O boomie na energię słoneczną w Polsce mówi się już od jakiegoś czasu. Najpierw były to w dużej mierze tzw. mikroinstalacje na domach jednorodzinnych, z czasem także duże elektrownie na gruncie czy dachach fabryk. Ale wielkim nieobecnym fotowoltaicznej rewolucji pozostają bloki mieszkalne - chociaż żyje w nich nawet 40 proc. mieszkańców Polski.
Wiktoria Jędroszkowiak z inicjatywy WSCHÓD określiła je jako "wielkiego zapomnianego" transformacji energetycznej. Ich potencjał może być duży - i do jego wykorzystania przekonuje warszawski ruch społeczny Miasto jest Nasze oraz aktywiści klimatyczni z inicjatywy WSCHÓD. W ramach kampanii Warszawskie Elektrownie Słoneczne chcą przekonać miasto do wsparcia takiego rozwiązania. Jak przekonywała Jędroszkowiak, przyczyni się to do obniżenia rachunków i poprawy jakości powietrza. Osoby, które popierają inicjatywę, mogą podpisać petycję. Na konferencji informującej o inicjatywie Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze mówił:
- Wychowałem się w wielkim warszawskim 12-piętrowym bloku. Jak byłem dzieckiem słowo "blokowisko" brzmiało jak obraza. A dziś okazuje się, że warszawskie bloki i wszystkie wysokie budynki to nasz potencjał - bo ich dachy możemy zamienić w Warszawskie Elektrownie Słoneczne. Skoro taki blok działa w Szczytnie, to to samo może się wydarzyć w Warszawie. Potrzebujemy tylko większego wsparcia władz dla wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych
Według wyliczeń kampanii, na blokach i wysokich budynkach w Warszawie można zamontować panele fotowoltaiczne o łącznej mocy 1 gigawata (GW). W całej Polsce obecnie zainstalowanych jest 13 GW fotowoltaiki, co w słoneczny dzień w maju pozwala pokryć kilkanaście procent zapotrzebowania kraju na energię elektryczną.
Szczytowe zapotrzebowanie na elektryczność w Warszawie latem to trochę ponad 1,3 GW. Zatem w idealnych warunkach, pracując z prawie całą mocą, taka liczba paneli pokryłaby nawet 3/4 chwilowego zapotrzebowania na prąd. Z drugiej strony panele nie produkują prądu cały czas. Przyjmuje się, że w naszych warunkach w ciągu roku panele o mocy 1 GW wyprodukują niespełna 1000 gigawatogodzin prądu. To już zaledwie 14 proc. całkowitego zapotrzebowania Warszawy na prąd. Nie jest to więc rozwiązanie zapewniające elektryczność dla całego miasta, może jednak zmniejszyć zapotrzebowanie na prąd produkowany poza Warszawą, a także przynieść korzyści dla konkretnych bloków.
Aktywiści zwracają uwagę szczególnie na możliwość zmniejszenia rachunków dla mieszkańców bloków, a także kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Duże zużycie energii latem (m.in. klimatyzacja budynków) może w najgorszym scenariuszu grozić brakiem energii. Więcej fotowoltaiki, która produkuje prąd właśnie w słoneczne, letnie dni, może łagodzić zagrożenie. Poza tym każda jednostka prądu z czystych źródeł to mniej emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń powietrza.
Miasto jest Nasze i WSCHÓD apelują do władz Warszawy o wsparcie rozwoju elektrowni słonecznej na dachach. Wśród ich postulatów jest zwiększenie dofinansowania w miejskim programie OZE (obecnie limit dla fotowoltaiki to 15 tys. zł, a środki na 2023 roku już się wyczerpały) i wznowienie prac nad Warszawskim Standardem Zielonego Budynku, by zawierał obowiązek instalacji OZE przy wszystkich remontach miejskich budynków. Obecnie ratusz planuje, by wszystkie budynki należące do Urzędu Miasta i miejskich jednostek miały panele fotowoltaiczne do końca 2030 roku. W 2022 roku panele był na 140 miejskich budynkach.
