W sobotę w kanadyjskiej prowincji Alberta było 110 aktywnych pożarów lasów, z czego 36 sklasyfikowano jako pożary "poza kontrolą", podaje Reuters. Te "bezprecedensowe" pożary sprawiły, że konieczna była ewakuacja kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców. Chmura dymu, którą widać na zdjęciach satelitarnych europejskiego programu Copernicus, rozciąga się na 1500 km i sięga koła podbiegunowego na północy Kanady.
Według strażaków walka z ogniem jest "ekstremalnym wyzwaniem". Paliwem dla żywiołu są wysoka temperatura i silny wiatr. W większości prowincji wiosna była ciepła i sucha. W takich warunkach "wystarczy kilka iskier do zaprószenia ognia", ostrzega kanadyjska straż pożarna. Od początku roku pożary objęły w sumie 43 tys. hektarów (to więcej niż Kampinoski Park Narodowy) i mogą zagrozić infrastrukturze związanej z wydobyciem ropy naftowej, w tym rurociągom, w regionie.
W czerwcu 2021 roku na zachodzie Kanady odnotowano rekordową falę gorąca, a najwyższa odnotowana wtedy temperatura to blisko 50 stopni Celsjusza. Po niej także pojawiły się pożary. Jak potwierdziło późniejsze badanie, takie upały i ich skutki byłyby praktycznie niemożliwe bez zmian klimatu, powodowanych głównie przez spalanie ropy, węgla i gazu.