Ponure ostrzeżenie z przeszłości. Zagadka topniejącej Antarktydy kryje się pod wodą w Norwegii

Ślady na dnie morza przy wybrzeżach Norwegii wskazują, że ogromne masy lodu, takie jak gigantyczny Lodowiec Thwaites, zwany "lodowcem zagłady", mogą okresami skokowo, bardzo szybko topnieć i cofać się nawet o 600 metrów dziennie.

Ogromne pokrywy lodu antarktycznego mogą cofać się, czyli topnieć, dużo, dużo szybciej, niż do tej pory sądzono. - Nasze badanie stanowi ostrzeżenie z przeszłości co do prędkości, z jaką pokrywy lodowe są w stanie się cofać - powiedziała dr Christine Batchelor z Newcastle University w Wielkiej Brytanii, cytowana przez dziennik "The Guardian". - Pokazuje, że impulsy szybkiego odwrotu mogą być znacznie szybsze niż wszystko, co widzieliśmy do tej pory - dodała badaczka, która przewodniczyła wspomnianym pracom. Wnioski z tych prac są niestety niepokojące. 

Zobacz wideo "Przez zmianę klimatu idziemy w kierunku, w którym nigdy nie byliśmy. Może być dużo gorzej"

Antarktyda. Przyszłość lodu kryje się w przeszłości z Norwegii

Raport z badań dr Batchelor i jej zespołu został niedawno (na początku kwietnia) opublikowany na portalu naukowym Nature.com. Grupa naukowców opisała w nim wyniki badań dna norweskiego szelfu, miejsca, w którym w czasie ostatniego zlodowacenia w Europie, około 20 tysięcy lat temu, spływały ogromne masy lodu. Lód, cofając się, zostawiał linie niewielkich grzbietów, układające się równolegle do wybrzeża. Te linie - formacje osadów zbieranych przez lód - niczym słoje drzewa pokazują puls, w jakim cofały się pokrywy lodowe. Szerokość odstępów między grzbietami pozwala ustalić, w jakim tempie się to odbywało. Naukowcy zbadali ponad 7600 takich grzbietów pokrywających powierzchnię 30 tysięcy kilometrów kwadratowych. To jedyne tak duże badanie tego typu przeprowadzone do tej pory (robiono już podobne, nawet na Antarktydzie, ale w znacznie mniejszym zakresie). 

Dlaczego to takie ważne? Dane dotyczące topnienia wielkich mas lodu na Antarktydzie mamy przede wszystkim dzięki satelitom. Zbieramy je dopiero od 50 lat, zatem możemy zajrzeć tylko do niedalekiej przeszłości. Tymczasem badania geologiczne na większą skalę pozwalają lepiej opisać procesy, jakie w podobnych warunkach działy się w odleglejszej przeszłości i spróbować ocenić, jakie czynniki mogą wpływać na topnienie istniejących obecnie szelfów lodowych i jak to topnienie może wyglądać. Są to też obserwacje dotyczące realnych wydarzeń, a nie modele komputerowe. Antarktyda jest bardzo daleko, zarówno od Norwegii, jak i od większości zaludnionych obszarów świata, jednak topniejący tam lód będzie podnosić poziom morza, co z kolei zagraża mieszkających na wybrzeżach społecznościom. 

Nawet 600 metrów dziennie 

Naukowcy w swoich badaniach wykazali, że lód w dawnej Norwegii cofał się pulsacyjnie, w tempie nawet od 55 do 610 metrów dziennie, szczególnie szybko tam, gdzie nachylenie było niewielkie. To tempo znacznie szybsze od jakichkolwiek dotąd odnotowanych, i w badaniach satelitarnych, i geologicznych. Dotąd największe tempo cofania (wykazane dzięki danym satelitarnym) wyniosło 33 metry dziennie - doświadczył tego Lodowiec Pope w Antarktydzie Zachodniej w 2017 roku. Różnica jest więc ogromna. Takie zrywy silniejszego topnienia mogą trwać od kilkunastu dni do kilku miesięcy (dla Pope ten okres wyniósł 3,5 miesiąca). W tym drugim przypadku, gdyby były tak silne, jak przed tysiącami lat w Norwegii, mogłyby nieść za sobą fatalne skutki dla niektórych lodowców Antarktydy. 

Czy znikanie antarktycznego lodu w tempie 600 metrów dziennie jest obecnie możliwe? - To jest coś, co moglibyśmy zobaczyć, jeśli będziemy kontynuować wzrost temperatury w pobliżu górnych szacunków powiedziała BBC News dr Christine Batchelor z Newcastle University. Badaczka przekazała też znacznie gorsze wiadomości. - Chociaż, co niepokojące, kiedy wykonaliśmy równania, aby zastanowić się, co byłoby potrzebne do zainicjowania takiego odwrotu lodu na Antarktydzie, odkryliśmy, że są miejsca, w których można uzyskać podobne impulsy wycofania nawet przy bazowych szacunkach szybkości topnienia, o których wiemy, że mają miejsce na tę chwilę - dodała ekspertka. Oczywiście, to, że coś jest możliwe, nie znaczy, że na pewno się wydarzy. Wyniki najnowszych badań mogą jednak pozwolić naukowcom lepiej zrozumieć procesy topnienia ogromnych mas lodu i zastanowić się, które miejsca na Antarktydzie są najbardziej narażone na gwałtowne impulsy szybkiego cofania się szelfu. Dzięki tym obserwacjom będzie można także dopracować modele komputerowe. 

Wspomniany wcześniej Lodowiec Pope jest relatywnie niewielki. Naukowcy z większą obawą spoglądają na ogromny Thwaites (powierzchniowo zbliżony jest do Wielkiej Brytanii). Gdyby cały jego lód się roztopił, globalny poziom mórz podniósłby się o pół metra, a ten proces mógłby pociągnąć za sobą także inne antarktyczne lodowce, co doprowadziłoby do podniesienia poziomu wody aż o (zatrważające) trzy metry. Jest to też lodowiec, który być może wszedł już w fazę samonapędzającego się topnienia - cokolwiek by się nie stało, możliwe, że i tak się stopi. Stąd jego potoczna, medialna nazwa - "Lodowiec Zagłady". Więcej na jego temat można przeczytać w tekście glacjologa dr Jakuba Małeckiego opublikowanym na eksperckiej stronie naukaoklimacie.pl.

Więcej o: