Latają, bo chcą. Wiceminister klimatu w czołówce posłów z największą liczbą lotów na koncie

Ja latam, bo chcę, a wy się martwcie kryzysem klimatycznym - tak można podsumować to, co wiceminister klimatu Edward Siarka ma do przekazania społeczeństwu ws. swoich lekkomyślnych lotów samolotem. Każdy taki jest nawet 10-krotnie gorszy dla klimatu, niż pokonanie tej samej trasy pociągiem, ale Siarka nie widzi problemu. Inny poseł PiS mówi: Jak jest możliwość, to każdy korzysta. I trafia w sedno - czas najwyższy zabrać politykom tę możliwość. [KOMENTARZ]
Zobacz wideo Skąd nagły boom na atom? Ekspertka: Politycy w końcu podejmują kroki, których nie podjęli przez cały szereg lat

W tej kadencji Sejmu posłowie - którym przysługują darmowe przewozy po Polsce - odbyli w sumie 18 551 lotów samolotem, informuje interia.pl. To średnio 40 podróży na jednego, ale bynajmniej nie są one równo rozłożone. Są rekordziści, którzy w tym czasie lecieli na nasz koszt między 200 a 300 razy. 

W tym kontekście mówi się oczywiście o kosztach. Jednak nie chodzi tylko o 11,2 mln złotych wydatków na te podróże, poza tym posłowie rzeczywiście muszą poruszać się między Warszawą a domem, dobrze też, żeby bywali i w innych częściach kraju. Te podróże samolotem to także koszt środowiskowy. Każda podróż samolotem klasą ekonomiczną jest 10-krotnie (a czasem o wiele więcej) szkodliwa dla klimatu niż przejechanie tej samej trasy pociągiem.

Latają, bo chcą

Zrozumieć można jeszcze posłów, którzy podróżują np. między Warszawą a Szczecinem. Podróż samochodem czy pociągiem na tej trasie to 6-7 godzin, więc samolot rzeczywiście pozwala zaoszczędzić czas (choć w pociągu można także pracować). Mogłoby to też wywołać refleksję nad tym, jakich zmian potrzebuje polska kolej. 

Jednak takiego usprawiedliwienia nie ma wielu innych posłów i posłanek, którzy latają na trasach, gdzie pociąg z powodzeniem zastępuje samolot - a nawet wygrywa. Na trasie Kraków - Warszawa szybkie pociągi jadą 2,5 godziny. Biorąc pod uwagę wcześniejsze pojawienie się na lotnisku, dojazd do i z niego, podróż lotnicza może trwać nawet dłużej. A korzyści dla klimatu są jasne - nawet na stronie PKP Intercity przy kupowaniu biletów mamy informację, że wybierając pociąg emisje na pasażera to tylko 8,2 kg CO2 - a samolot to 71,5 kg. 

Tymczasem poseł Solidarnej Polski i wiceminister klimatu (!) Edward Siarka w tej kadencji Sejmu leciał już 208 razy. Jak sam przyznaje - przede wszystkim na trasie Warszawa - Kraków. Tuż za nim jest Agnieszka Pomaska z PO, która w kampanii mówiła, że "ochrona klimatu jest dla niej priorytetem". Tymczasem pochodząca z Trójmiasta polityczka leciała już 205 razy w tej kadencji Sejmu. 

Komentując swoje częste podróże lotnicze dla Interii Siarka kpił z kwestii ochrony klimatu i mówił, że po prostu "dojeżdża do pracy". - Ślad węglowy z samolotu największy? Super. Myślę, że tak możemy zawsze rozmawiać. Niestety trzeba się przemieszczać, czy tego chcemy, czy nie - mówił i ironizował, że mógłby jeździć rowerem, żeby było ekologicznie. Wyrażał też wątpliwości co do tego, czy pociąg rzeczywiście jest ekologiczny - choć dane na ten temat są zupełnie jasne, o czym piszą nawet rządowe instytucje.

Zaskakująco szczerze na temat lotów wypowiedział się inny z posłów z największą liczbą lotów na koncie (dokładnie 206), poseł Jerzy Materna z Zielonej Góry. Poza tym, że żądał od dziennikarzy "trochę pokory", a od "takich tematów robi mu się niedobrze", stwierdził: Jeżeli przysługuje, jest możliwość, to każdy korzysta. Jeżeli by nie przysługiwało, to bym nie latał.

Materna (być może niechcący) trafił w sedno - posłowie latają, bo mogą. Argumenty o kosztach, o emisji CO2, czy nawet o tym, że samolotem niekoniecznie zyskują na czasie - wcale nie trafiają. Więc czas najwyższy zabrać posłom tę możliwość. Muszą podróżować, to prawda. Ale powinni to robić w sposób możliwie najmniej obciążający dla środowiska. Także po to, by dawać przykład innym. Dlatego Sejm powinien co najmniej ograniczyć możliwości latania dla posłów. Na przykład - na wzór Francji - finansować przeloty tylko na takich trasach, których nie można przejechać pociągiem poniżej pewnego czasu (np. 3,5 godziny). Gdyby posłowie zaczęli od siebie, mogłoby to ułatwić wprowadzenie takich przepisów dla wszystkich i ograniczenie krótkich lotów, które można zastąpić koleją. A posłowie lepiej dostrzegliby, jakie są problemy transportu zbiorowego w Polsce.

Więcej o: