Złote algi w Kanale Gliwickim i Zalewie Szczecińskim. "Zasolenie dwa razy większe niż w Bałtyku"

- Do rzek dalej płynie słona woda z kopalń. Jeżeli nie rozwiążemy tego problemu, nie mamy co mówić o renaturyzacji Odry. Możemy po prostu czekać, aż nałożą się odpowiednie warunki i obserwować kolejną katastrofę ekologiczną - mówi dr. Hab. Bogdan Wziątek, ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Renaturyzacji Odry.

Dominik Szczepański: Jest źle?

Dr. hab. Bogdan Wziątek, ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Renaturyzacji Odry: Jest tragicznie.

29 października pobraliście próbki w Kanale Gliwickim. Co w nich znaleźliście?

Woda, którą przebadaliśmy jest bardzo zasolona. Jej przewodność, bo nią mierzy się zasolenie, wynosi 6879 μS/cm. To wynik jak z Atlantyku. Bo już nawet nie z Bałtyku - woda w naszym morzu ma przewodność ok. 3000 μS/cm. 

Skąd tyle soli w Kanale Gliwickim?

Z wód dołowych.

Co to takiego?

To wody pobierane z głębszych warstw ziemi. Pochodzą z odwodnienia kopalni i mają dużo soli mineralnych - chlorków i siarczanów. I właśnie tymi związkami zanieczyszczony jest Kanał Gliwicki. Chlorków w próbce było 1800 mg/l, siarczanów - 1495 mg/l. Czyli w sumie 3295 mg/l, podczas gdy norma dla ścieków wynosi 1000 mg/l.

To właśnie chlorki wspomagają toksyczny zakwit złotej algi.

W jaki sposób?

Prymnezyny - toksyny alg - zawierają w sobie chlor. Jeśli algi nie mają dostępu do odpowiedniej ilości tego związku, nie zakwitną w sposób toksyczny. Chlorków było w kanale bardzo dużo, ale nas zadziwiło stężenie siarczanów.

Dlaczego?

Bo nie była zgodna z tym, co podaje Generalny Inspektor Ochrony Środowiska. Według jego informacji powinniśmy w kanale stwierdzić stężenie o co najmniej 1000 mg/l niższe od tego, które zaobserwowaliśmy. Tę sprawę trzeba wyjaśnić, coś tu się nie zgadza z danymi.

Z czego to może wynikać?

Nie podejmuję się oceny. Mogło się zdarzyć, że zebraliśmy próbkę akurat w chwili, gdy coś wypłynęło z Kanału Gliwickiego. 

Co to mogło być?

W gliwickiej części Kanału znajdują się ujścia czterech kolektorów, którymi do kanału wpadają wody z różnych miejsc. My zbieraliśmy tam próbki wieczorem i, że się tak wyrażę, mogliśmy trafić w dziesiątkę.

Ma pan na myśli doniesienia o tym, że ścieki są wpuszczane do rzek, gdy nikt nie patrzy? Wieczorami i weekendami, gdy inspektorzy ochrony środowiska nie pracują?

Tego nie wiem, coś nie zgadza się w tych danych i sprawa wymaga wyjaśnienia. Natomiast o tym, co pan mówi, informowali nas mieszkający w okolicach Kanału Gliwickiego ludzie. Mówili, że takie rzeczy dzieją się zwłaszcza na Kłodnicy, rzece płynącej równolegle do kanału.

Co dokładnie mówili?

Że jeśli się chce zobaczyć, jak naprawdę wygląda Kłodnica, to trzeba nad nią przyjść w sobotę rano. Nie jestem w stanie ocenić, na ile to prawda.

Co jeszcze znaleźliście w gliwickiej części Kanału?

Złote algi.

Pod koniec listopada? One potrafią przeżyć w takich warunkach? Ile stopni miała woda?

Trzy na plusie. Radziły sobie w niej świetnie.

Ile jest tych alg?

Nie wiem, nie badaliśmy wody pod tym kątem.

To normalne, że złote algi żyją w tak niskich temperaturach?

Najlepiej złote algi zbadano w USA, gdzie walka z nimi trwa od 30 lat. Szkody, które spowodowały, przekroczyły tam miliard dolarów. Jeszcze niedawno algi miały nowego sprzymierzeńca, bo Donald Trump powołał na stanowisko szefa Agencji Ochrony Środowiska człowieka, który wcześniej pracował jako lobbysta dla przemysłu wydobywczego. Jakoś tak się stało, że za jego kadencji zmianie uległy normy dopuszczalnych zanieczyszczeń i zwiększyła się liczba toksycznych zakwitów alg. Jak więc widać, nie tylko my nie mamy szczęścia do osób zarządzających ochroną środowiska.

