W ubiegłym roku Europa w panice kupowała węgiel. Teraz ładuje go na statki z powrotem do Afryki

Wiemy już, że mimo początkowych obaw kryzys energetyczny w 2022 roku nie przyniósł "renesansu węgla" w Europie. Teraz sytuacja wręcz się odwróciła. Węgiel, który rok temu kupowano w panice z różnych części świata, teraz jest odsprzedawany i wysyłany z Europy z powrotem do państw Afryki i Azji.
Zobacz wideo Polska gospodarka zyska na zielonej transformacji

W 2022 roku Europa ścigała się z czasem, by kupić węgiel, który miałby zapewnić ciepło i energię w miejsce rosyjskiego gazu. Teraz znów trwa wyścig, tylko w drugą stronę. Jak pisze Bloomberg, firmy handlowe szukają kupców dla ton zakupionego rok temu i niezużytego węgla, by sprzedać go, póki jeszcze jest coś wart. 

Węgiel, który jeszcze niedawno był kupowany - po wysokich cenach - z całego świata, teraz jest ładowany z powrotem na statki i odsprzedawany do Maroka, Senegalu czy Indii. 

Jak pisaliśmy już na początku roku, obawy o "renesans węgla" w związku z kryzysem energetycznym, wysokimi cenami i perspektywą braku gazu nie spełniły się. Z przygotowanych do awaryjnego uruchomienia bloków węglowych ostatecznie włączono tylko kilka, na krótki czas. W łagodzeniu kryzysu pomogła łagodna zima, oszczędności oraz nowe moce elektrowni wiatrowych i słonecznych. Widać to też na przykładzie Polski - tylko w kwietniu nowe źródła odnawialne pozwoliły nam zaoszczędzić ponad 700 mln zł (w porównaniu do produkowania tej samej ilości prądu z węgla).

Milion ton niepotrzebnego węgla

W sumie w tym roku z Hiszpanii, Holandii i innych krajów europejskich wyeksportowano 1,1 miliona ton węgla do innych państw. Taki kierunek handlu we wcześniejszych latach był niespotykany, zwraca uwagę Bloomberg. Mimo tego Europa wciąż importuje więcej węgla, niż eksportuje.

Cytowany przez agencję analityk Guillaume Perret zwraca uwagę, że niektóre z tych zapasów węgla od roku leżą niezużyte. A to oznacza koszty, przestrzeń magazynowa jest cenna. Do tego przechowywany przez długi czas na zewnątrz węgiel zaczyna tracić swoje właściwości, a w końcu stać się zupełnie niezdatny do użycia. 

Tymczasem ceny węgla zleciały z ubiegłorocznych szczytów. Obecnie tona w portach holenderskich kosztuje 1/4 tego, co w szczytowym momencie ubiegłego roku. Mniejsze od spodziewanego zapotrzebowanie spotkało się z dużą podażą, po tym jak kopalnie w Kolumbii czy RPA wydobywały i sprzedawały tyle, ile mogły kupującym po wysokich cenach Europejczykom. W ubiegłym roku pisaliśmy o możliwej "pułapce" dla państw jak Kolumbia. Eksperci przestrzegali wtedy, że nie ma wątpliwości, iż europejski popyt na węgiel jest chwilowy i wcale nie zmienia trendu szybkiego odchodzenia od tego surowca i nie ma sensu inwestować w większe wydobycie.

Teraz eksperci przestrzegają przed zbyt szybkim pozbyciem się zabezpieczenia na zimę. Europa uniknęła czarnych scenariuszy tej zimy, jednak kryzys energetyczny nie jest zupełnie zażegnany. Tym, co pomogło ostatniej zimy, była m.in. łagodna pogoda. Nie ma żadnej gwarancji, że kolejna zima będzie taka sama. 

Polska uzależniona od importu

Polska pozostaje - do pewnego stopnia - uzależniona od importu węgla. Ten z naszych kopalni pokrywa zapotrzebowania elektrowni. Jednak nie mamy wystarczająco węgla na tyle dobrej jakości, by nadawał się do spalenia w domowych piecach. Polska jest tu w wyjątkowej sytuacji, bo żaden kraj UE nie zużywa tak dużo węgla na cele ogrzewania. 

Wcześniej zapotrzebowanie na ten węgiel pokrywaliśmy importem w dużej mierze z Rosji. Gdy na rosyjski węgiel nałożono embargo, Polska szybko szukała węgla na całym świecie. Ostatecznie udało się sprowadzić go nawet więcej, niż okazało się potrzebne. Jednak czasem jego jakość pozostawiała wiele do życzenia, a do tego wydaliśmy na to krocie. Polska wydała w 2022 roku 25 mld zł na import węgla z prawie 30 krajów, a 15,5 mld kosztowały nas dodatki węglowe. 

Jak poradzić sobie z tym wyzwaniem? Zwiększenie wydobycia jest trudne i praktycznie nie ma sensu gospodarczego. Tym, co eksperci wskazują jako wyjście z sytuacji, jest jak najszybsze ograniczenie zużycia węgla do ogrzewania. Są do tego dwie ścieżki, którymi można podążać równolegle. Po pierwsze - efektywność energetyczna, czyli ocieplanie domów i racjonalne zużywanie energii. Po pełnej termomodernizacji nawet budynek ogrzewany kotłem na węgiel będzie zużywał o wiele mniej paliwa, by zapewnić ciepło. Po drugie - wymiana źródeł ciepła na czyste. Kotły na gaz nie przyczyniają się do smogu, jednak emitują dwutlenek węgla, a ceny gazu są niestabilne. Innym rozwiązaniem są pompy ciepła, które zapewniają zupełnie czyste ciepło. 

W ubiegłym roku Forum Energii przygotowało wyliczenia pokazujące, jak konkretne działania mogą zmniejszyć zapotrzebowanie na węgiel z obecnych 8-9 mln ton do tylko nieco ponad 2 mln ton w 2030 roku. To oznaczałoby niemal pozbycie się obciążającego importu do końca dekady. 

Więcej o: