W tym roku rząd planował aktualizację Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. Już wiosną ministerka klimatu Anna Moskwa pokazała założenia zmian w dokumencie na konferencji z udziałem państwowych spółek jak Orlen czy PGE. Jednak ostatecznie rząd nie podjął spodziewanej decyzji o przyjęciu tej aktualizacji. Jak opisywano w mediach, zablokowała to Solidarna Polska (obecnie Suwerenna Polska) Zbigniewa Ziobry. Partia sprzeciwia się szybszemu stawianiu na energię odnawialną i chce inwestycji w węgiel.
Choć dokument nie został przyjęty, resort klimatu w końcu opublikował treść przygotowanej aktualizacji w trybie tzw. "prekonsultacji". Choć nie jest to wciąż oficjalna strategia rządu, to każdy może się z nią zapoznać i zobaczyć kierunek, w którym che iść kierownictwo ministerstwa. Teraz do planów rządu odnieśli się eksperci i ekspertki z niezależnej Eksperckiej Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu. Widzą oni kroki w dobrym kierunku w porównaniu do obecnie obowiązującej strategii energetycznej. Jednak wskazują też, że w niektórych punktach władza - zamiast opierać się na rzetelnej wiedzy - robi takie założenia, które pokażą to, co chce. Szczególnie w kwestii węgla.
Eksperci znaleźli w zaprezentowanej aktualizacji polityki energetycznej garść pozytywów - podkreśliła Monika Morawiecka, jedna z założycielek rady - choć dodała, że "niedosytem" jest to, iż rząd ostatecznie nie przyjął dokumentu. Jej zdaniem Ministerstwo Klimatu nakreśliło "dość ambitny" scenariusz rozwoju odnawialnych źródeł energii w kolejnych kilkunastu latach. Więcej ma być farm wiatrowych na Bałtyku (choć wciąż niewykorzystany jest pełen potencjał, o jakim mówi sama branża). Urealniono też założenia dotyczące elektrowni słonecznych - obecnie obowiązujący plan zakłada, że dopiero za kilkanaście lat zbudujemy ich tyle, ile... mamy już teraz.
Morawiecka podkreśliła, że rada już wcześniej mówiła, iż odnawialne źródła energii są odpowiedzią na wiele problemów jednocześnie: zmianę klimatu i ochronę środowiska, problem cen energii i kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Nowa propozycja ministerstwa ma być bliższa takiego kierunku niż obowiązujący obecnie plan, przyjęty w 2021 roku, i może stanowić "bazę" do jego aktualizacji.
Jednak eksperci zwrócili uwagę na poważne wątpliwości co do innych aspektów. W propozycji zmian wciąż są mało ambitne plany dot. elektrowni wiatrowych na lądzie. Do tego zdziwienie ekspertów budzi "stagnacja" w produkcji prądu z tej technologii, która - mimo możliwości rozwoju - ma wcale nie rosnąć przez całe lata 30. Do tego w tabelach przygotowanych przez ministerstwo po 2035 roku nie rośnie produkcja prądu z paneli fotowoltaicznych, chociaż ich liczba się zwiększa. Eksperci podkreślali, że mogą jedynie spekulować, co powoduje stagnację odnawialnych źródeł energii - ale mają kilka hipotez.
Pierwsza dotyczy braku elastyczności systemu energetycznego. To znaczy, że wiatraki czy panele de facto mogłyby produkować więcej energii, ale innych źródeł energii (np. elektrowni węglowych) nie da się szybko i łatwo wyłączyć i znów włączyć, dostosowując do pracy źródeł odnawialnych.
Druga to "ręczne sterowanie" założeniami polityki energetycznej tak, by pokazały to, co mają pokazać - czyli "robiły miejsce" dla energii z atomu czy węgla.
Nierealistyczne założenia dotyczą przede wszystkim ceny uprawnień do emisji CO2, które stają się rosnącym kosztem dla elektrowni na węgiel. Rząd zakłada, że w latach 30. będzie to ok. 80 euro za tonę, podczas gdy już teraz to... ponad 90. Zdaniem ekspertów zupełnie nierealistyczne jest zakładanie, że ta cena w ciągu kilkunastu lat nie wzrośnie. Spodziewają się raczej, że będzie zmierzać w kierunku 150-200 euro. Ponadto autorzy propozycji ministerstwa przyjęli stosunkowo niskie według ekspertów ceny węgla (choć koszty wydobycia rosną), za to relatywnie wysokie ceny gazu.
- Wydaje się, że takie ustawienie parametrów (w propozycji ministerstwa - red.) ma tylko jeden cel: pokazanie sensu istnienia górnictwa węgla kamiennego w dłuższym horyzoncie czasowym i w większym zakresie
- ocenia Grzegorz Onichimowski z Instytutu Obywatelskiego. Jego zdaniem przyjęcie realistycznych założeń wykazałoby, że w latach 30. tylko nieliczne kopalnie będą miał rację bytu z punktu widzenia ekonomicznego. A autorzy planu "nie chcieli tego wykazać", bo negowałoby to inne obietnice rządu, jak tzw. umowa społeczna z górnikami, mówiąca o wydobyciu węgla do 2049 roku.
Rada oceniła, że założenia ministerstwa co do rozwoju energii atomowej mogą być zbyt optymistyczne. Z kolei rządzący są bardzo zachowawczy jeśli chodzi o inne technologie, jak magazynowanie energii i mechanizmy elastyczności popytu (chodzi o to, by zużywać więcej energii wtedy, kiedy mamy jej dużo np. dzięki silnym wiatrom). Są też poważne braki w strategii, np. jeśli chodzi o będące w coraz głębszym kryzysie ciepłownictwo czy szczegóły rozbudowy sieci elektroenergetycznych.
Pominięta jest też kwestia wymiany transgranicznej, czyli handlu energią z sąsiednimi krajami. Tymczasem - oceniaja eksperci - przy aktualnych trendach regulacyjnych i rynkowych, można spodziewać się rosnącego importu energii elektrycznej do Polski.
Eksperci zwracają uwagę, że choć nie brakuje wiedzy i analiz dot. tego, jak może i powinna zmieniać się energetyka, to w praktyce jest ona w dużej mierze zakładnikiem polaryzacji i decyzji politycznych, a nie opartych na najlepszej wiedzy. Z tym wiąże się też sytuacja, że w rzeczywistości transformacja odbywa się niezależnie od tego, co mamy w teoretycznie głównym dokumencie dot. energetyki, jakim jest Polityka Energetyczna.