Zapytaliśmy instytucje o Odrę. Odsyłają nas jedna do drugiej i podejmują "stosowne działania"

Zdaniem ekspertów katastrofa ekologiczna na Odrze może się powtórzyć. Czy tę obawę podzielają państwowe instytucje? Ministerstwo Klimatu i Środowiska odsyła do Wód Polskich, a te piszą, że to też nie leży w ich kompetencji. Co do działań, wciąż to głównie monitoring, ocena i przeglądy pozwoleń na zrzut zanieczyszczeń.
Zobacz wideo Katastrofa nad Odrą. "Nie znajdzie tu pan żywego organizmu. A jeśli będzie, to będzie walczył o życie"

W grudniu opisaliśmy szokujące wyniki badań z Odry i ustalenia naukowców. Jeśli chodzi i poziom zanieczyszczenia, to wciąż jest on podobny jak w momencie katastrofy ekologicznej latem. W Kanale Gliwickim i Zalewie Szczecińskim ciągle są złote algi, których zakwit był najprawdopodobniej przyczyną masowego wymierania ryb w Odrze.

Eksperci zgadzają się, że nowa katastrofa wymaga tylko odpowiedniego splotu warunków, w tym ciepłej pogody. Jeśli nie będziemy widzieli w rzece tysięcy martwych ryb to głównie dlatego, że ogromna część dużych osobników wyginęła w ubiegłym roku i populacja potrzebuje lat do odrodzenia się. 

Zapytaliśmy państwowych instytucji o to, czy podzielają obawy naukowców o nową katastrofę, oraz co w związku z tym robią.

Instytucje odsyłają jedna do drugiej

W odpowiedzi na pytanie, czy Ministerstwo Klimatu i Środowiska widzi zagrożenie kolejną katastrofą, resort odpowiedział, że "właściwe do oceny sytuacji w tej sprawie są organy Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie".

Tymczasem Wody Polskie, odpowiadając na to samo pytanie, stwierdziły, że "zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, w kompetencjach Wód Polskich nie leży ocena stanu środowiska, w tym ocena poziomu zanieczyszczeń". Ta instytucja skierowała nas do Inspekcji Ochrony Środowiska, która z kolei wcale nie odpowiedziała na wysłane w połowie grudnia pytania.

Zapytaliśmy także o działania podejmowane obecnie w związku z ubiegłoroczną katastrofą, a przede wszystkim — co jest robione, by zmniejszyć zanieczyszczenie i zapobiec jej powtórzeniu.

Wody Polskie poinformowały, że wciąż trwa przegląd pozwoleń wodnoprawnych, w szczególności w zakresie wprowadzania ścieków do wód. W zależności od wyników podjęte mają być "stosowne działania", które mogą polegać m.in. na cofnięciu lub ograniczeniu pozwolenia na zrzut zanieczyszczeń. "Pracownicy weryfikują także stan prawny i rzeczywisty wlotów do Kanału Gliwickiego i samej Odry i prowadzą codzienny monitoring" - czytamy w odpowiedzi.

Z kolei Ministerstwo Klimatu i Środowiska wskazało m.in. na kontrolę pozwoleń na korzystanie ze środowiska (wymagane przy działalności, która ma wpływ na środowisko - red.). Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) - zgodnie z rekomendacjami z raportu dotyczącego katastrofy - prowadzi też monitoring glonów Prymnesium parvum (czyli tzw. złotej algi) i z większą częstotliwością bada parametry wody.

Konieczne natychmiastowe obniżenie zanieczyszczenia rzeki

Jak mówił nam w grudniu dr Christian Wolter z niemieckiego Instytutu Leibniza, ryzyko dla życia w rzece jest "bardzo wysokie" i konieczne są "natychmiastowe działania". 

Jego zdaniem zrzuty wody (np. z kopalni) do kanałów i samej Odry powinny być odsalane. Takie rozwiązania są możliwe - oznaczają jednak dodatkowy koszt dla właścicieli kopalni czy innych zakładów. Druga kwestia to dostosowanie pozwoleń na zrzut zanieczyszczonej wody do rzeki. Zamiast maksymalnej ilości zanieczyszczeń, powinno się brać pod uwagę maksymalne stężenie. Bo jeśli tyle samo zasolonej wody trafia do rzeki w czasie suszy, gdy wody jest znacznie mniej, to ich stężenie będzie dużo wyższe. 

Żeby zapobiec zakwitowi alg, powinno się utrzymywać zasolenie na poziomie 1400 µS/cm. Tymczasem w niektórych pomiarach sięga ono poziomu 1700-1800 lub wyżej, i to przy większej ilości wody w rzece. W Kanale Gliwickim to nawet 6410 µS/cm. Zatem pozwolenia na zrzut ścieków i zasolonej wody powinno być uzależnione od tego, czy nie spowoduje to przekroczenia dopuszczalnego poziomu. 

Naukowcy z Polski i Niemiec mówią też o rozwiązaniach długoterminowych. W sierpniu opisano je w komunikacie zespołu ds. zmian klimatu Polskiej Akademii Nauk. Problem w tym, że działania dokładnie przeciwne do ich rekomendacji chce prowadzić, odpowiadający za gospodarkę wodną wiceminister Marek Gróbarczyk. Polityk PiS chce kopania, betonowania i regulacji Odry i innych rzek, a także rozbudowy transportu rzecznego (co oznacza kanały, stopnie, śluzy, pogłębianie i regulowanie). Tymczasem zdaniem naukowców "Odra potrzebuje nie regulacji, a renaturyzacji", która "przyniesie korzyści naturze i człowiekowi, gdyż przyczyni się między innymi do regulowania skrajnie niskich i skrajnie wysokich przepływów" i będzie łagodzić powodzie i susze. Dalsze prace regulacyjne i ich plany powinny - zdaniem ekspertów - zostać natychmiast wstrzymane.

Więcej o: