Tak mogą wyglądać klasy energetyczne budynków. W klasie G "wampiry" do pilnego remontu

Patryk Strzałkowski
Polska jest jednym z ostatnich państw UE, które nie mają klas energetycznych budynków. Jednak także u nas za jakiś czas zużycie energii w domach czy blokach mają być oznaczane w jasny sposób, jak dziś pralki czy lodówki. Ale jakie budynki znajdą się w klasie A, a jakie w F czy G? Pojawiła się propozycja takiego podziału.
Zobacz wideo Prof. Piskozub: Bałtyk jakiś będzie, ale to już nie będzie ten Bałtyk, który znamy

Od końca kwietnia przy sprzedaży lub wynajęciu mieszkania czy domu wymagane jest świadectwo energetyczne. A to dopiero początek zmian dotyczących budynków, jakie są planowane na kolejne lata. W przeciwieństwie do pozostałych krajów UE, Polska wciąż nie wprowadziła klas energetycznych budynków. A mogą one przynieść korzyści - przekonują eksperci.

- Klasy energetyczne to szereg korzyści dla właścicieli domów. Pozwolą one poznać faktyczny stan energetyczny budynków, zaplanować renowację i proces inwestycyjny, a to w perspektywie przełoży się na lepszą jakość życia i oszczędności energii - mówi Justyna Glusman, dyrektorka zarządzająca Fali Renowacji. Kupując czy wynajmując dom albo mieszkanie łatwo będzie zorientować się, jak duże jest zużycie energii - a więc jak wysokich kosztów należy się spodziewać. To może też być czynnikiem konkurencji na rynku nieruchomości, skłaniającym właścicieli do poprawy efektywności budynków.

Z perspektywy miast przypisanie klas energetycznych może pomóc w programach renowacji lokali komunalnych. Bo będzie wiadomo, które są najmniej efektywne i gdzie remont przyniesie oszczędności - zauważa Glusman. Z kolei lokatorom wspólnot czy spółdzielni mieszkaniowych może pokazać, że - jeśli budynek ma niską klasę - to inwestycja w termomodernizację pozwoli obniżyć czynsz, bo zużycie energii spadnie dzięki poprawie klasy energetycznej.

Jaki dom w jakiej klasie energetycznej?

System klas energetycznych będzie wyglądał podobnie jak ten, który obecnie dotyczy sprzętu AGD. Choć już dziś część właścicieli musi wyrobić świadectwo energetyczne, to nie jest ono bardzo łatwe do odczytania. Poza sporą tabelą z danymi jest na nim "suwak", na którym kolory sugerują mniejsze (zielone) lub większe (czerwone) zużycie energii. Zamiana tego na klasy, od A do G, ma ułatwić rozpoznanie, czy budynek jest oszczędny energetycznie, czy nie. 

embed

Ale jaki budynek będzie w jakiej klasie? Tego na razie nie wiadomo. Ale propozycję takiego podziału przedstawiła w tym tygodniu organizacja Fala Renowacji. Wypracowała ją dla niej Krajowa Agencja Poszanowania Energii (KAPE), która współpracuje z rządem w kwestii klas energetycznych. Zgodnie z unijnymi założeniami, jest to podział na klasy od A do G. Dodatkiem jest opcjonalna klasa A+, która oznacza budynek "dodatni energetycznie", a więc taki, który dzięki np. fotowoltaice i bardzo wysokiej efektywności produkuje więcej, niż zużywa. 

embed

Na samym dole jest klasa G, w której jest 15 proc. budynków o najgorszej charakterystyce - to tak zwane wampiry energetyczne. Może to być dom zupełnie nieocieplony, z nieszczelnymi oknami, który wymaga bardzo dużej ilości paliwa (często będzie to węgiel) do ogrzania. Klasa A to budynki o najmniejszym zużyciu. Pomiędzy nimi, w klasach F-B, znalazły się pozostałe budynki w grupach o mniej więcej równej wielkości. Jak widać, różnie między nimi są ogromne - budynek klasy G zużywa prawie 10 razy więcej energii (na tę samą powierzchnię) co taki w klasie A.

Co ważne, pokazane przez Falę Renowacji i KAPE wartości są propozycją i te, które zostaną ostatecznie prowadzone, będą się zapewne nieco różnić. Ale pozostaną w podobnych przedziałach. Dlatego pozwala to już dziś zobaczyć, do jakiej klasy dany budynek ma najbliżej. Nowe domy, zbudowane w ostatnich kilku latach, będą znajdować się na granicy klasy A i B. Jak wynika z danych opisywanych przez branżowy serwis rynekinstalacyjny.pl, domy zbudowane po 2002 roku znalazłyby się w klasach C lub B, a te z lat 90. między D i C. 

