Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował w czwartek, że spółki energetyczne sprowadziły niemal 12,5 miliona ton węgla na miniony sezon grzewczy. Te dane dotyczą importu surowca od lipca ubiegłego roku do kwietnia 2023 roku. Jak przypomniał Sasin, za import węgla były odpowiedzialne głównie dwie spółki - PGE Paliwa i Węglokoks. Węgiel przypłynął do polskich portów na 242 statkach, następnie został załadowany do 3300 pociągów i ponad 50 tys. ciężarówek i wyruszył w Polskę.
Sasin podkreślił, że rządowi zależało na przystępnej cenie surowca dla gospodarstw domowych i przypomniał, że każda rodzina ogrzewająca dom węglem dostała trzy tysiące złotych dodatków, a następnie dodatkowe pieniądze trafiły do importerów, tak, by cena węgla nie była wyższa niż dwa tysiące za tonę. W dystrybucję włączyło się 2450 gmin. Węgiel trafił do gospodarstw domowych także spoza systemu, m.in. z Polskiej Grupy Górniczej - przypomniał wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda. Jak dodał, przy wsparciu samorządów przekazano dwa miliony ton węgla, a kolejne trzy miliony ton trafiły do gospodarstw domowych z PGG i innych podmiotów. Raport podsumowujący interwencyjny import i dystrybucję węgla w minionym sezonie grzewczym jest dostępny na stronie ministerstwa aktywów państwowych.
Tymczasem, jak informuje "Gazeta Wyborcza", na terenach portowych wciąż zalegają ogromne pokłady surowca. "Wiosenne wiatry rozwiewają pył na przyportowe dzielnice: Nowy Port, Letnicę, Przeróbkę czy Stogi, co fatalnie wpływa na jakość powietrza, a więc i na zdrowie mieszkańców. Wszystko przez to, że węglowe hałdy nie są w żaden sposób zabezpieczone. Powszechne są także opinie, że przywożony z różnych zakątków świata i składowany w porcie surowiec tak bardzo pyli, ponieważ jest fatalnej jakości, choć premier Mateusz Morawiecki twierdził inaczej" - czytamy w artykule Macieja Pietrzaka. Dziennikarz przekazuje, że w sprawie zalegającego w porcie węgla kontrolę we wtorek przeprowadził Pomorski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. Z kolei Zarząd Morskiego Portu Gdańsk miał zadeklarować, że sfinansuje czyszczenie okolicznych ulic, chodników i infrastruktury. Zlecono także "prace związane z budową kolejnych punktów buforowych dla samochodów ciężarowych" i zwrócono się także z prośbą do operatorów portowych o to, by umożliwili mycie samochodów przewoźników oraz kontrolowali, czy surowiec jest na nich dobrze zabezpieczony. Wszystko po to, by pył nie roznosił się poza teren, na którym jest składowany i przeładowywany. Port przekazał także, że stale monitoruje jakość powietrza.
Mieszkańcy jednak nie są zadowoleni. Jak przekazuje "GW", "od 11 stycznia odbyły się cztery spotkania przedstawicieli władz miasta na temat zapylenia w porcie z udziałem różnych służb, w tym dwa z władzami Portu Gdańsk". Na spotkaniach miały pojawić się transparenty z napisami "Węgiel dobry jest na s…anie, lecz nie taki, miły panie. Pyli, zatykając płuca, i robaki nam podrzuca" oraz "Precz z tym pyłem, bo zrobimy wam zadymę". - Miasto nie ma wpływu na działalność portu. Port Gdańsk w 95 proc. jest własnością skarbu państwa. Niestety, mamy dziś taką sytuację, w której zyski spółki w całości idą do skarbu państwa, a kosztami środowiskowymi jesteśmy obarczeni my. Po tych pierwszych spotkaniach obserwowaliśmy lekkie uspokojenie w pyleniu, ale teraz sytuacja znowu się pogarsza - mówił podczas jednego ze spotkań Piotr Grzelak, wiceprezydent Gdańska, cytowany przez "GW". Z prośbą o pomoc do premiera Mateusza Morawieckiego zwróciła się także prezydentka Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz. "Jestem przekonana, że jest Pan w stanie zaproponować rozwiązania, dzięki którym możliwa będzie zarówno efektywna realizacja zadań Portu, jak i zapewnienie bezpieczeństwa oraz komfortu mieszkańcom Gdańska" - pisała w liście.