Tyle dygresji, wracając do tematu - w USA złote algi zakwitają toksycznie w temperaturze 5 stopni Celsjusza. U nas bez problemu są w stanie przeżyć w wodzie o temperaturze trzech stopni. W gliwickiej części Kanału mają idealne warunki - ciągły dopływ soli mineralnych i praktycznie stojącą wodę. A i dalej w kanale przepływy są bardzo małe i praktycznie wynikają tylko ze śluzowania wody.

Czy uważa pan, że katastrofa Odry rozpoczęła się właśnie w Kanale Gliwickim?

Tak, to raczej pewne. Mieszkańcy Gliwic już w marcu zgłaszali służbom, że woda się pieni. W odpowiedzi słyszeli, że to normalne, bo tak już jest przy śluzach. Nikt się tym nie przejmował. Tymczasem piana jest charakterystyczna dla toksycznego zakwitu alg. W trakcie falowania prymnezyny, które są całkiem dużymi cząsteczkami, ubijają się jak piana z białek. Mieszkańcy Gliwic opowiadali mi, że taką pianę widzieli kilka razy zanim pod koniec lipca zaczęło się masowe śnięcie ryb na Odrze. Pragnę zauważyć, że wówczas stopień zasolenia wody w Kanale Gliwickim był nieco mniejszy niż teraz. 

W jaki sposób złote algi wydostają się z kanału, skoro woda tam praktycznie stoi?

Jest niewielki przepływ, a one wędrują np. w wodach balastowych.

Co to takiego? 

Żeby zyskać wyporność, pusta barka zasysa wodę. Razem z nią - złote algi. Potem płynie np. do Szczecina po ładunek i zrzuca tam wodę balastową, a razem z nią - algi. Transport rzeczny jest więc dla złotych alg idealną formą na rozprzestrzenianie się. To zresztą doskonale znana nauce historia - w podobny sposób, bo na statkach, do Zatoki Hudsona przedostało się kilkadziesiąt gatunków inwazyjnych, a do Zatoki Gdańskiej trafiła np. babka bycza.

14 grudnia Morski Instytut Rybacki potwierdził pojawienie się złotych alg w wodach Roztoki Odrzańskiej i Zalewu Szczecińskiego. Badania wskazują, że ich obecność jest już tam stała.

W każdym razie, wydaje się, że to tylko kwestia czasu, aż na Odrze zdarzą się warunki wystarczająco dobre, aby złote algi znów zakwitły.

Kiedy to się może stać? 

Trudno powiedzieć. Wydaje się, że to zależy od przepływu wody. Jeśli rzeka będzie normalnie płynąć, to ryzyko jest mniejsze. Ale jeśli, tak jak w tamtym roku, wodę zatrzymywać będziemy przy śluzach, zakwit może pojawić się w każdej chwili. Źródło złotych alg ma się dobrze, nie znikło.

Co zrobić, żeby znikło?

W pracę nad renaturyzacją Odry powinni zaangażować się specjaliści od górnictwa. Według mojej wiedzy w tym momencie odwadnianie są nawet niepracujące kopalnie. A to dlatego, że istnieją połączenia między wyrobiskami nieczynnymi a czynnymi. Te nieczynne muszą być odwadniane, żeby nie zalewały czynnych. A z niepotrzebną wodą coś trzeba zrobić. Niestety, od zawsze trafia ona u nas do rzek. 

Co innego można z nią zrobić?

To czysta woda, żaden ściek. Po usunięciu soli może być stosowana jako woda pitna.

Dlaczego się jej nie odsala?

Duży udział mają w tym tłuste koty ze spółek węglowych. Nie zależało im na oczyszczaniu, bo to dodatkowy koszt. Dowody są ogólnodostępne. W Diariuszu Senatu RP nr 30 z 2003 r. znajduje się odpowiedź ministra na oświadczenie senatora, które dotyczyło wyłączenia z użytkowania części Zakładu Odsalania "Dębieńsko" Sp. z o.o. Ten zakład odwadniał Gliwicką Spółkę Węglową. Ówczesny wiceminister Gospodarki Marek Kossowski stwierdził wprost, że odsalanie ekonomicznie się nie odpłaca, bo zwiększy koszty wydobycia węgla, a zakład ma problemy finansowe.