W przypadku budynków z okresu PRL i starszych (o ile nie przeszły gruntownej termomodernizacji) mamy do czynienia z niższymi klasami i dużym zużyciem energii. Standard z lat 70. i 80. trafiłby, przy takim podziale, do klasy F, częściowo E. Wampiry energetyczne to w dużej mierze budynki z lat 70. i starsze, ze zużyciem powyżej (czasem znacznie) 550  kWh/m2/rok. To wyliczenia dot. domów jednorodzinnych. W przypadku budynków wielorodzinnych proponowane progi są nieco bardziej rygorystyczne.

Kiedy będziemy musieli zdobyć nowe świadectwo energetyczne?

Podział budynków na klasy ma być pomocy m.in. w rządowych planach renowacji budynków i programach wsparcia. Będzie też miał znaczenie dla unijnych celów dot. termomodernizacji. Bo zgodnie z założeniami unijnej polityki dot. budynków, najszybciej trzeba będzie remontować te z najgorszą klasą. Biorąc pod uwagę cel obniżenia emisji gazów cieplarnianych czy smogu, to właśnie "wampiry energetyczne" są najpoważniejszym problemem, dlatego pójdą na pierwszy ogień.

Ale - jak zwraca uwagę Glusman - ma to też ważny aspekt społeczny. Bo w starych, nieocieplonych budynkach najczęściej mieszkają osoby mniej zamożne i narażone na ubóstwo energetyczne. W starym domu czy kamienicy muszą albo wydawać krocie na opał, albo nie dogrzewają, na czym cierpi ich zdrowie i jakość życia. To jednocześnie wielkie wyzwanie, bo takie osoby mogą nie mieć środków nawet na opłacenie części kosztów remontu. W niektórych przypadkach może się okazać, iż budynki są w tak złym stanie, że nie ma sensu czy możliwości ich remontu.

Zgodnie z obecnymi założeniami unijnych przepisów, jest mniej niż 10 lat na to, by "zlikwidować" najgorsze klasy energetyczne. Budynki z klasy G i F powinno zostać poddane renowacji co najmniej do klasy E do 2030/2033 r. (2030 0- budynki publiczne, a do 2033 - budynki mieszkalne). 

Ale obecnie nie wiemy nawet, które dokładnie budynki znajdą się w tych klasach. Kiedy klasy energetyczne pojawią się w Polsce? Według zapowiedzi Ministerstwa Rozwoju i Technologii ma on zacząć działać od 2024 roku. Poza kwestiami ich technicznego wprowadzenia w Polsce, ważne ma być przyjęcie znowelizowanej unijnej dyrektywy o efektywności budynków (EPBD), która dotyczy m.in. klas energetycznych. W tej chwili trwają negocjacje w instytucjach UE. Przyjęcie przepisów jest spodziewane w przyszłym roku, ale ich wdrażanie w życie to kolejne lata, w więc 2025/2026.

Jak wspierać efektywność energetyczną

Docelowo wszystkie budynki powinny mieć wykonany audyt i przypisaną klasę energetyczną. Justyna Glusman podkreśla, że wykonywanie świadectw dla budynków będzie odbywać się najpewniej stopniowo. Rząd powinien też przygotować wsparcie finansowe dla osób, które nie będą w stanie pokryć kosztu wyrobienia świadectwa energetycznego, a później - także termomodernizacji.

Teraz są już rządowe programy wsparcia. Problem jest taki, że nie mamy jednego systemu. Jest program czyste powietrze, jest program mój prąd, są inne programy, ale wszystkie mają swoje odrębne zasady. Dobrze byłoby je zintegrować. 

- powiedziała Glusman. Do tego część kompetencji należy do Ministerstwa Klimatu, z kolei klasami energetycznymi zajmuje się resort rozwoju. Jej zdaniem w rządzie potrzebna jest osoba na poziomie sekretarza stanu, która odpowiadałaby za zintegrowanie wszystkich kwestii dot. efektywności budynków.

Potrzebne są też jasne plany na przyszłość. Zarówno dla firm, inwestorów, jak i właścicieli mieszkań. Klasy energetyczne wejdą dopiero za kilka lat, ale gruntowne remonty przeprowadza się raz na 20-30 lat. Więc jeśli ktoś zainwestuje w tym roku w modernizację domu, a za kilka lat okaże się, że i tak jest w niskiej klasie energetycznej, to może negatywnie wpłynąć na możliwość sprzedaży czy wynajmu. - Potrzebna jest też większa świadomość wśród architektów i wykonawców, by informowali inwestorów czy osoby prywatne o tym, jaką efektywność i jaką klasę energetyczną w przyszłości będzie miał budynek po remoncie - dodała. 

Więcej o: