcie także w samej Zjednoczonej Prawicy. Rząd przyjął projekt ustawy, a na niedawnym posiedzeniu sejmowego zespołu ds. OZE premier Mateusz Morawiecki zobowiązał się, że "ustawa będzie procedowana szybciej niż dotąd (przy czym dotąd nie była procedowana wcale, więc taka obietnica jest mało konkretna).
Ustawa jest blokowana przez absolutną mniejszość - niewielką grupę posłów, głównie z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, którzy są przeciwnikami rozwoju energii wiatrowej.
Jedną z najgłośniejszych przeciwniczek wiatraków jest europosłanka PiS Anna Zalewska, która - wg "Gazety Wyborczej" - miała przekonywać marszałkinię Sejmu Elżbietę Witek do "mrożenia" ustawy.
Odblokowanie wiatraków to obecnie jedna z najpilniejszych spraw w polskiej polityce. Brak nowelizacji ustawy odległościowej w grudniu oznacza nie tylko wyższe ceny energii w kolejnych latach, ale także brak pierwszej zaliczki z Krajowego Planu Odbudowy oraz ryzyko definitywnej utraty całości środków z KPO. Sprawa jest szalenie ważna, bo ponad milion rodzin w Polsce doświadcza ubóstwa energetycznego i potrzeba pilnych działań obniżających ceny energii. Koalicja rządowa musi jak najszybciej przerwać polityczny impas wokół wiatraków i zmienić prawo jeszcze w tym roku
- podkreślił Wojciech Kukuła z ClientEarth.