To sytuacja jedna z wielu. Ale o ile na początku XXI w. odsalanie rzeczywiście mogło rodzić dodatkowe koszty, to już w 2016 r. w kopalni „Pokój" okazało się, że litr sześcienny wody po odsoleniu kosztował 3,96 zł i był tańszy o ponad 1,5 zł od wody komunalnej. 

Największa kopalnia miedzi w Chile zrzuca wodę o czystości pierwszej klasy. To się naprawdę da zrobić, tylko trzeba mieć inne nastawienie. Ale nasz przemysł nie był tym zainteresowany i w taki oto sposób zmarnowaliśmy 20 lat, a do rzek dalej płynie słona woda z kopalń.

Jeżeli nie rozwiążemy tego problemu, to nie mamy co mówić o renaturyzacji Odry. Możemy po prostu czekać, aż nałożą się odpowiednie warunki i obserwować kolejną katastrofę ekologiczną. Zakwit może pojawić się w każdej chwili. Jednak przy obecnym zaangażowaniu instytucji państwa problem Odry wydaje się nie do rozwiązania. Nie widzę ani pomysłów, ani działań zmierzających do rozwiązania problemu wód dołowych.

Gdyby to od pana zależało - co by pan zrobił?

Natychmiast zatrudnił do pracy specjalistów od górnictwa i przestał opowiadać te mrzonki o zamienianiu rzek w drogi wodne. Gdyby nawet algi wydostały się z zanieczyszczonego obszaru, to na płynącej rzece nie miałyby możliwości się namnażać. Wszystko wskazuje na to, że robiły to właśnie przy śluzach. Dalsza regulacja Odry będzie tworzyć ogniska alg.

Ten kryzys pokazał jeszcze jedną rzecz. Wody Polskie i inne instytucje są kompletnie nieprzygotowane na takie sytuacje. Nie ma procedur, nie ma wypracowanych sposobów przekazywania informacji. Dziś katastrofę na Odrze badają dwa zespoły i z tego, co wiem, nie ma między nimi dobrego przepływu informacji.

W pierwszych dniach katastrofy zbierający martwe ryby nie mogli nawet doprosić się środków ochronnych. Opowiadali o tym w Cigacicach ówczesnemu szefowi Wód Polskich Przemysławowi Dacy, wiceministrowi Klimatu i Środowiska Jackowi Ozdobie i wiceministrowi Infrastruktury Grzegorzowi Witkowskiemu. Ten ostatni mówił, że z Odrą nie dzieje się nic złego i zaraz sam do niej wejdzie popływać.

Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, bo do Odry dostała się substancja działająca tylko na ryby i małże. Gdyby zamiast tego w rzece znalazła się toksyna sinicowa, to przy okazji pozabijałaby jeszcze ludzi, ptaki i zwierzęta lądowe. Wolę nawet nie myśleć, co by się stało, gdyby była to poważa awaria przemysłowa. A to się przecież może wydarzyć, bo przemysł rozsiadł się nad Odrą na dobre. 

I co teraz? Co dalej z Odrą?

Niedługo kontrola NIK-u. My, jako parlamentarny zespół, złożyliśmy w październiku zawiadomienie do prokuratury. Uważamy, że doszło do popełnienia przestępstwa przez prezesa, wiceprezesa oraz dyrektora Departamentu Rybactwa Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie. Nie dopełnili swoich obowiązków. Teraz chcemy do zawiadomienie poszerzyć.

O co?

Nie mogę powiedzieć, ale musimy działać, bo obawiamy się, że jak tak dalej pójdzie, to katastrofa może się powtórzyć. Kwalifikacje najwyższych urzędników nie dają powodu do nadziei, że tym razem będzie lepiej.

Za to, co stało się na Odrze, odpowiedziały dotychczas dwie osoby - stanowiska stracili Daca i Generalny Inspektor Ochrony Środowiska Michał Mistrzak. Daca ma już nową pracę - został wicedyrektorem… w Instytucie Ochrony Środowiska, czyli instytucji, której zadaniem jest zbadanie okoliczności katastrofy na Odrze.

Proszę nie kazać mi tego komentować, bo nasuwają mi się tylko niewybredne żarty. A to absolutnie nie jest czas, żeby żartować. 

Więcej o: