- Ostatni raz tak dobrze padało u nas kilka tygodni temu. Temperatura daje się nam we znaki od maja. Plony po prostu usychają - powiedział w rozmowie z RMF FM pan Konrad, rolnik z podkonińskiej wsi Grochowy. Jak podkreślił, kolejnym problemem są wyjątkowo drogie nawozy i fakt, że zboża są skupowane "po śmiesznie niskich cenach". - W porównaniu z ubiegłym rokiem to jest spadek o połowę - zaznaczył.
Gospodarze obawiają się nie tylko suszy i braku deszczu, ale i strat, jakie mogą przynieść zapowiadane opady gradu. - Mamy lipiec, okres burzowy. Najważniejsze, by nie było gradobicia - powiedzieli rolnicy reporterowi RMF FM, dodając, że burza przydałaby się, ale musiałoby to być kilka dni niezbyt intensywnego deszczu.
- Każdy ostry deszcz, wichury i grad niszczą uprawy. Cierpi wtedy tak naprawdę to, co już wyrosło, jak i cały system korzeniowy. To bardzo duży problem - podkreślili rozmówcy. - Najlepszym rozwiązaniem byłoby kilka dni deszczu, ale ostatni raz padało tak może w maju. Przed nami żniwa. Zbieramy, co jest, i potem liczymy, co z tego będzie - dodali.
Tymczasem Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed burzami z gradem, które w środę 12 lipca przejdą nad Polską. Wydano ostrzeżenia pierwszego stopnia dla większości województw za wyjątkiem: lubelskiego, lubuskiego, podlaskiego, zachodniej części zachodniopomorskiego oraz wschodnich części warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego. Burzom będzie towarzyszyć wiatr osiągający w porywach do 80 km/h i opady deszczu do 30 mm.
W zachodniej części kraju ostrzeżenia będą obowiązywały do godziny 16, a w centralnej, północnej i południowej do późnych godzin wieczornych. - W nocy burze mogą wystąpić jeszcze w województwach śląskim, podkarpackim, mazowieckim, świętokrzyskim i lubelskim - powiedział rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski.
Ekstrema pogodowe - z jednej strony gwałtowne ulewy, z drugiej fale upałów - są wśród przewidywanych przez naukowców skutków zmian klimatu. O ile roczna suma opadów może się nie zmieniać, to inny będzie ich rozkład: wzrasta liczba opadów krótkotrwałych, o silnym natężeniu, powodujących podtopienia, a w dłuższych odstępach między nimi możliwe są susze. Ponadto gwałtowne opady nie przeciwdziałają wysychaniu tak dobrze, bo woda szybko spływa do cieków wodnych.
W przygotowanym przez warszawski ratusz dokumencie dot. adaptacji do zmian klimatu czytamy, że w latach 1981-2013 "wzrosła liczba dni z opadem intensywnym oraz odnotowywano coraz wyższe jednostkowe wartości opadów". Przykładem była ulewa w stolicy w czerwcu 2020 roku, gdy w kilka godzin spadło tyle deszczu, ile wynosi średnia miesięczna suma opadów. Do tego brak retencji wody i miejska betonoza potęgują skutki takich ulew i przyczyniają się do zalewania ulic i budynków. Inny przykład to województwo łódzkie, które jest zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.