Aktywiści postulują też "utworzenie miejskiego punktu wsparcia dla wspólnot i spółdzielni udzielającego porad w zakresie wyboru rozwiązań prawnych i technicznych, a także możliwości pozyskania finansowania ze źródeł publicznych i komercyjnych". To punkt często podnoszony przez ekspertów - chodzi o tworzenie tzw. one-stop-shopów, czyli punktów, w których można uzyskać informacje i wsparcie dotyczące czystej energii, termomodernizacji budynków itd. Rośnie liczba rządowych czy miejskich programów wsparcia, dofinansowań, do tego są różne rozwiązania techniczne, co sprawia, że wielu trudno jest połapać się w tym, co jest dla nich najlepszym rozwiązaniem.
Choć rozwój energii odnawialnej niesie wiele korzyści, to w tej chwili stoi przed nim wiele barier - w tym prawnych. Od kilku lat możliwe jest tworzenie spółdzielni energetycznych, które mogą budować instalacje (w tym fotowoltaiczne) i na korzystnych warunkach produkować prąd na swoje potrzeby. Niedawno pisaliśmy o takiej spółdzielni powstającej w Serocku. Jednak obecne przepisy nakładają na nie szereg ograniczeń - i spółdzielnie mogą powstawać tylko w gminach wiejskich i miejsko-wiejskich. To wyklucza duże i średnie miasta, w tym Warszawę.
Teoretycznie panele na dachu może postawić spółdzielnia czy wspólnota mieszkaniowa. Jednak można je wykorzystać tylko dla części wspólnych bloku. To pozwala obniżyć czynsz (poprzez redukcję rachunku za prąd dla spółdzielni), ale nie wpłynie na rachunki za prąd lokatorów. Rząd zapowiadał jakiś czas temu zmiany w przepisach i stworzenie tzw. prosumenta lokatorskiego. Ma to działań podobnie, jednak na trochę innych zasadach. Zamiast obniżenia rachunków za energię, spółdzielnia będzie dostawać pieniądze za wyprodukowany prąd. To pozwoli opłacić rachunek za prąd, ale także inne koszty, jak opłaty za ciepło, śmieci, itd. W efekcie, dzięki panelom fotowoltaicznym na bloku, lokatorzy będą płacić niższy czynsz.
To rozwiązanie ma mieć jeszcze jeden atut - dotyczący kolejnej z barier, czyli finansowania inwestycji. Od tego roku spółdzielnie i wspólnoty - jako przyszli prosumenci lokatorscy - mogą ubiegać się o dofinansowanie do fotowoltaiki. Będzie ono wynosić do 50 proc. kosztów inwestycji (bez podatku VAT). Środki będą jednak wypłacane nie z góry, a jako refinansowanie po zakończeniu inwestycji. Pieniądze na program mają pochodzić z... unijnego Krajowego Planu Odbudowy, który wciąż jest zablokowany z powodu polityki PiS. Jednak już przed jego możliwym odblokowaniem granty będą prefinansowane ze środków Polskiego Funduszu Rozwoju.
Poza przepisami i zdobyciem środków jest jeszcze jedna bariera - sieci energetyczne. Nieprzystosowane i wymagające inwestycji sieci przestają sobie radzić z ilością nowych mocy odnawialnych, szczególnie fotowoltaiki. To sprawia, że już tysiące inwestycji dostają odmowy wydania warunków przyłączenia do sieci, bez czego inwestycji nie można zrealizować. Rząd rozważa wprowadzenie preferencyjnych warunków dla spółdzielni energetycznych na wsi, tak, by operatorzy nie mogli odmówić im przyłączenia. Ale nie wiadomo, czy na takie samo wsparcie będą mogły liczyć instalacje lokatorskie w miastach.