Dziennikarz TVN24 opisał skażenie wody, do którego doszło w rzece Strzelniczce. Według jego informacji pierwsze sygnały o złym stanie wody dotarły do Wojciecha Gillmeistera, szefa Straży Rybackiej w Kartuzach 24 marca. Zgłoszenia dokonali zaniepokojeni rybacy, ponieważ rzeka, którą do tej pory nazywano "krainą pstrąga i lipienia" ze względu na przejrzystą wodę i dużą ilość ryb, teraz była mętna, pełna farfocli i śmierdziała.
Gillmeister powiadomił Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (Spółkę Wody Polskie) i Polski Związek Wędkarski o stanie wody, jednak "rzeka wtedy była już martwa". W niedzielę jeden z wędkarzy chciał sprawdzić, skąd wypływają zanieczyszczenia. Tym sposobem dotarł do zbiorników retencyjnych Strzelniczka II i Budowlanych II, których administratorem jest spółka miejska Gdańskie Wody. - Znamy sytuację, rzeczywiście stwierdzono dopływ do zbiornika substancji o jeszcze nieznanym nam charakterze - poinformowała rzeczniczka spółki Gdańskie Wody Agnieszka Kowalkiewicz. Dodała, że pobrano próbki i trwają badania nad ustaleniem substancji zanieczyszczającej wodę i jej wpływem na środowisko. - Sprawdzamy, z czym mamy do czynienia, żeby wiedzieć, jak temu zaradzić i ustalić sprawcę. Na ten moment możemy powiedzieć, że jest niskie prawdopodobieństwo, że są to ścieki bytowe. To najprawdopodobniej jakiś inny typ zanieczyszczeń. Ktoś mógł dokonać zrzutu zanieczyszczeń wprost do samego zbiornika, wówczas substancja wpłynęła do zbiornika i potem, dalej do potoku - mówiła Kowalkiewicz. Jednocześnie dodaje, że są uruchamiane urządzenia napowietrzające, których celem jest poprawa parametrów wody.
29 marca rzeczniczka spółki Gdańskie Wody w rozmowie z TVN24 przyznała, że ze "zbiornika Strzelniczka II wyłowiono około trzystu martwych ryb, głównie karasi", ale ryby były także wyławiane w kolejnych dniach, choć już nie w tak dużych liczbach. Na ten moment nie wiadomo jednak, ile dokładnie jest martwych ryb. Agnieszka Kowalkiewicz powiedziała także, że stan rzeki jest poważny, "poziom tlenu jest bardzo niski, a przewodność jest dwukrotnie wyższa niż przyjęte normy". Zadeklarowała jednocześnie, że "pracownicy spółki robią wszystko, co tylko możliwe, by minimalizować skutki zanieczyszczenia". Według informacji przekazanych przez Ewę Wiśniewską ze spółki Wody Polskie "pracownicy przeprowadzili wizję w terenie koryta rzeki Strzelniczka". Stwierdzili, że woda z rzeki była "mętna o biało szarej barwie" i miała wyczuwalną "nieprzyjemną woń szamba". Z kolei z dna zbiornika "wyciągnięto zawiesinę w postaci szaro brunatnych kłaczków".
Według polskiego prawa za zanieczyszczenie środowiska na tak dużą skalę grozi kara pozbawienia wolności lub grzywna. Jednak, aby doszło do ukarania sprawcy, którego również trzeba zidentyfikować, prokuratura musi otrzymać zgłoszenie o przewinieniu, a do tej pory żadna z poinformowanych o skażeniu wody instytucji nie zgłosiła przestępstwa. Wszyscy oczekują na wyniki badań laboratoryjnych. - Najpierw chcemy ustalić sprawcę, potem, w zależności od ustaleń, złożymy doniesienie do prokuratury - mówiła w rozmowie z TVN24 Beata Cieślik, rzeczniczka WIOŚ w Gdańsku.