Fundusze europejskie w ostatnich miesiącach nie schodzą z pierwszych stron gazet. Jednak nie takiej prasy dla unijnych funduszy chcieliby decydenci w Warszawie i Brukseli. "Nie będzie pieniędzy z KPO!", "Unijne środki ominą Polskę!" – do takich nagłówków zaczynamy się powoli przyzwyczajać.
Mówią o nich nie tylko politycy, dziennikarze i samorządowcy. Zaniepokojonych jest wiele Polek i wielu Polaków, którzy sami chcą ubiegać się o dofinansowanie planowanych przez siebie działań albo z niecierpliwością czekają na realizację inwestycji w swojej okolicy. Wszystkiemu winien jest konflikt polskiego rządu z instytucjami unijnymi wokół naruszania przez Warszawę zasad praworządności. Na temat jego konsekwencji dla unijnych wypłat krąży wiele teorii.
Jak jest w rzeczywistości? Czy flagowy program mający wspierać transformację energetyczną, tzw. "FEnIKS" (Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko) niczym swój mityczny imiennik powstanie z popiołów?
Wprowadzając po 2015 roku reformy sądownictwa, Polska, w ocenie Komisji Europejskiej oraz unijnych trybunałów, naruszyła niezawisłość sądów i tym samym unijne traktaty, do których przestrzegania jest zobowiązana. Ma to istotne konsekwencje nie tylko w kontekście kar, które musimy płacić za każdy dzień zwłoki w realizacji wyroków TSUE (to już ponad 1,8 miliarda złotych, za które można by kupić ponad pół miliona ton węgla w cenie 3 tys. złotych za tonę albo niemal 100 nowych wiatraków produkujących prąd). Niezawisłe sądy są z perspektywy ochrony inwestycji i konkurencyjności kluczowe. Ich niezależność jest również niezbędna dla zapewnienia kontroli nad prawidłowością wydatkowania unijnych funduszy. Tylko Krajowy Plan Odbudowy i fundusze strukturalne (polityka spójności) to bez mała 110 miliardów euro.
Pieniądze lubią spokój, a wstrząsy w polskim wymiarze sprawiedliwości im go nie zapewniają. Dlatego Komisja Europejska zwlekała z zatwierdzeniem KPO, a następnie ustami przewodniczącej Ursuli von der Leyen zapewniła zaniepokojony Parlament Europejski, że żadne środki z funduszu odbudowy nie popłyną nad Wisłę, dopóki tzw. kamienie milowe dotyczące praworządności nie zostaną prawidłowo wypełnione. Natomiast na początku października Marc Lemaitre, dyrektor generalny ds polityki regionalnej w KE poinformował, że również środki z polityki spójności nie mogą zostać Polsce wypłacone. Powód: niespełnienie horyzontalnego warunku podstawowego dotyczącego skutecznego stosowania i wdrażania Karty praw podstawowych, co zresztą Polska sama Komisji zgłosiła. To sytuacja bezprecedensowa w historii polskiego członkostwa w UE.
Nie oznacza to jednak, że przeznaczone dla Polski środki zostały bezpowrotnie stracone, ani też że do kosza muszą pójść planowane inwestycje. Zarówno bowiem KPO, jak i unijny budżet polegają na refinansowaniu już zrealizowanych inwestycji. Beneficjenci zawierają umowy z polskim rządem, z którym rozliczają się z poniesionych kosztów i otrzymują przelewy. Następnie rząd występuje do KE o zwrot tych wydatków, z wyjątkiem niewielkich zaliczek, sięgających około 1 proc. wartości każdego programu. Do Polski już zresztą trafił ten ułamek środków, który zostanie przeznaczony m.in. na administrowanie funduszami i pomoc techniczną.
Rząd ustami ministra funduszy i polityki regionalnej Grzegorza Pudy zapewnił, że prace nad spełnieniem warunków podstawowych trwają i sprawa zostanie szybko załatwiona.
Biorąc pod uwagę zasady rozliczania wydatków z funduszy unijnych i zapewnienia rządu, alarmistyczne głosy mówiące, że te środki już przepadły, należy uznać za przesadzone. Wszystkie kroki formalne związane z wdrażaniem programów powinny być teraz realizowane, w tym – przede wszystkim – powinny zostać powołane komitety monitorujące zgodnie z zasadą partnerstwa. W ich składzie powinni się znaleźć przedstawiciele niezależnych od władzy organizacji pozarządowych. I komitety te powinny w najbliższym czasie przygotować pierwsze nabory wniosków, aby w 2023 roku realizacja inwestycji finansowanych z budżetu UE na lata 2021-2027 ruszyła na pełną skalę. Opóźnienie już jest ogromne, a wynika z przeciągających się negocjacji i pandemii COVID-19, która na pewien czas odwróciła uwagę urzędników od unijnego budżetu w stronę KPO.
O ile wdrażanie zatwierdzonych już programów powinno jak najszybciej ruszyć, o tyle komunikatów KE o braku możliwości rozliczenia nie należy w żadnym wypadku bagatelizować.
Po pierwsze dlatego, że trajektoria reform w polskim sądownictwie wskazuje na ryzyko niespełnienia warunków podstawowych również w kolejnych latach. Działania rządu w ostatnich dniach dają wprawdzie nadzieję, że naruszenia praworządności zostaną przynajmniej częściowo usunięte. Jednak kwestia niespełniania warunku stosowania Karty Praw Podstawowych jest szersza i wykracza poza kwestie sądownictwa (dotyczy m.in. przestrzegania praw mniejszości), zaś tarcia w obozie Zjednoczonej Prawicy nie pozwalają uznać z góry, że nowe projekty ustaw zostaną przyjęte a kryzys zażegnany. Jeżeli zmian nie uda się wprowadzić, poniesione już wydatki z programów polityki spójności i KPO mogą pozostać nierozliczone. Kto zatem zapłaci, jeśli nie UE? Budżet państwa, czyli my wszyscy.
Po drugie, można się obawiać "efektu mrożącego" wśród potencjalnych beneficjentów. Podważone zostało zaufanie do stabilności i przewidywalności unijnego finansowania. Część podmiotów, które chciałyby realizować projekty z udziałem funduszy unijnych, może się z tych planów wycofać w obawie, że nie uda się rozliczyć poniesionych wydatków. Nie wiadomo też, jak zachowają się instytucje finansowe zapewniające tanie kredyty pomostowe dla inwestorów.
Po trzecie wreszcie, zmonopolizowanie debaty publicznej wokół funduszy europejskich przez pytanie "czy fundusze będą?" odsuwa naszą uwagę od nie mniej ważnego pytania "jakie one będą?". Na co wydamy 110 miliardów euro?
Od samego początku byliśmy zaangażowani w przygotowanie kluczowego dla powodzenia zielonej transformacji Polski programu FEnIKS, wartego 24,2 miliarda euro. Pierwsze szkice programu budziły spore wątpliwości: niskie były pro-transformacyjne ambicje, dominowało podejście business as usual (wydać szybko i dużo, najlepiej na duże projekty infrastrukturalne). FEnIKS zakładał ogromne wydatki na autostrady i inwestycje w gaz ziemny, a mikroskopijne na ochronę różnorodności biologicznej.
Jednak program udało się w znacznej mierze poprawić, również dzięki zaangażowaniu partnerów ze strony społeczeństwa obywatelskiego. Tylko wspólne działania Polskiej Zielonej Sieci i Młodzieżowego Strajku Klimatycznego doprowadziły do zgłoszenia niemal 50 uwag do FEnIKS-a w ramach oficjalnych konsultacji społecznych i dziesiątek dodatkowych w toku prac grupy roboczej czy przekazanych bezpośrednio MFiPR lub KE. Udało się doprowadzić m.in. do podwojenia planowanych wydatków na ochronę bioróżnorodności, uwzględnienia wsparcia dla społeczności energetycznych i uwzględnienia działań edukacyjnych w realizacji projektów.
W najnowszej, przyjętej przez Komisję Europejską wersji FEnIKS-a, ponad dwa miliardy euro zostały przeznaczone na zwiększanie efektywności energetycznej, w większości za pomocą flagowego programu "Czyste Powietrze", niemal 540 milionów na odnawialne źródła energii, 310 milionów na ochronę bioróżnorodności. Kolejne miliardy na zieloną transformację zarezerwowano w 16 programach regionalnych, przygotowywanych przez samorządy wojewódzkie.
Program FEnIKS i inne programy polityki spójności należy jednak poprawić. Powinno się całkowicie zrezygnować ze wsparcia dla jakichkolwiek inwestycji, które pogarszają stan klimatu i środowiska. Do takich należą m.in. regulowanie rzek (nawet 200 milionów euro) czy gazyfikacja energetyki, ciepłownictwa i ogrzewnictwa indywidualnego (ponad 900 milionów euro na inwestycje gazowe).
Poprawy wymagają też wskaźniki, te ujęte obecnie w programie nie pozwalają bowiem jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jaki będzie wpływ programu Fundusze Europejskie na klimat.
Musimy maksymalnie efektywnie wykorzystać miliardy euro z – prawdopodobnie ostatniego tak szczodrego – budżetu UE. Wyzwania związane z pogłębiającym się kryzysem klimatycznym oraz kryzysem energetycznym wymagają zmiany sposobu myślenia o priorytetach inwestycji publicznych.
Polska unijnych pieniędzy dramatycznie potrzebuje. Bez zmniejszania zapotrzebowania na energię w domach, instalacji nowych mocy odnawialnych źródeł energii ale też "zaszytych" w projektach FEnIKS działań edukacji klimatycznej dystans między Polską a Zachodnią Europą będzie się powiększał zamiast maleć. A ogromne emisje gazów cieplarnianych będą pogłębiać kryzys klimatyczny, uczynią nas pariasem wśród państw rozwiniętych, dla Polaków zaś będą oznaczać horrendalne rachunki za energię.
A zatem musimy nie tylko zrobić wszystko, by unijne fundusze popłynęły do Polski, ale także by zostały dobrze wydane. To trudne, ale nie niewykonalne zadanie.
Więcej o tym, czym są programy polityki spójności piszemy w naszym raporcie "Fundusze Europejskie dla Klimatu. Partnerstwo w programowaniu funduszy europejskich na lata 2021-2027".
Autor: Krzysztof Mrozek, Kierownik Programu Fundusze Europejskie dla Klimatu
Z wykształcenia i doświadczenia politolog. Autor i współautor publikacji z obszaru polityki wschodniej, wizowej i ekologicznej. Wcześniej pracował m.in. w Ambasadzie RP w Mińsku, Fundacji Batorego, think tanku VISIO (Finlandia). Członek zespołu ds. transformacji energetycznej CEE Bankwatch Network. Reprezentuje PZS w Podkomitecie ds. rozwoju partnerstwa przy Komitecie Umowy Partnerstwa oraz w Europejskim Forum Praktyków Partnerstwa (ECoPP).