W poniedziałek 2 stycznia w Luetzerath doszło do starć między policją, przygotowującą się do usunięcia ludzi z wioski, a aktywistami, którzy okupują opustoszałe budynki. W stronę funkcjonariuszy rzucano petardy, butelki i kamienie.
Wcześniej aktywiści ustawili i podpalili barykadę na drodze dojazdowej do miejscowości, ale po kilku godzinach przeszkoda została usunięta przez policję. Rozebrano też konstrukcję, na której przebywali demonstranci, zostali oni ściągnięci na ziemie przez ratowników wysokościowych.
We wtorek 3 stycznia aktywiści poinformowali, że policjanci w mieście są od ponad 24 godzin i zwiększają swoje zaplecze, jednocześnie atakując aktywistów. "Ogłaszamy dzień X. Przyjdź do Luetzerath TERAZ, Twoje wsparcie jest potrzebne!" - apelują.
Luetzerath położone jest na południowy zachód od Duesseldorfu - stolicy landu Nadrenia Północna - Westfalia na zachodzie Niemiec. Miejscowość ma zniknąć z powierzchni ziemi i ustąpić miejsca istniejącej nieopodal kopalni odkrywkowej - węgla brunatnego. W opuszczonych domach zamieszkali jednak aktywiści, którzy sprzeciwiają się rozbudowie kopalni.
- Węgiel pod Luetzerath musi pozostać w ziemi - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka inicjatywy "Wszystkie wioski zostają" Antje Bussberg, piętnując szkodliwy dla klimatu węgiel brunatny. "Wszystkie środki prawne zostały wyczerpane (...) Od tej pory potrzebujemy ludzi, którzy razem z nami podtrzymają wioskę i pokażą, że Luetzerath żyje. Spakuj swój plecak i swoją grupę i przyjedź do Luetzerath" - nawołują aktywiści.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Koncern energetyczny RWE, do którego należy sporny teren, odpowiedział, że eksploatacja nowych złóż jest niezbędna, aby w środku kryzysu energetycznego zapewnić funkcjonowanie elektrowni. Koncern powtórzył też, że decyzje dotyczące likwidacji miejscowości zostały podjęte zgodnie z prawem i zatwierdzone przez sądy, a wszyscy byli mieszkańcy Luetzerath opuścili już swoje domy.
Późnym popołudniem w poniedziałek sytuacja w Luetzerath uspokoiła się. Policja zapewnia, że nie chce eskalacji. - Będziemy stosować środki przymusu tylko wtedy, kiedy będzie to miało charakter proporcjonalny do sytuacji i postępowania albo w celu przeciwdziałania przestępstwom - zapowiedział rzecznik policji w Akwizgranie Dirk Weinspach. Zaapelował, aby protestujący nie uciekali się do przestępstw.