Anna Moskwa w rozmowie z Radiem Plus przekazała, że "ryzyko ponownej katastrofy na Odrze jest bardzo duże". Ministerka w rządzie Prawa i Sprawiedliwości od razu przedstawiła gotowe wyjaśnienie. - W Odrze ciągle jest alga i jednocześnie są też suszowe prognozy pogody. Widzimy, że już jest ciepło. Widzimy, że prognozy na czerwiec, lipiec, sierpień są optymistyczne dla tych, którzy jadą na wakacje, natomiast są mniej optymistyczne dla Odry - wyjaśniała polityczka dodając, że jeśli w Odrze pojawią się tony śniętych ryb, to rzekomo "absolutnie nie będzie to wina zaniechań rządowych służb ani zrzucania do rzeki słonej wody". Winne mają być za to: złote algi ("z którymi nikt na świecie sobie nie poradził"), zmiany klimatu i niekorzystna pogoda. Co na ten temat mówią eksperci?
Według naukowców argumentacja przedstawiona przez polską ministerkę środowiska jest uproszczona i nie można się z nią zgodzić. - Pani minister ma rację. Odra zostanie ponownie zatruta. Jednakże Prymnesium parvum (złota alga), która jest odpowiedzialna za ostatnią katastrofę, potrzebuje do zakwitu korzystnych warunków, słonej wody. Katastrofa wydarzy się na pewno, jeśli nie zredukujemy poziomu zasolenia wody w rzece. Nie widzę niestety działań w kierunku redukcji tego poziomu - powiedział w rozmowie z WP.pl Christian Wolter z Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego im. Leibniza w Berlinie.
Już pod koniec stycznia tego roku Christian Wolter alarmował, że do Odry nadal zrzucana jest słona woda. Według naukowca musi do tego dochodzić w Polsce, ponieważ na odcinku rzeki, która dociera do Niemiec, jest już wysoka przewodność rzeki (wskaźnik, który potwierdza zasolenie). A to właśnie sól jest potrzebna do masowego zakwitu złotej algi, która wydziela toksynę i zużywa tlen w wodzie, prowadząc do masowego śnięcia ryb. Wolter dodał, że z politycznego punktu widzenia znalezienie winnego nie jest pożądane.
To, o czym w wywiadzie nie wspomniała ministerka Moskwa, to raport prac zespołu z Instytutu Ochrony Środowiska na temat katastrofy na Odrze. Przedstawiony pod koniec marca dokument dowiódł, że aż 42 zakłady przemysłowe nad Odrą mają pozwolenia na odprowadzanie do rzeki zanieczyszczeń z chlorkami i siarczkami (które tworzą sole). Według naukowców z IOŚ aż 72 proc. tych zanieczyszczeń pochodzi z sektora górnictwa. Moskwa uważa natomiast, że "szkodliwe zrzuty przemysłowe to mit, gdyż ścieki są oczyszczone", a swoje podejrzenia skierowała - bez większych zaskoczeń - w kierunku samorządów.
Argumentów rządu nie przyjmują osoby, które mieszkają nad Odrą i które próbowały oczyszczać rzekę ze śniętych ryb, zanim na miejsce udały się odpowiednie służby. - Wiemy, że do zatrucia przyczynia się branża górnicza. Jednocześnie urzędasy nie chcą ograniczyć skali zrzutów do rzeki. Winna ma być złota alga, a resztę wątków sprawy zamiotą pod dywan - przekazał WP anonimowo wędkarz z okolic Gryfina.
Warto przypomnieć, że informacje o pierwszych śniętych rybach w Odrze pojawiły się w lokalnych mediach już pod koniec lipca 2022 roku. Problem dotyczył już wówczas województwa dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego. Pierwsze działania służb ws. wyławiania martwych ryb na rzece zostały podjęte dopiero 10 sierpnia.