Gotujące się morze. Po rekordowym kwietniu przyszedł rekordowy maj. Co się dzieje w oceanach?

To nie jest dobre połączenie: rekordowo wysokie temperatury w oceanach i nadchodzące El Nino. Może być przerażająco - i już niedługo w pogodzie, i w dłuższym terminie. Dlaczego morskie fale upałów są tak intensywne i co to oznacza? Tropów szukamy z prof. Jackiem Piskozubem, oceanografem i klimatologiem z Instytutu Oceanologii PAN. Zapraszamy na Zielony Poranek Gazeta.pl.
Zobacz wideo

Temperatury powierzchni morza w maju sięgnęły najwyższego poziomu dla tego miesiąca, od kiedy prowadzone są takie pomiary. Stało się to po podobnym miesięcznym rekordzie dla kwietnia. W teorii spodziewamy się rozpoczęcia zjawiska El Nino na Pacyfiku, które co do zasady działa podgrzewająco. Tyle że anomalia ta jeszcze się nie rozpoczęła, a już mamy do czynienia z wyjątkowo silnymi falami upałów w oceanach - i to dwa miesiące z rzędu. 

- El Nino się zaczyna, a ocean światowy jest już o 0,2 stopnia cieplejszy niż kiedykolwiek w historii naszych pomiarów. To prawie na pewno oznacza, że pobijemy rekord temperatury także globalnie, jak się ogrzeją także kontynenty - pobijemy ją zapewne o około 0,1 stopnia - mówił w Zielonym Poranku Gazeta.pl prof. Jacek Piskozub z IO PAN. I podkreślał, że nie ma co liczyć, że na nas sytuacja w tropikach w ogóle nie wpłynie. - Duża część rolnictwa światowego dzieje się w strefach tropikalnych, subtropikalnych, a lata z El Nino są tam latami suchymi. Więc to będzie także oznaczało także suszę na świecie, a ceny żywności będą prawdopodobnie coraz wyższe - dodawał naukowiec. 

Gorące oceany, i to zanim zaczęło się El Nino 

Przeważająca większość - ponad 90 proc. - powodowanych przez człowieka zmian klimatu dzieje się w oceanach. To one pochłaniają nadmiarowe ciepło. To ciepło w końcu będzie musiało zostać uwolnione - i przyczyni się do globalnego ocieplenia, a w konsekwencji do np. topnienia spływających do morza lodowców i półek lodowych.

Najpierw jednak wzrost temperatury oceanów doprowadzi do wzrostu liczby morskich fal upałów, o których Jean-Baptiste Sallee z francuskiej agencji badawczej CNRS mówił, że "działają jak podwodne pożary" (cytujemy za RFI). "Gdy go podgrzewamy, ocean staje się trochę jak bomba zegarowa" - stwierdzała z kolei inna francuska badaczka, oceanolożka Catherine Jeandel. 

A co z El Nino? Według meteorologów z Australii, obecnie jest już około 70 proc. szansy na pojawienie się tej anomalii w tym roku. Naukowcy nie są pewni, jak silne będzie tym razem, ale są się przesłanki, że może być jednym z intensywniejszych w ostatnich cyklach. Amerykańska NOAA w czwartek ogłosiła nawet, że El Nino już się zaczęło. 

El Nino jest elementem tzw. oscylacji południowej (z angielskiego ENSO - El Nino Southern Oscillation) w tropikalnych obszarach Pacyfiku. W jej ramach występują trzy fazy: La Nina z ujemną anomalią temperatury powierzchni, faza neutralna z temperaturą zbliżoną do wieloletniej średniej oraz El Nino z anomalią dodatnią. Temperatura powierzchni oceanu to jeden z czynników branych pod uwagę przy określaniu momentu oscylacji południowej. Do niej dochodzi sytuacja w atmosferze (prędkość wiatrów i opady). Więcej na ten temat można przeczytać w szczegółowo wyjaśniającym to zagadnienie artykule dr Aleksandry Kardaś na portalu Nauka o klimacie>>>.

Atlantyk też niezwykle ciepły 

Gorące są nie tylko równikowe okolice Pacyfiku, ale i Atlantyk. I to także niesie za sobą poważne konsekwencje. Zwykle początek El Nino oznaczał spokojniejszy sezon atlantyckich huraganów - pojawiają się silniejsze wiatry z zachodu, które tłumią burze na Atlantyku. Tegoroczny sezon właśnie się rozpoczął - umownie startuje 1 czerwca - i wcale nie musi być łagodny, właśnie z powodu wyjątkowo ciepłego Oceanu Atlantyckiego. "Spodziewajcie się chaosu" - mówiła portalowi climatecrocks dr Jennifer Francis z Woodwell Climate Research Center. "Dotąd nie mieliśmy silnego El Nino w połączeniu z oceaniczną falą upałów na północnym Pacyfiku, i do tego w połączeniu z sytuacją na Atlantyku, gdzie temperatury są prawie poza skalą. Ta kombinacja czynników to naprawdę coś, czego nie widzieliśmy wcześniej, więc wykonanie jakiejkolwiek prognozy jest prawdziwym wyzwaniem" - podkreślała. 

Prof. Jacek Piskozub zwracał uwagę na to, jak sytuacja na Atlantyku wpłynąć na nasz rejon świata. - Prawdopodobnie kolejną zimę też będziemy mieli ciepłą. W ostatnich 10 latach mieliśmy 9 ciepłych zim i jedną normalną. I to jest prawdopodobnie spowodowane jest zmianami na Atlantyku, który zmienia nam układ wiatrów przez to, że jest cieplejszy - mówił. - Łatwiej ogrzać kontynenty niż oceany, które muszą "nadganiać" i widać, że one już nadgoniły to, co już wyemitowaliśmy przez 20-30 lat - podkreślał. 

Co to wszystko oznacza dla Bałtyku i jakie niepokojące wiadomości napłynęły właśnie z Antarktydy? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy. 

Więcej o: