Polska ma odchodzić od węgla, stawiać na odnawialne źródła energii i budować elektrownie atomowe. Zanim to jednak nastąpi, węgiel spalany w piecach wciąż będzie zatruwał środowisko. Tak przynajmniej można interpretować decyzję rządu, który - jak twierdzi Business Insider - wraca do planów budowy kopalni węgla kamiennego Złoczew dla Elektrowni Bełchatów. Jest to o tyle zaskakujące, że trzy lata temu państwowa spółka PGE informowała, że planowana od lat inwestycja nie ma sensu z ekonomicznego punktu widzenia.
Wiadomo jednak, że kopalnia byłaby niezbędna, gdyby Elektrownia Bełchatów dalej miała działać. Tymczasem pokłady surowca skończyć się mają już w nadchodzącej dekadzie. I chociaż rząd zaledwie pod koniec marca przyjął zaktualizowaną strategię energetyczną do 2040 roku, w której wskazał odejście od węgla, w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów pojawił się projekt uchwały, która inwestycję w kopalnie ma przywrócić do życia. Na razie mowa jedynie o analizie, dlatego nie wiadomo, czy rząd faktycznie chce jedną nogą być po stronie OZE, a drugą po stronie surowców kopalnych, czy to jedynie... przedwyborcza gra.
- Temat odkrywki Złoczew wraca przed każdymi wyborami przez ostatnie 15 lat. Mieszkańcy są już zmęczeni opowieściami, obietnicami i informacjami o kopalni, której nie ma i której nikt nie widział - ocenia w rozmowie z Business Insiderem burmistrz Złoczewa Dominik Drzazga.
Budowa kopalni byłaby mało spójna z oficjalnymi planami rządu. Projekt aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. przewiduje bowiem przekazanie gigantycznych środków na radykalną transformację energetyczną. Z 726 mld zł aż 86 proc. trafi na inwestycje zeroemisyjne, w tym do elektrowni atomowych, wiatrowych i fotowoltaicznych. Odejdziemy też od węgla. Czarne złoto, które obecnie ma 77-procentowy udział w produkcji energii w Polsce, miałoby w roku 2040 r. dostarczać zaledwie 8 procent energii. Prym ma wieść OZE, który będzie dostarczał ponad 50 proc. energii, mniejsze znaczenie ma mieć atom. Już w 2035 r., energia jądrowa zapewni około 10 proc. zapotrzebowania na prąd.
Ewentualna inwestycja w kopalnie może budzić kontrowersje z innego względu. Węgiel brunatny z pewnością nie należy do ekologicznych źródeł energii również ze względu na wyjątkowo dużo zanieczyszczeń, które wydzielają się podczas jego spalania. Oczywiście w profesjonalnych instalacjach problem jest mniejszy, bo elektrownie mają odpowiednie filtry i inne zabezpieczenia. Rząd PiS, z uwagi na kryzys węglowy, przywrócił jednak sprzedaż węgla brunatnego i pozwolił palić nim w piecach. A to już dla środowiska zdecydowanie zła wiadomość.
W rozmowie z Gazeta.pl mówił o tym jeden z ekspertów. Prof. dr hab. inż. Piotr Kleczkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej jest m.in. specjalistą od ochrony środowiska. Jak wyjaśniał, spalanie węgla w instalacjach z przemysłowymi filtrami nie może być porównywane do spalania w zwykłym piecu. - Jeżeli ktoś zacznie w domu spalać węgiel brunatny, to będzie tak, jakby nagle zaczął kopcić nie z jednego, ale z pięciu albo i więcej kominów. W podobnej proporcji wzrośnie zagrożenie zdrowia jego rodziny i jego sąsiadów - przekazał prof. Kleczkowski.
Swoją opinię o surowcu wyraził też jeden z właścicieli składów z opałem, którego poprosiliśmy o komentarz po tym, jak węgla brunatnego próbował bronić sam Jarosław Kaczyński. - Ten cały węgiel brunatny to jest pic na wodę, to jest wielkie g****o, proszę pana. G****o, które kopci, dymi, jak nie wiem co, zapycha piece, źle się pali - mówi jeden z przedsiębiorców z Wielkopolski. - Ja tego mieć na składzie nie będę, to nie chce ludziom wciskać syfu - mówił w rozmowie z Gazeta.pl jeden z przedsiębiorców, który specjalizuje się w sprzedaży węgla.
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: