Zacznijmy od faktów. Kilka dni temu, 29 maja, John Kerry, specjalny wysłannik prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. klimatu rozmawiał telefonicznie z prezydentem Turkmenistanu Serdarem Berdimuhamedowem. W oficjalnym komunikacie turkmeńskiego ministerstwa spraw zagranicznych można przeczytać, że politycy "wyrazili zadowolenie z możliwości przedyskutowania aktualnych zagadnień środowiskowych, którym poświęca się szczególną uwagę w agendzie międzynarodowej" i że "potwierdzono zamiar Turkmenistanu i Stanów Zjednoczonych Ameryki dalszego budowania konstruktywnej współpracy". W treści oświadczenia nie pojawiły się konkrety dotyczące tej współpracy, choć pewną wskazówkę mogą stanowić słowa o tym, że Turkmenistan "z zadowoleniem przyjął nową inicjatywę" globalną dotyczącą walki o obniżenie emisji metanu (Global Methane Commitment, powołaną w 2021 roku).
No właśnie, metan. Turkmenistan jest gigantycznym emitentem tego gazu (więcej o tym za chwilę). Dziennikarze Bloomberga podali, że Amerykanie negocjują właśnie umowę, która ma pomóc Turkmenistanowi ograniczyć metanowe wycieki. W ramach porozumienia USA miałyby dostarczyć i wiedzę, i finansowanie. To nie są oficjalne informacje, Bloomberg pozyskał je od przedstawicieli Departamentu Stanu USA i innych osób zaznajomionych ze sprawą, które chciały pozostać anonimowe.
W rozmowach chodzić ma przede wszystkim o przestarzałą infrastrukturę wydobywczą, z którą powiązane są wycieki gazu. W maju pojawiły się zdjęcia satelitarne pokazujące ogromne smugi wyciekającego gazu. "The Guardian" powoływał się wtedy na dane, zgodnie z którymi z dwóch pól gazowych w Turkmenistanie wyemitowany został metan odpowiadający 366 mln ton CO2 - a to więcej niż roczna emisja całej Wielkiej Brytanii. Brytyjski dziennik podaje, że w zeszłym roku w Turkmenistanie odnotowano łącznie 184 zdarzenia określane jako "superemisje" metanu - nigdzie indziej na świecie nie było ich tak dużo.
Metan to potężny gaz cieplarniany, zatrzymuje ponad 80 razy więcej ciepła niż dwutlenek węgla w czasie pierwszych 20 lat po przedostaniu się do atmosfery - choć, o czym warto pamiętać, pierwszy z tych gazów znika z atmosfery po kilkunastu latach, a CO2 pozostaje w niej przez tysiące lat. Jak przypomina "The Guardian", obecnie emisje metanu odpowiadają za jedną czwartą globalnego ocieplenia - stąd wzrost zainteresowania na świecie walką o ograniczenie emitowania tego gazu.
Turkmenistan znany jest przede wszystkim z jednej środowiskowej konsekwencji prowadzenia odwiertów na terenach bogatych w złoża gazu. Chodzi o tzw. "wrota piekieł" (Derweze, zwane czasem także "bramą piekieł", ilustrują ten artykuł). Na pustyni Kara-kum na początku lat 70. ubiegłego wieku (w przekazach medialnych pojawia się data 1971 roku) podczas prowadzenia prac geologicznych przewiercono się do płytko położonej kieszeni gazowej. W wyniku tego zdarzenia ziemia zapadła się i powstał lej o głębokości 20 metrów i średnicy około 70 metrów, z którego uwalniał się metan. Naukowcy ze Związku Radzieckiego, by uniknąć rozprzestrzeniania się gazu, postanowili go podpalić - liczyli na to, że złoże szybko się wypali. Niestety, tak się nie stało i krater płonie do dziś, będąc jednocześnie atrakcją turystyczną (spalając się uwalnia dwutlenek węgla). Na początku ubiegłego roku ówczesny prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow polecił ekspertom znaleźć rozwiązanie problemu i ugaszenie ognia.