44,1 stopnia Celsjusza pokazały w ten weekend termometry na północy Wietnamu. Tym samym padł tam rekord gorąca - podobnie jak w sąsiednim Laosie i Kambodży. To już kolejny raz w tym roku, gdy ta część Azji jest dotknięta potężną falą upałów. W kwietniu w Laosie temperatura sięgnęła ponad 42 stopni, a w Tajlandii - 45,4.
Tym razem w Laosie termometry pokazały 43,5 stopnia w mieście Luang Prabang - pobity został więc rekord ustanowiony zaledwie miesiąc wcześniej.
Zmiana klimatu będzie napędzać coraz więcej coraz silniejszych fal upałów - czego przykładem jest uderzenie gorąca w Hiszpanii, które według naukowców byłoby praktycznie niemożliwe bez globalnego ocieplenia. Ekstremalne upały mogą być groźne dla zdrowia i życia, szkodliwe dla natury i rolnictwa.
Jak relacjonował "The Guardian", osoby pracujące na zewnątrz, np. rolnicy, musieli zaczynać pracę w nocy i kończyć przed 10 rano, żeby uniknąć gorąca. Władze lokalne zarekomendowały nawet ludziom, by w czasie najgorszych godzin dnia zostawali w domach dla bezpieczeństwa, podaje dziennik. Już kilka lat temu osoby pracujące na polach ryżowych w Wietnamie zaczęły pracować nocami zamiast za dnia w czasie fal upałów, żeby wytrzymać wysokie temperatury. Dodatkowo ekstremalne gorąco może szkodzić samym uprawom i zmniejszać plony.
Władze krajowe i regionalne w Wietnamie przygotowują się na możliwą suszę, brak wody dla mieszkańców i inne skutki upałów. Gorąca pora roku dopiero zaczyna się na północy kraju, jednak na południu (podobnie jak np. w Kambodży) to kwiecień i maj są najgorętszymi miesiącami.